3

136 7 0
                                    

Postanowiłam się zdrzemnąć zamiast wpatrywać w kilka głupich powiadomień.

Co prawda nie pospałam długo, a sen miałam płytki przez piłkarzy, którzy siedzieli na dole, a ja słyszałam stłumione rozmowy i śmiechy.

Szczerze to nawet nie miałam ochoty schodzić tam do nich, bo byłam osobą lubiącą spędzanie czasu w samotności.

Byłam do tego przyzwyczajona, bo nie miałam zbyt wielu ludzi wokół mnie, a i tam wszyscy nagle odeszli. Wiedziałam, że każdy pójdzie w swoją stronę, ale nie sądziłam, że tak z dnia na dzień. Oczywiście, lubiłam imprezy i tego typu wydarzenia, ale tak jak mówiłam, - nie byłam odkąd moja matka zachorowała.

Usłyszałam pukanie do drzwi a po chwili w moim pokoju pojawił się Fermin trzymający szklankę z jakimś napojem.

— Madison, chcesz zejść do nas na dół? — zapytał, gdy odwróciłam głowę w jego stronę. — bo chcemy spędzić trochę czasu z tobą, chyba, że wolisz siedzieć tutaj sama.

— zaraz do was przyjdę. — mruknęłam i opadłam głową na poduszkę.

— czekamy. — powiedział wychodząc z pokoju z uśmiechem na twarzy i zamykając drzwi.

Westchnęłam ciężko i powolnymi ruchami wstałam z miękkiego materaca, na którym mogłam leżeć wieki. Podeszłam do toaletki i wykonałam szybki makijaż. Zostałam w tych samych ubraniach, czyli w trochę ciemniejszym zielonym kolorze dresowe spodenki z wysokim stanem i do tego krótką w tym samym odcieniu zieleni koszulkę.

Zeszłam na dół i od razu skierowałam się do kuchni, czyli do pomieszczenia, z którego dochodziły wszystkie śmiechy i rozmowy. Od razu jak znalazłam się w zasięgu wzroku, wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.

— jak się spało? — zagadnęła mnie Aria gdy usiadlam na jednym z hokerów.

— tak se. — przyznałam i wzruszyłam ramionami.— z wami to nawet zasnąć nie mogłam. — wywróciłam oczami.

Wzięłam szklankę, do której nalałam soku pomarańczowego i z całą resztą zaczęliśmy rozmawiać na przeróżne tematy.

— ile jesteście już razem? — zapytałam brata, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o związkach.

— niecałe dwa lata. — odpowiedziała za niego Aria.

Spojrzałam na nich obojga a biła od nich tylko i wyłącznie miłość. Nie wyglądali jakby byli ze sobą tam dwa lata, tylko całe życie.

— pójdźmy na jakąś imprezę. — rzucił nagle Balde. — no wiecie, dawno na żadnej nie byliśmy, a teraz jest świetna okazja. — wzruszył ramionami.

— w sumie to poszedłbym. - Fermin poparł pomysł Alejandro, co chyba nie spodobało się Arii.

— kiedy wy w ogóle macie trening? Jak jutro to wasze dupska zostają w domach. — odezwała się brunetka i skrzyżowała ręce na piersiach.

— dopiero za dwa dni. — odpowiedział jej Pedro. — więc teoretycznie możemy iść.

Spojrzałam na czarnowłosego, który siedział obok mnie i tylko głupio się uśmiechnął i lekko wzruszył ramionami na co wywróciłam oczami i upiłam łyk soku.

— tak, idźmy. — powiedział Torres. — kto dzwoni po Gaviego?

Wszystkie oczy skierowały się na Pedriego, który miał najlepszy kontakt z Gavirą i był z nim najbardziej zrzyty.

— okej, dobra, ja zadzwonię. — odezwał się i odszedł gdzieś na bok razem z telefonem w ręce.

— idziesz z nami, Maddy? - spytała mnie Aria. - proszeee. — złożyła ręce w błagalnym geście.

The best plaster is him. ||  𝐏𝐚𝐛𝐥𝐨 𝐆𝐚𝐯𝐢𝐫𝐚.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz