8

105 4 1
                                    

Kiedy rano się obudziłam i otworzyłam oczy, obok mnie nie było chłopaka. Nie było po nim nawet najmniejszego śladu.

Po tym jak się przebrałam i pomalowałam od razu zeszłam na dół. Z salonu dochodziły głośne rozmowy więc podążyłam w tamtą stronę. Kiedy znalazłam się w zasięgu wzroku, i wszyscy popatrzyli na mnie, rozmowy uchichły.

— cześć? — powiedziałam niepewnie i brzmiało to bardziej jak pytanie niż normalne słowo.

— możemy wiedzieć gdzie ty wczoraj byłaś? — zapytał mnie trochę zdenerwowany Fermin.

— Fer, nie jesteś moim ojcem, żebym musiała ci wszystko mówić. — przypomniałam mu.

— chyba mam prawo wiedzieć, że moja młodsza siostra wylądowała w Madrycie, a do domu przyjechała dopiero o drugiej w nocy, mam rację? — skrzyżował ręce na piersiach.

Przez chwilę nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Wpatrywałam się w osłupieniu na Fermina, który czekał na jakąś moją reakcję.

— skąd... — wyszeptałam tylko jedno słowo bo od razu Fer mi przerwał.

— internet. — mruknął jedynie i podał mi swój telefon.

Nowa dziewczyna Jude'a Bellinghama?

Zdjęcie jak przytulam się z Bellinghamem, gdy gratulowałam mu wygranej.

Tak prawdopodobnie wygląda nowa dziewczyna gwiazdy Realu Madryt!

Moje zdjęcie w koszulce Realu.

Nowa partnerka Bellinghama! Mamy parę dowodów, które wskazują, że tą dwójkę coś łączy.

— chcesz nam coś wyjaśnić?

— Jezu, byłam na tym meczu tylko dlatego że Jude mnie zaprosił. — teraz byłam bardziej pewna siebie. — przecież wiecie, że nie będę, na każdym jego meczu. — skrzyżowałam ręce na piersiach. — a tymbardziej nie będę chodzić w koszulce Realu. Założyłam ją tylko raz i chyba nie zamierzam więcej.

Każdy z tutaj zebranych nie wyglądał na przekonanego co do moich słów. Niestety. Nawet Pedro i Aria.

— wyjdź stąd. — powiedział w końcu Fermin.

Wyglądał na poważnego i przekonanego co do swoich słów.

— czy tu żartujesz? — pokręciłam głową z niedowierzaniem.

— proszę cię, abyś wyszła stąd, Madison. Nie rozumiesz czegoś? — spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, a w moich oczach stanęły łzy.

Nikt na to nie zareagował. Każdy wydawał się jakby miał w słowa starszego Lópeza.

Tak jak chciał, tak postąpiłam. Ruszyłam w stronę wyjścia, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek i to uniemożliwił. Odwróciłam się i zobaczyłam Gaviego.

— czy ty jesteś kurwa poważny? — słowa te skierował tylko do Fermina. — stary, mówisz tak do swojej młodszej siostry.

Fer za to wydawał się niezbyt wzruszony słowami bruneta, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

— ja już się zbieram, nic tu po mnie. — uśmiechnęłam się sztucznie i brunet poluzował lekko uścisk przez co mogłam normalnie zabrać rękę.

Powolnym krokiem wyszłam z salonu i podążyłam w stronę wyjścia z domu.

Nawet nie wiedziałam dokąd pójść, nie miałam dokąd. Nie znałam tego miasta w ogóle.

The best plaster is him. ||  𝐏𝐚𝐛𝐥𝐨 𝐆𝐚𝐯𝐢𝐫𝐚.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz