Po treningu Azrael odrazu odwiózł mnie do domu. Nie było już tej niezręcznej atmosfery, a było nawet przyjemnie. Wyglądał na bardzo szczęśliwego, a jego zachowanie samo na to wskazywało. Mogłam przyznać, że mi również nieco poprawił się humor...
Choć nie chciałam mu tego pokazać, wiedziałam, że on to zauważył. Przejrzał mnie. Zobaczył, że dzięki niemu chociaż na moment ten dzień stał się lepszy. Chciał mnie nawet zaprosić na kolację, lecz odmówiłam. Jeden szczery uśmiech nie świadczył o tym, że będziemy przyjaciółmi. Szczery uśmiech w moim przypadku znaczył zbyt wiele. To oznaczało, że moja nienawiść do niego zanikała, a gdyby przerodziła się w coś więcej, to byłby najgorszy błąd mojego życia.
Od imprezy i jego przemówienia do wszystkich zebranych w głowie miałam mętlik. Okazać słabość i zacząć go tolerować, czy trzymać się zasad i nie pozwolić, bym je złamała? Zasada była jedna. Merdia i Azrael są stworzeni, by być wrogami, a okazanie pozytywnych uczuć dla wroga, to słabość. Nie mogłam sobie pozwolić, by to zauważył. Wolałam myśleć przyszłościowo i wziąć pod uwagę, że mógłby to wykorzystać. Dlatego musiałam trzymać się na baczności.
I tak właśnie zrobiłam. Przez cały weekend dostałam od niego masę smsów. Na żaden z nich nie odpowiedziałam. Zamiast tego poznawałam kolejne światy i postacie. Tak właśnie robiłam, gdy w mojej głowie dział się chaos. Zatracałam się w fikcyjnym świecie. Czy to w książkach, bądź w serialu. Ważne było to, by odciąć się od rzeczywistości, a to mi na to pozwalało. Kartki wciągały mnie do innego wymiaru, pozwalając bym zapomniała o problemach. To nie była tylko pasja i hobby, to był lek na wszystko. Moja prywatna ucieczka od demonów, które kryły się zaraz za drzwiami mego pokoju.
Gdy zamknęłam książkę, znów zderzyłam się z rzeczywistością , ale przypomniałam sobie, że jutro miałam się w końcu spotkać z moim światełkiem. Spotkanie z Xandrą. Z tą myślą położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Nie nastąpiło to szybko, bo moje myśli przejął ktoś inny, a chaos ponownie się objawił...
❀❀❀
– Meridia! Masz dzisiaj wizytę! – krzyknęła z dołu moja mama.
Nie zamierzałam odpowiadać. Od kilku dni z nimi nie rozmawiałam, choć oni próbowali, a tematem, który chcieli podjąć był Azrael. Bardziej ich obchodziło to, że rzekomo spotykałam się z synem bogatej przyjaciółki matki, niż to jak się czułam po wyjściu z tego więzienia. Ani razu od mojego powrotu nie podjęli tego tematu. Zamiast tego wypytywali o niego, albo udawali przykładnych rodziców przy innych. Nienawidziałam tego. Tego jebanego udawania, że wszystko jest dobrze, a ja żyje bez problemów. Tak nie było. Po prostu nauczyłam się je ukrywać i radzić sobie z nimi w samotności, ponieważ na ich pomoc nie mogłam liczyć. Przebywałam sama ze sobą, bo dla nich ważniejsza była praca nawet w takim momencie. Jedne, co im zawdzięczałam to było poznanie Xandry i Eleny. Gdyby matka nie wsadziła mnie do tego piekła, nigdy bym nie odnalazła przyjaciół.
– Meridia! Czy ty mnie słyszysz?! – Aurelia weszła z przytupem do pokoju.
– Tak – przyznałam obojętnie.
Kobieta zerknęła na mnie zdziwiona moją reakcją.
– To odpowiadaj. Nie możesz się spóźnić. Jak chcesz mogę cię podwieźć – zaproponowała.
Nie uśmiechało mi się jechać z nią w dodatku do miejsca, które mogłam nazwać moim piekłem. Jeden koszmar mi wystarczył.
– Pojadę sama.
– Ale dlaczego? Przecież...
– Wystarczy mi, że mnie tam wsadziłaś. Nie zdziwiłabym się, gdyby to była kolejna zagrywka. Tak jak z zakupami. – Nasze spojrzenia przecięły się ze sobą.
CZYTASZ
Fragile Shadow [ZOSTANIE WYDANE]
Romans„𝐇𝐢𝐬𝐭𝐨𝐫𝐢𝐚 𝐤𝐫𝐮𝐜𝐡𝐞𝐠𝐨 𝐜𝐢𝐞𝐧𝐢𝐚" Siedemnastoletnia Meridia Lory nigdy nie była tą piękniejszą od innych dziewczyn. Przez swoje kompleksy chowała się w cieniu, lecz jej rówieśnicy zawsze wyłaniali ją na główny plan, by zrobić z niej p...