Rozdział 2

921 30 0
                                    

Zayden

Waliłem w worek treningowy, jak opętany. Byłem wściekły na Marianę, bo to przez nią straciłem opiekunkę dla Blair oraz osobę, którą pokochałem.
Dała mi nadzieję na to, że mogę znów kogoś obdarzyć miłością oprócz mojej siostry.

Nawet wziąłem pracę zdalną i przez miesiąc nie pokazywałem w firmie.
Wychodziłem tylko na jakieś spotkania, które musiałem odbyć.
-Stary nie musisz tak walić w ten worek.
Prawie go urwałeś - powiedział zszokowany Dominic.
-Przepraszam, ale muszę jakoś rozładować swoje emocje i myśli, które mi towarzyszyły przez cały sierpień - odpowiedziałem.
Zszedłem z ringu i podszedłem do ławki, gdzie leżała moja torba i butelka wody.

-Nie rozmawiałeś z nią od kłótni? - spytał.
Pokręciłem głową na znak potwierdzenia. Miałem mętlik w głowie.
Mariana cały czas pisała i dzwoniła do mnie mimo, że usunąłem jej numer.
-Zay widzę, że kłamiesz. Nie znam cię od dziś, aby widzieć, że kłamiesz. Rozmawiałeś z nią? - ponowił pytanie.
Wypuściłem powietrze. Musiałem uspokoić swój oddech po treningu.

-Dobra pisałem do niej i dzwoniłem!
Nie mogę przestać myśleć o Blair, a Isabella mi też przypomina cały czas o niej! - wybuchłem, bo nie mogłem dalej tego dusić w sobie.
Osunąłem się o ścianę i usiadłem na podłodze. Wodę odstawiłem na ławkę, a twarz schowałem w dłoniach.
Obok mnie usiadł Dominic. Ledwo oddychałem.

-Prawdopodobnie cię zablokowała - odparł.
-Idę po prysznic i możemy później pojechać - wstałem i ruszyłem w stronę szatni.
Za każdym razem, gdy wchodziłem pod prysznic i zamknęłam oczy widziałem tylko ją. Po dwudziestu minutach wyszłam z budynku i wszedłem do samochodu.

-Wiem od Thomasa i Deana, że nie pokazałeś się w firmie przez miesiąc i wychodziłeś tylko na spotkania to prawda? - nie chciałem, aby pytał o ten temat.
Chciałem, aby ludzie uszanowali to, że robię zdalnie swoją robotę. Fakt to prawda wychodziłem z mieszkania, gdy miałem spotkania i musiałem zrobić zakupy czy też zawieźć Isabellę do wujka Gabriela.

-To prawda i chciałbym, abyście uszanowali tą decyzję. W sumie co ja będę się pytał was. Sam jestem szefem tej firmy i też sam będę decydował czy będę się w niej pokazywał czy nie! - krzyknąłem.
Z ledwością zatrzymałem się na czerwonym świetle przez mój nagły wybuch złości, a było tak dobrze, gdy po treningu miałem oczyszczony umysł.

-Stary spokojnie. Nie musisz tak wybuchać złością. Ciesz się, że nie potrąciłeś tej pary z dzieckiem - spojrzałem w tą stronę, gdzie dwójka młodych ludzi przeszli na drugą stronę ulicy.
W tym momencie poczułem strach i ukłucia w sercu, które nigdy dotąd nie miałem. Oddychałem szybko oraz ciężko.
-Ej stary wszystko w porządku? Jest zielone, więc możesz, już jechać - jechaliśmy dalej w stronę dość bogatszej dzielnicy.

Milczałem. Po prostu nie mogłem, jak zobaczyłem tą dwójkę młodych ludzi z dzieckiem wyobraziłem sobie, że to ja i Blair razem z własnym potomkiem.
Gdyby Mariana wtedy nie przyjechała do mnie to nie nadal był bym szczęśliwy z moją Blair. Każdego dnia tylko o niej myślałem. Gdybym wiedział, gdzie teraz jest to bym tam pojechał lub poleciał nawet bym popłynął. Nawet, jeśli była na drugim końcu świata.

Weszliśmy do mieszkania Dominica i Leandry.
-Ostatnio miałem zajebiscie ciężki tatuaż ledwo sam wysiedziałem, a dziewczyna, która sobie go robiła to normalnie leżała i wyglądała, jakby wcale ją to nie bolało - gadał, jak najęty odkąd wysiadliśmy z mojego porsche.

-Nie każda dziewczyna się boi igieł. Najwyraźniej miała totalnie wyjebane na to lub nie czuła bólu. Cześć Leandra - odparłem.
-Jasne Blair. Czuję się świetnie mimo ciąży. Słuchaj muszę kończyć - rozłączyła się i odwróciła się do nas.
Widziałem jej szok wymalowany na twarzy, gdy nas ujrzała.
-Czy ja dobrze słyszałem, że powidziałaś Blair? - mój przyjaciel doskonale zakcentował ostatnie słowo.
-Rozmawiałaś z Blair? - spytałem zszokowany.



,,Jestem tylko opiekunką?"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz