Na krańcu świata | Recenzent: LegasowK

231 17 137
                                    

♠️Autor(ka): LePapillonNoir

♠️Tytuł: „Na krańcu świata"

♠️Status: zakończone

♠️Gatunek: kryminał obyczajowy

♠️Recenzentka: LegasowK

♠️Korekta: Elusive_Soul

Autorka zaprosiła mnie do poznania wykreowanej przez nią historii kryminalno-obyczajowej. Zapewniła o dużej ilości bohaterów, od której – przyznam szczerze – na początku bolała mnie głowa, gdy usilnie próbowałam sobie przypomnieć kto, z kim, gdzie i po co, ale z czasem wszyscy (no dobra, może z małymi wyjątkami) nabierali znaczenia. Relacje oraz małomiasteczkowe powiązania to zdecydowanie najjaśniejsza strona tego opowiadania, ale o tym będzie później. Nie przedłużając – zapraszam do lektury.

Przy pierwszym, świeżym spojrzeniu powiedziałabym, że okładka nie przyciągnęła mojego wzroku; nie jest bowiem typowo „wattpadowa", nie biją od niej kolory, nie została uraczona krzykliwymi fontami, ale po zapoznaniu się z całym tekstem stwierdzam, że dobrze oddaje jego klimat.

Do opisu nie mam żadnych zastrzeżeń – pokrótce przedstawia nam najważniejsze wydarzenia napędzające akcję, za dużo przy tym nie wyjawiając. Czy zachęca? Na pewno nie odrzuca, nazwałabym go „poprawnym" (pomijając powtórzenie „okazuje się/okaże się" oraz dywiz zamiast półpauzy).

Fabuła

Historia została otworzona dzięki klimatycznemu prologowi – stajemy za plecami młodego księdza Marka, aby wraz z nim uczestniczyć w niecodziennej spowiedzi; dowiaduje się on bowiem, że nieznana mu spowiedniczka zamierza... odebrać komuś życie. I tu zrobię pierwszy przystanek; czy na pewno była mu taka obca? Twierdził, że nie rozpoznał jej głosu, a jednak ja, po całej lekturze, już wiem, że tą osobą była pewna kobieta, o której w dalszych rozdziałach Marek mówi, że bardzo jej ufa. Jest to nielogiczne – skoro się znali, powinien rozpoznać jej głos.

Już na starcie zwróciłam uwagę na różniące się sposoby przekazywania emocji. Przytoczę dwa fragmenty:

„Jak zwykle w takich sytuacjach poczuł lęk. Nie złość – praktycznie nigdy się nie złościł – ale lęk. Utratę kontroli. Niepokój".

„Cisza po raz pierwszy od dawna wydawała mu się nieznośna, a jemu dla odmiany zaczynało robić się gorąco. Nerwowo potarł o siebie dłonie. Powinien je umyć i to co najmniej pięć razy. Całe się lepiły!".

Podczas gdy drugi dokładnie pokazuje czytelnikowi, jak czuł się bohater, bez dosadnego nazywania emocji, co przyczynia się do budowania napięcia, pierwszy jest całkowicie neutralny, może nawet nudny.

Mimo wszystko prolog zostawił po sobie przyjemne wrażenie i czułam się mocno zachęcona, aby czytać dalej. W rozdziale pierwszym poznajemy nowego bohatera – Krzyśka, czyli główną postać, wyróżnioną nawet w opisie. Mężczyzna zmierza właśnie do Krańcowa, które przed laty pożegnało go przykrymi wydarzeniami i choć wolałby uniknąć podroży do tego miejsca, jedzie tam w celach służbowych. Jego przemyślenia i wspominki są dla mnie dość... męczące. Podejrzewam, że autorka chciała jakoś „zabić" ten czas podczas naszej (czytelników) wspólnej podróży autem wraz z bohaterem, ale ten nieustannie wraca do przeszłości, przeżywa stare decyzje, nawet trochę obarcza winą Krańcowo, chociaż próbuje się tego wyprzeć. Łapie go nagła irytacja, jest pobudzony, narzeka w myślach na brak sensownej treści w radiu. Zaczyna mędrkować:

Karty na stół | RecenzowniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz