Następnego dnia obudził mnie głos mojego brata. Kiedy nie reagowałam postanowił ściągnąć ze mnie kołdrę i rzucił we mnie poduszką na co gwałtownie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
— czego ty chcesz? — jęknęłam i teraz to ja rzuciłam w niego poduszką. — jest dopiero piąta. — powiedziałam do niego z wyrzutem patrząc na zegar wiszący nad drzwiami.
— idziemy biegać, młoda. — powiedział i się zaśmiał. — chłopaki już czekają na dole, zbieraj się.
— co? Jakie chłopaki? — zapytałam lekko zdezorientowana.
— Balde, Torres, Pedri i Gavi. — mimowolnie na wzmiankę o Pedrim się uśmiechnęłam, ale tak szybko jak uśmiech na mojej twarzy się pojawił to tak szybko zniknął. Przez nazwisko „Gavi". — znaczy no, jeszcze nie ma Gaviry.
— będę za kilka minut. — powiedziałam z lekko zachrypniętym głosem i gdy Fer zniknął za drzwiami podniosłam się z łóżka.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej granatowy komplet sportowy, który składał się z granatowych kolarek do połowy uda i krótkiego topu o tym samym kolorze. Rozczesałam na szybko włosy i związałam je w w niskiego koka. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół i zauważyłam czekających wspomnianych mężczyzn przez Fermina.
— Gaviry nie ma? — zapytałam patrząc, na każdego z osobna
— zaraz powinien przyjść. — wzruszył ramionami Pedri, a po chwili w drzwiach wejściowych pojawił się chłopak. — o wilku mowa.
— lecimy. — powiedział Fer zmierzając w stronę drzwi.
— czekajcie... — wzrok Gaviry utkwił we mnie i uniesłam pytająco jedną brew. — ona biega z nami?
— przez najbliższy czas tak będzie, musisz się przyzwyczaić kochany. — wzięłam od Fermina jedną butelkę i ominęłam w przejściu Pabla. — no chodźcie, a nie stoicie jak pachołki. — ponagiłam ich i rozłożyłam ręce.
— już idziemy, królowo. — prychnął Balde na co uderzyłam go w ramię.
***
— długo jeszcze? — jęknęłam po kilkunastu minutach biegu.
— co, kondycja ci siada? — zaśmiał się ze mnie Gavira i napił się wody.
— nie, ale żeby tobie zaraz coś nie siadło. — prychnęłam i pobiegłam trochę szybciej tak żeby go wyprzedzić.
Po zakończeniu porannego biegania najpierw poszłam do mojego pokoju po ubrania, a następnie udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic, bo czułam się fatalnie.
Po ogarnięciu się, poszłam do pokoju i opadłam na łóżko przylegając do miękkiego materaca.
Chwyciłam za telefon, który leżał na szafce nocnej i włączyłam Instagrama. Widziałam, że kilka osób mnie zaobserwowało co zdarzało się bardzo rzadko. Od razu weszłam w powiadomienia i zobaczyłam coś czego nie spodziewałam się zobaczyć.
alejandrobalde zaczął/zaczęła Cię obserwować.
pedri zaczął/zaczęła Cię obserwować.
ferrantorres zaczął/zaczęła Cię obserwować.
jkeey4 zaczął/zaczęła Cię obserwować.
I ostatnie, które najbardziej mnie zdziwiło, i w które wpatrywałam się najdłużej.
pablogavi zaczął/zaczęła Cię obserwować.
pablogavi lubi Twoje zdjęcie.
Zdjęcie, które wstawiłam z moimi byłymi przyjaciółmi w sylwestra trzy lata temu. Uwielbiałam imprezy i tego typu rzeczy, ale przestałam imprezować odkąd moja mama zachorowała na tą jebaną białaczkę, i wtedy moje życie się zmieniło o 90°, a gdy już zamieszkałam u Fera, zmieniło się o kolejne 90°.
CZYTASZ
The best plaster is him. || 𝐏𝐚𝐛𝐥𝐨 𝐆𝐚𝐯𝐢𝐫𝐚.
RomanceMadison López jest pół angielką i pół Hiszpanką. Jej ojciec znęcał się nad nią, jej bratem i matką, która zerwała z nim gdy Madison miała osiem lat. . Gdy miała siedemnaście lat, jej mama zachorowała na białaczkę, i zmarła po dwóch miesiącach walki...