9

108 4 0
                                    

— odpierdol się, Fermin. — powiedziałam do telefonu i od razu się rozłączyłam.

Siedziałam na barcelońskich schodkach, i nie miałam przy sobie dosłownie niczego. Tylko telefon, który był mi teraz najmniej potrzebny, bo Fermin co chwilę do mnie wydzwaniał. Nie minęła nawet godzina odkąd wyszłam z domu Fera, a on już zdążył wykonać do mnie z pól tysiąca połączeń, które za każdym razem odrzucałam. Wgapiłam się w morze, które było przede mną i rozmyślałam nad słowami Fermina. Od początku wiedziałam, że do nich nie pasuje. Nie pasowałam do takiego życia.

Mimo, że Hiszpania była bardzo ciepłym krajem, to niektóre dni były zimne, tak jak na przykład ten. Wiatr rozwiewać moje włosy, a łzy na policzkach wysychały szybciej niż bym tego chciała. Aktualnie byłam tak rozbita, że mogłam zamarznąć na tych cholernych schodkach, a przy okazji wszystkie moje problemy by zniknęły.

Moja komórka ponownie zawibrowała i uniesłam ją do góry, a na ekranie rozświetliło się imię mojego brata. Przewróciłam tylko oczami odrzucając połączenie i schowałam telefon do tylniej kieszeni spodni.

— zgubiłaś się, Madison López?

Usłyszałam obcy głos i od razu podniesłam głowę aby zobaczyć kto do mnie mówi.

Brat Arii.

— sorry, ale my się chyba nie znamy. — mruknęłam i wzrokiem wróciłam na morze.

— ale możemy. — odpowiedział szybko.

Wiedziałam, że on coś ode mnie chce.

— możemy pogadać? Jestem Kayden tak w ogóle.

— kurwa, chuj mnie to obchodzi, i daj mi spokój, okej? — wyrzuciłam ręce w powietrze. — myślisz, że nie widziałam jak na mnie patrzyłeś na tym całym spotkaniu? Teraz to wyglądasz jakbyś był naćpany.

Chłopak przysiadł obok mnie, a ja odsunęłam się jak najdalej niego.

— co ty sie tak boisz? — parsknął. — wyluzuj.

— myślisz, że łatwo jest się nie bać najebanego gościa, który wygląda jak psychopata? — spytałam, nie oczekując na odpowiedź. — pójdę już.

Podniesłam się ze schodka i już chciałam odejść, ale chłopak złapał mnie za ramię i odwrócił w moją stronę.

— najpierw pójdziesz ze mną, przy okazji napijesz się czegoś. — uśmiechnął się.

— zabieraj ode mnie te ręce, albo napiszę do Arii. — ostrzegłam go i już złapałam za telefon.

— a proszę bardzo. — parsknął śmiechem i popatrzył na moją rękę.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i sprawnym ruchem go odblokowałam. Wybrałam czat z Arią i zaczęłam wystukiwać do niej wiadomość z teraz drżącymi rękoma.

Kayden nie zamierzał chyba długo czekać i po prostu wyrwał mi telefon i podniósł go do góry, tak, że nie mogłam go dosięgnąć.

— oddaj mi to. — syknęłam do niego.

— najpierw pojedziesz gdzieś ze mną.

— chyba śnisz, oddaj mi ten jebany telefon! — krzyknęłam, a dłoń chłopaka automatycznie powędrowała na moje usta.

— szkoda, że twoich pięknych, malinowych ust nie mogłem zamknąć w pocałunku. — zrobił smutną minę. — może innym razem.

— chyba kurwa śnisz. — prychnęłam i pokręciłam głową z niedowierzaniem.

— już się zamknij i chodź. — mruknął i pociągnął mnie za ramię w stronę jakiegoś auta.

Mijał nas właśnie jakiś facet. Mogłam krzyknąć po pomoc.

Może by mnie uratował.

Kayden chyba wiedział co chciałam zrobić i szybko odwrócił mnie w swoją stronę, mocno mnie przy tym szarpiąc.

— zamknij mordę, albo dostaniesz nowe dziary na rękach, bo te co masz to chyba ci się już znudziły.

Podeszliśmy do białego auta i wepchnął mnie do środka na tylnie siedzenia, a po chwili usiadł na miejscu i odjechał w nieznanym mi kierunku. W sumie żadnego kierunku tutaj nie znałam.

— jak ludzie się dowiedzą będziesz miał przejebane. — odezwałam się patrząc na szybę.

— niby od kogo? — parsknął śmiechem  poświęcając całą uwagę jezdni — mówiłem ci, stul pysk albo nowe dziary na rękach albo na twarzy dostaniesz.

***

— rozgość się, Madison. Posiedzisz tu trochę. — mruknął Kayden kładąc swoją dłoń na moich plecach, która po chwili zjechała na moje pośladki.

—nie dotykaj mnie. — natychmiastowo odskoczyłam, gdy poczułam jego dotyk.

— zaraz przyniosę coś po czym oboje się zrelaksujemy. — kciukiem pogładził mój policzek, po którym spłynęła łza, gdy Kayden zniknął za drzwiami w jakimś pomieszczeniu.

Jedyne o czym teraz marzyłam to znaleźć się w domu mojego brata i jego dziewczyny. Marzyłam o tym, żeby to tylko był chory sen, po którym się obudzę, a wszystko będzie jak dawniej.

— mam już, chodź. — powiedział chłopak pokazując mi biały woreczek.

Pokiwałam lekko głową i poszłam w stronę pomieszczenia, w którym znajdował się chłopak.

The best plaster is him. ||  𝐏𝐚𝐛𝐥𝐨 𝐆𝐚𝐯𝐢𝐫𝐚.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz