To dziwne jak czasem wystarczy jedna noc, by serce wzniosło się na szczyt radości, tylko po to, by chwilę później spaść w otchłań rozpaczy. Kiedy ja bawiłam się w najlepsze, ona sięgała po ostatni wdech. Nie było mnie tam, kiedy ona najbardziej mnie potrzebowała. Gdybym tylko mogła to chwilę mojego szczęścia oddałabym jej, a sama zamieniła się z nią miejscem. Niestety nie mogłam teraz zrobić... było już za późno. Wiedziałam, że ten ciężar będę nosić już zawsze.
Zbyt długo było dobrze. Wszystko na nowo zaczęło się sypać. Moje chwile szczęścia się skończyły. Wraz z nią odeszła część mnie. Cześć szczęśliwej Meridii, a puste miejsce zapełniła dusza dawnej mnie. Przeszłość zawsze znajdzie lukę w odpowiednim momencie, by na nowo roztłuc nas na kawałki. Szczelinę, by uderzyć tam, gdzie boli najbardziej. Mnie ona dopadła, przypominając, że żadna radość nie trwa wiecznie. Teraz zostało tylko echo tamtej nocy i puste miejsce w moim sercu, którego żadna osoba już nie wypełni... Nieważne jakby ktoś się starał to zrobić. Straciłam przyjaciółkę, a w tym część mojej duszy, która zniknęła już na zawsze.
Od ponad tygodnia leżałam zamknięta w pokoju. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Wzięłam zwolnienie lekarskie z szkoły, ponieważ nie przeżyłabym znów tych krzywych spojrzeń. Informacja o samobójstwie młodej dziewczyny, która skoczyła z dachu szpitala psychiatrycznego obiegła już cały internet, a w tym nagranie, gdzie klęczałam nad ciałem zmarłej przyjaciółki. Za każdym razem, gdy je oglądałam, łamało mi się serce. Nie zdążyłaś. Nie pomogłaś jej. Bawiłaś się z nim, gdy ona umierała. Głosy w mojej głowie nie miały końca. Słyszałam je cały czas, a one osaczały mój umysł, przypominając jak złą osobą byłam. Czułam jak nerwy i wyrzuty sumienia, dają o sobie znać przy każdej możliwej okazji. Gdybyś była obok może, by udało się ją uratować. Walczyłam, lecz z każdym dniem było coraz trudniej. Słyszałam kiedyś, że czas leczy rany. Gówno prawda. On tylko przyzwyczaja nas do cierpienia i sprawia, że z każdym dniem coraz mniej o tym myślimy. Jednak nie u mnie. Starałam się skupić wzrok na lekturze i uciec z świat fikcji, ale nawet to nie pomagało. To twoja wina. Nie wytrzymałam. Rzuciłam książką prosto w ścianę. Padłam na kolana, a z mojego gardła wybrzmiał krzyk rozpaczy.
– Meridia! Co się dzieje!?– Mama od razu pojawiła się na górze.
Podniosłam lekko głowę, ukazując zapłakaną twarz. Wyraz matki też się zmienił. To ona się mną opiekowała przez ten tydzień. Gdy inni się dobijali, ona ich odganiała. Przychodziła z obiadem na górę i dawała mi przestrzeń, bym spędziła czas sama ze sobą, tak jak chciałam. Jedzenie, ani kontakt z ludźmi mi nie sprzyjały, a podstawowe czynności sprawiały mi problem. Cały dnie spędzałam w łóżku, a o posiłku nie było nawet mowy. Odmawiałam wszystkiego. Gdy tylko próbowałam zjeść, czułam jakby jadła szkło. Gdy próbowałam się umyć, czułam, że woda staje wrzątkiem i zamienia się w jej krew... Gdy próbowałam wejść z wiadomości i wystukać smsa do Azraela, pojawiały się wyrzuty sumienia takie same jak tamtego dnia.
– Nie daje rady... – przyznałam słabym głosem.
Aurelia ostrożnie do mnie podeszła i objęła mnie ramieniem, a dłonią głaskała mnie po włosach, które nie lśniły już tak jak wcześniej. Zamieniłam się w nią... w starą Meridie.
– Nikt cię za to nie wini. Masz pełne prawo do tego. Każdy to rozumie – zapewniła, ale w mojej głowie i tak czułam, że każdy uważa mnie za winną tej sytuacji. – Musisz coś zjeść. Nie jadłaś od prawie tygodnia. Może przygotować ci coś i pomóc w czymś?
Na samą myśl o tym zachciało mi się wymiotować. Doceniałam jej troskę, ale nie potrafiłam tego okazać. Kiedyś o tym tak bardzo marzyłam, lecz w tym momencie nie potrafiłam z tego skorzystać...
CZYTASZ
Fragile Shadow [ZOSTANIE WYDANE]
Romance„𝐇𝐢𝐬𝐭𝐨𝐫𝐢𝐚 𝐤𝐫𝐮𝐜𝐡𝐞𝐠𝐨 𝐜𝐢𝐞𝐧𝐢𝐚" Siedemnastoletnia Meridia Lory nigdy nie była tą piękniejszą od innych dziewczyn. Przez swoje kompleksy chowała się w cieniu, lecz jej rówieśnicy zawsze wyłaniali ją na główny plan, by zrobić z niej p...