Rozdział 27

4.5K 240 27
                                    

AZRAEL

Gdyby ktoś mnie kiedyś zapytał czy widziałem cud, śmiało odpowiedziałbym, że tak. Była nim Meridia Lory. Patrząc na nią, gdy oddaliśmy się sobie w zupełnej całości, czułem się jak wygrany. Wygrałem jej miłość. Nie chodziło mi o aspekt zbliżenia. To nie było dla mnie najważniejsze. Chciałem, by wiedziała, że ja byłem cały jej. Od prawie trzech miesięcy starałem się jej udowodnić, że ją kocham. W końcu się udało, a moją nagrodą była jej miłość. To było cenniejsze niż wszystko inne, bo w końcu Lory powiedziała, że mnie kocha. Jednak wiedziałem w głębi serca, że musiałem wyznać prawdę, a ona mogła nas zniszczyć.

Meridia rano wróciła do domu, by przyszykować się do szkoły. Ja również się za to zabrałem. Gdy byłem gotowy, zszedłem na dół. Moja mama siedziała w salonie, czytając książkę. Kiedy usłyszała moje kroki, jej wzrok od razu oderwał się od kartek i przeniósł się na mnie.

– Ładnie jest tak wymykać się z dziewczyną w środku nocy? – Uniosła brew, udając poważną, lecz na jej twarzy można było dostrzec mały uśmiech.

Podrapałem się po tyle głowy, szukając jakiejkolwiek wymówki.

– Musiała wracać. Odprowadziłem ją – przyznałem.

– To już tak oficjalnie? – spytała, a ja kiwnąłem głową. Nie spytałem jeszcze Lory o związek i sam nie miałem pojęcia, kiedy będzie odpowiednia chwila. – Nie miałam okazji poznać jej bliżej. Kiedy wpadnie do nas na kolację?

Poklepała na miejsce obok siebie, bym przysiadł do niej. Zrobiłem to, po czym schowałem swój wzrok w butach. Zastanawiałem się co miałem odpowiedzieć. To już oficjalne? Będzie jeśli w końcu wszystkie tajemnice wyjdą na wierzch, a ona nadal będzie mnie kochać. Jeśli nadal będzie mnie kochać, to zostanę przy niej do końca swoich dni...

– Chcesz spytać kiedy poznasz moją przyszłą żonę? – Wlepiłem w nią spojrzenie, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.

– Cieszę się, że znalazłeś kogoś, kogo pokochałeś całym sercem. I cieszę się, że to akurat ta dziewczyna. – Pogłaskała mnie po ramieniu.

Patrzeliśmy sobie w oczy. Dojrzałem w jej tęczówkach iskry szczęścia. Cieszyłem się, że nadal miałem mamę, która mimo wszystko mnie kochała i wspierała.

– Ale nie ma wymykania się w środku nocy. Uprzedź mnie następnym razem, że do nas wpadnie – poprosiła.

– Uprzedzę – zapewniłem, po czym na policzku matki złożyłem lekki pocałunek. – Lecę do szkoły. Przed lekcjami mam trening.

Wstałem z kanapy i skierowałem się do wyjścia.

– Miłego dnia! – życzyła.

Uśmiechnąłem się w jej stronę, a następnie wyszedłem z domu.

❀❀❀

Trener zdecydowanie nie miał humoru. Na początku kazał nam wykonać rozgrzewkę, by przepłynąć trzysta metrów. Na przemian. Sto metrów kraulem, drugie sto grzbietem i następnie znów kraulem. Cały czas przyczepiał się do nas o technikę i wymyślał dalszą część treningu. Podejrzewałem, że mogło też chodzić o to, że zbliżały się kolejne zawody. Miało zostać wytypowanych trzech zawodników do reprezentacji naszej drużyny, a sama rozgrywka miała się odbyć właśnie u nas. Gdy nieco się rozgrzaliśmy i wykonaliśmy podstawowe ćwiczenia, stwierdził, że dobierze nas w pary, byśmy się ze sobą zmierzyli. Jak na złość zostałem sparowany z Jasonem.

Fragile Shadow [ZOSTANIE WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz