Rozdział 9

9.4K 381 142
                                    

Minął tydzień od rozpoczęcia mojego rzekomego związku z Azraelem. W tym tydzień bez listów i strachu, ale nie bez nerwów. Ludzie patrzeli na nas jak na ósmy cud świata, bo w końcu jak ktoś taki jak ja mógł być z kimś takim jak on. Byliśmy w centrum uwagi każdego dnia. Udawanie przy każdym wspaniałej dziewczyny nie szło mi zbyt dobrze, ale Azraelowi udawanie idealnego chłopaka szło aż za dobrze. W ciągu tygodnia zdążyłam oblać go sokiem na szkolnej stołówce na oczach całej szkoły. On też nie był święty, ale przy innych zachowywał się jak wzór chłopaka. To mijało, gdy tylko opuszczaliśmy ściany tej szkoły. W ramach zemsty za sok wyrzucił mnie w środku drogi z auta, gdy odwoził mnie do domu. W skrócie, nie dogadywaliśmy się. On mnie prowokował, a moja nienawiść do jego osoby z dnia na dzień dawała o siebie coraz bardziej znać. Dokładnie tak jak teraz.

– Nie pójdę z tobą na żadną imprezę! – zaprotestowałam.

Jego ręce powędrowały na szafkę szkolną, zamykając mnie w pułapce. Nachylił głowę, a nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry.

– Zapomniałaś, że jesteś moją dziewczyną? – przypomniał.

Moją. Dziewczyną. Te słowa przyprawiały mnie o zawroty głowy.

– Po pierwsze, nigdy nie twoją. Po drugie, udawaną dziewczyną. – Uśmiechnęłam się z przekąsem.

Jego kącik ust drgnął do góry, a twarz zbliżyła się jeszcze bliżej mnie.

– Tak, tak. Zaczyna się o osiemnastej, przyjadę po ciebie. – oznajmił.

Odsunął się ode mnie i obrócił na pięcie w kierunku wyjścia. Zostawił po sobie tylko charakterystyczną woń. Pachniał wanilią, piżmem i dymem papierowym, a ten zapach był wyczuwalny nawet z odległości kilku metrów. Odruchowo zaciągnęłam się nim, zapominając, że dziś był czwartek, a nie żaden weekend. Ten kretyn chciał mnie wyciągać w trakcie tygodnia na imprezę.

– Azrael! Dziś czwartek! – Krzyknęłam, by mnie usłyszał.

Chłopak odwrócił głowę w moją stronę.

– Wiem, jaki dziś dzień! Odwiozę cię szybciej!

Wspaniale...

❀❀❀

Lekcje skończyliśmy dość późno. Mój czas na oswojenie się z rówieśnikami i powrotem minął po czterech dniach. Już nie miałam przywilejów, a kończenie zajęć po czwartej miało stać się codziennością. Nie przeszkadzało mi to. Myślałam, że mój powrót będzie wyglądał gorzej. Co prawda, nadal słyszałam szepty i głupie teksty na mój temat, ale nauczyłam się to zlewać. Dawna Meridia schowałaby się w cień, ale nie ta. Ta była silniejsza, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Nie chciałam zawieść siebie i Xandry, która mnie tego wszystkiego nauczyła.

Dziś znów byłam w tej izolatce. Bolały mnie całe plecy od leżenia w jednej pozycji. Na rękach i kostkach widniały ślady od pasów, które piekły mnie boleśnie. Po każdej takiej wizycie trafiałam do mojej psycholog, by porozmawiać z nią o powodzie przez który trafiłam do tak zwanego pokoju cierpień. Tam nie tylko cierpiało się fizycznie, ale i psychicznie. Największą bronią była głowa i umysł, którego ja nie miałam. Byłam zbyt zniszczona, by normalnie myśleć.

Drzwi się otworzyły, a na mnie czekała ona. Xandra była dla mnie jedynym ratunkiem, dopóki nie poznałam Eleny, ale niestety moje rozmowy z nią były monitorowane. Tylko przy Xandrii mogłam być sobą.

– Chodź, kochana. – Złapała mnie za dłoń i poprowadziła do gabinetu.

Gdy tylko drzwi zostały otwarte, powędrowałam na różową kanapę, która była totalnie w jej stylu. Cały gabinet był w odcieniach różu. Było tutaj tak kolorowo, nie co tam. Białe ściany, okna z kratami i niewygodne łóżka. Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Ona nie była dla mnie tylko psychologiem, to była moja przyjaciółka. Nigdy nie sądziłam, że zaznam tego uczucia i poznam definicję przyjaźni, a tym bardziej w takim miejscu, ale najwidoczniej w każdym mroku da się odnaleźć światło. Dla mnie świtałem była ona. Ubrana w elegancką sukienkę na którą kaskadami opadały jej kasztanowe, długie włosy. Niebieskie oczy od których biła dobroć i ta twarz z urodą modelki. Była piękna, a jeszcze piękniejsze było jej wnętrze.

Fragile Shadow [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz