♠️Autor(ka): Reiciak
♠️Tytuł: „Heritage: The Forgotten"
♠️Status: zakończone
♠️Gatunek: YA fantasy
♠️Recenzentka: Elusive_Soul
♠️Korekta: LegasowK
Kiedy zabierałam się za lekturę Heritage: The Forgotten, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nieczęsto sięgam po książki o tematyce wilków czy wilkołaków – a właśnie z tym mamy tutaj do czynienia. Mimo że nie jest to mój ulubiony trop, byłam naprawdę pełna nadziei, że może zmienię zdanie i docenię jego fenomen. Uczciwie przyznam, że tak się nie stało – z kilku powodów.
Zaznaczę, że Heritage, według mojej wiedzy, jest pierwszym opowiadaniem autorki. Dlatego też nie chcę oceniać go zbyt surowo. Przysłowiowa szuflada doskonale wie, jak okropne były moje początki. Całe szczęście większość tekstów nigdy nie ujrzała światła dziennego. Wiem jednak, że na pewno nie zdecydowałabym się zgłosić ich do recenzji, nawet jeśli trafiłabym na życzliwego recenzenta, który udzieliłby mi samych dobrych rad i podałby je w konstruktywnej, pozbawionej złośliwości formie.
Tym bardziej chciałabym, aby ta recenzja dała autorce motywację do rozwoju, do pracy nad ulepszaniem przede wszystkim swojego warsztatu, choćby przez poprawki Heritage – bo tekst, niestety, naprawdę ich potrzebuje.
PIERWSZE WRAŻENIE
Okładka mnie nie porwała, ale też ciężko powiedzieć, by nie pasowała do treści. Przedstawia dwa wilki – białego i czarnego, co samo w sobie stanowi świetne nawiązanie do akcji opowiadania. Obrazek wygląda na ilustrowany (albo wygenerowany przez AI). W obu przypadkach powinna pojawić się o tym wzmianka w opisie; w przypadku ilustracji przydałaby się również zgoda jej twórcy na wykorzystanie, nawet jeśli nie mówimy tutaj o celach komercyjnych.
Pod kątem estetycznym trudno coś okładce zarzucić; może przyczepiłabym się do średnio widocznego cytatu na samym dole. Właściwie bym go usunęła, bo niczego nie wnosi i jest – przepraszam – bardzo sztampowy oraz dramatyczny, a przy tym w ogóle nie oddaje tego, co znajduje się w środku.
O ile okładka wydała mi się poprawna, o tyle po samym opisie raczej ominęłabym tę pozycję. Został on bowiem zbudowany w bardzo schematyczny sposób; przeczytałam go raz i już wiedziałam, jak dokładnie będzie wyglądała fabuła. Bohaterka – niby zwykła, ale jednak nie – spotyka gburowatego, nieprzyjemnego (ale przystojnego!) chłopaka, po czym zmusza go do pokazania prawdziwych uczuć. Tymczasem opis powinien czytelnika zaciekawiać, nie podając jednocześnie wszystkiego na tacy.
Osobiście nie przepadam również za tajemniczymi, dramatycznymi pytaniami, które w rzeczywistości wcale takie nie są – właśnie dlatego, że odpowiedź na nie jest z góry znana. Podobny zabieg ma wielu zwolenników i jestem w stanie to zrozumieć; nie każdy opis musi przecież szokować oryginalnością. Uważam jednak, że w opowiadaniach takich jak to przydałoby się zrobić więcej, żeby jakkolwiek wyróżnić je na tle innych. Dlaczego czytelnik ma zajrzeć konkretnie tutaj, zamiast kliknąć w następną pozycję z niemalże identycznym blurbem?
CZYTASZ
Karty na stół | Recenzownia
RandomZastanawiacie się, czy Wasze teksty mają potencjał? Chcecie przekonać się, jak Wasze prace są odbierane przez obiektywnych czytelników? A może szukacie kogoś, kto wskaże Wam drogę i pomoże wybrnąć z trudnego położenia fabularnego? Wyłóżcie karty na...