Rozdział XX

91 9 0
                                    

         ~ Ten, który był wrogiem ~

Kilka godzin wcześniej...

Valtor

Chłodne powietrze dnia otulało balkon, w którego cieniu stałem. Mój ciemnym płaszcz, kontrastował z jasnym niebem. Byłem zamyślony, wciągając świeże powietrze w płuca, jednak w sercu tliła się ciemna myśl. Nagle, w powietrzu uniósł się czerwony płatek róży otoczony płomieniami. Uważnie go obserwowałem, a jaskrawe kolory tańczące w powietrzu przyciągały mój wzrok. W mój umysł wpłynęła wiedza o pewnej legendzie – to był Ognisty Kwiat Odrodzenia, symbol nadziei, że osoba, która go ujrzy, powróci tam, gdzie jej miejsce. Uśmiechnąłem się w duchu, czując dreszcz ekscytacji. Zaciskając dłoń, odzianą w czarną rękawiczkę, wyciągnąłem ją w stronę płatka. Moja energia skupiła się w jednym punkcie, a z palców wydobył się mrok. W chwilę później płatek rozpadł się na drobne kawałki, a jego piękno zamieniło się w popiół, który unosił się w powietrzu.

Uśmiechnąłem się z satysfakcją.
"Czarodziejki są tak naiwne" — pomyślałem.
"Wierzą, że ich moc i nadzieja mogą przezwyciężyć wszystko.
Wiedziałem, że tylko czas pokaże, jak bardzo się myliły..."

                         
Bloom, Czarodziejka której pragnąłem od tak dawna, stała teraz obok mnie. Nasze spojrzenia spotkały się, a ja nie mogłem powstrzymać namiętności, która we mnie kipiała. Pochyliłem się i pocałował ją, delikatnie, ale zdecydowanie. Czułem, jak jej usta odpowiadają na mój pocałunek, choć wiedziałem, że w jej sercu była mieszanka emocji, w tym także nienawiść.

Czy to możliwe, że w końcu ja, Wielki Czarnoksiężnik, mam Bloom w moich ramionach? Smak jej ust jest jak magia sama w sobie, słodycz, której nigdy nie chciałem dać jej odczuć, a jednak teraz nie mogę się powstrzymać. To właśnie te chwile sprawiają, że cieszę się, iż żyję. A jednak wiem, że to złudzenie, chwila, która może prysnąć jak bańka mydlana.

Patrzy na mnie z takim zamętem w oczach. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem dla niej znienawidzonym wrogiem.
Ale widzę też coś więcej: pragnienie, którego nie umie opanować. Dlaczego nie możemy po prostu tak trwać? Dlaczego nie możemy ukryć się przed światem, gdzieś, gdzie nasze przeznaczenie zapisane w kłamliwych księgach i obowiązki nie mają znaczenia?

Chwile takie jak ta są tak krótkotrwałe. Wszystko, czego teraz pragnę, to by mogła zneutralizować tę nienawiść. Ale wiem, że to niemożliwe. O! Ironio losu, ile razy walczyliśmy, a teraz stoimy tu razem.
Ach, Bloom... jej dotyk jest jak ogień, który pali moje demony wewnętrzne, kwestionuje moje cele, moje istnienie. Wieczorem zaś powróci wszystko do normy, wrócimy na swoje pozycje – ja przeciw niej, Ona przeciw mnie.

W tej chwili, ten błysk zakłopotania w jej oczach, ten moment namiętności – to jest to, co sprawia, że moje zimne serce bije mocniej. Czy naprawdę można w tej chwili znaleźć miejsce dla miłości i wojny w jednym?

Nagle pojawiły się Winx. Na balkonie również wyrosła bariera magiczna, oddzielająca nas od świata zewnętrznego.
Cały czar prysnął.
Mogłem zobaczyć je, ale one nie mogły zobaczyć nas. Dla Bloom ten widok oznaczał powrót do rzeczywistości – do jej obowiązków, do walki. Jej wzrok stał się zdecydowany, ale wciąż widziałem w nim resztki naszego pocałunku. Starałem się ją zatrzymać, wiedząc, że gdy odejdzie, ta magiczna chwila zniknie na zawsze.

Nie idź...— wyszeptałem, choć nie wymówiłem tych słów.

Nie mogłem teraz pozwolić, by wróciła do nich, nie po tym wszystkim. Czarodziejka próbowała się uwolnić, ale jej ręka pozostała w moim uścisku. Konflikt wewnętrzny w niej był niemal namacalny. Byliśmy na krawędzi przepaści. Każdy zmierzający ku zgubie na naszym własnym kursie.

𝘡𝘢𝘯𝘪𝘮 𝘊𝘪ę 𝘴𝘱𝘰𝘵𝘬𝘢ł𝘦𝘮                   𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz