Rozdział 7

7.7K 314 176
                                    

Właśnie zakręcałam ostatnie pasemko moich włosów, gdy nagle usłyszałam odgłos klaksonu. Był on na tyle głośny i niespodziewany, że podskoczyłam w miejscu i zapomniałam, że w ręce trzymam lokówkę.

– Kurwa! – syknęłam, gdy zauważyłam, że oparzyłam sobie palca.

W ciągu chwili znalazłam się w łazience i odkręciłam kran, by włożyć go pod letnią wodę. Ulga jaka rozlała się po moim ciele była do nie opisania.

– Meridio, ktoś do ciebie! – krzyknęła z dołu Aurelia.

Do mnie? Musiało jej się coś pomylić. To z pewnością był jakiś listonosz, bądź sąsiadka z prośbą pożyczenia soli. Wytarłam palca w ręcznik, zabrałam moją torebkę z pokoju i skierowałam się po schodach na dół.

– Już idę! – krzyknęłam do osoby, która znajdowała się zza drzwiami.

Tuż przy mojej stopie zakręcił się Aris przez co prawie wywróciłam się na drzwi. W ostatniej chwili złapałam się klamki i otworzyłam je. Przed moim domem stał on ubrany w skórzaną kurtkę oversize, biały t-shirt i ciemne luźniejsze jeansy. Niby prosto, a jednak na nim leżało to tak idealnie. Z szokiem spojrzałam na jego poważną twarz. Nawet, gdy mieliśmy na późniejszą godzinę do szkoły, to pod jego oczami można było zauważyć sińce, które wyróżniały się na tle wręcz białej skóry. Jedynymi nasyconymi kolorami były jego krucze włosy i zielonkawe oczy. Poza tym wyglądał jak zombie. Przystojny zombie. Po chwili zdałam sobie sprawę, że stoimy tak od kilkunastu sekund patrząc w siebie nawzajem. Odchrząknęłam i oparłam się o ramę drzwi.

– Co ty tutaj robisz? – Zwróciłam się do Azraela.

– Zgodziłaś się, więc udajemy parę. Chłopak zawozi swoją dziewczynę do szkoły. – Wzruszył ramionami. Wydawał się przy tym taki obojętny.

Nie ruszyła go w ogóle ta sprawa. Zachowywał się jakby to był głupi test do przejścia. My musieliśmy każdemu udowodnić, że jesteśmy parą. Nikt normalny przy zdrowych zmysłach, by w to nie uwierzył. Ja i on zostaliśmy stworzeni, aby być wrogami i każdy zdawał sobie z tego sprawę, więc nagłe przekonanie kogoś, że darzymy siebie uczuciem wydawało mi się niemożliwe, a mu z pewnością zabawne.

– Nikt nam w to nie uwierzy. – zwątpiłam.

– Masz za mało wiary, Lory. Wystarczy dobrze udawać. – Z poważnej twarzy zostało nic. Teraz wyglądał na całkiem zadowolonego.

– Każdy wie, że nigdy między nami nic... – Nie mogłam dokończyć, ponieważ do nas przyłączyła się moja matka.

Wyglądała na zaskoczoną, ale też i na szczęśliwą. Z otwartymi rękoma podeszła do Azraela i zamknęła go w szczelnym uścisku.

– Jak dobrze cię widzieć! – pisnęła podekscytowana. – Co tutaj robisz? Meridia nigdy nie wspominała o tobie. Chyba, że coś się zmieniło. – Oderwała się od niego i spojrzała na mnie wyczekująco.

Czy ona właśnie pomyślała, że my.. O boże, nie.

– My się tylko... - zaczęłam.

– Jesteśmy razem. – wypalił Azrael.

Prawie zadławiłam się własną śliną. W pomieszczeniu nastąpiła głucha cisza, a przecinał ją tylko mój złowrogi wzrok rzucony w stronę chłopaka. Serio, udawanie związku rozpoczął od mojej własnej matki? Czekałam na jakieś słowo, ruch, cokolwiek.

– To świeża sprawa. – uprzedził.

Na twarzy mojej mamy pojawił się ogromny uśmiech.

– Boże, dzieci! Jak ja się cieszę! Muszę koniecznie zadzwonić do twojej mamy i umówić się na wspólną kolację! – wrzasnęła niczym nastolatka oglądająca komedie romantyczną.

Fragile Shadow [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz