Rozdział VII

1.4K 54 8
                                    

               ~ Niebo w łzach ~

Bloom

Noc była zimna i mroczna, gdy wracałam do Alfeii. Chłodne powiewy wiatru smagały moją twarz, przypominając mi o niedawnym spotkaniu.
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że rozmawiała z Valtorem – wrogiem, którego już dawno temu zniszczyłam. Moje myśli krążyły wokół tego, co wydarzyło się w lesie.

Czy to możliwe, że Valtor naprawdę powrócił? A może to tylko moja wyobraźnia?

Wszędzie wokół było cicho, zbyt cicho jak na noc pełną magii. Uniosłam rękę i zobaczyłam, jak żółte i pomarańczowe światła migoczą w mej dłoni. To była moja moc, jednak dzisiejszej nocy czułam się zupełnie bezbronna.
Myśli o nim nie dawały mi spokoju.

Gdy weszłam do Alfeii, natychmiast udałam się do swojego pokoju, starając się prześlizgnąć korytarzami niewidzialna dla innych.
Nie chciałam, aby Winx wiedziały o moich niepokojach.
Jak miałam im powiedzieć, że może naprawdę powrócił ktoś, kogo już raz pokonałam?
Ktoś, kogo poraz drugi zniszczyłyśmy wspólnie?
Czy nie pomyślą, że oszalałam?

Dotarłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
Z ulgą pozbyłam się skrzydeł i sukienki, zamieniając je na miękką, ciepłą piżamę.
Spojrzałam na łóżko, gdzie mój przyjaciel, króliczek Kiko, już czekał.

— Czyżby Valtor powrócił? — szeptałam do siebie, siadając na łóżku.
— A może to tylko złudzenie?
Moje obawy i lęki może po prostu uwidoczniają rzeczy, które dawniej były rzeczywistością?

Pogłaskałam delikatnie Kiko, czując, jak jego futerko koi moje zmęczone dłonie. Zmęczenie w końcu mnie ogarnęło, ale w głowie wciąż kotłowały się pytania bez odpowiedzi. Wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić własne myśli.

— Nie mogę powiedzieć o tym Winx — mruknęłam do siebie, wkładając głowę w poduszkę.
— Co, jeśli tylko panikuję bez powodu? Nie chcę ich martwić.

Myśli o dawnym wrogu wprawiały mnie w niepokój, jednak najbardziej niepokojąca była w tej chwili rana na moim kolanie, krwawiąca i sprawiająca ból przy każdym ruchu.

Kto by pomyślał, że przejmę się tym Czarnoksiężnikiem tak bardzo, że znów zapomnę o sobie?

Pochyliwszy się z sykiem bólu, powoli wstałam zmierzając w kierunku łazienki, z której przyniosłam apteczkę.

Po co mi moce uzdrawiające, skoro nie mogę ich używać, kiedy są najbardziej potrzebne?

Usiadłam na skraju swojego łóżka. Otworzyłam apteczkę, wyjęłam to, co było mi potrzebne, i zaczęła przemywać swoją ranę bawełnianym wacikiem nasączonym antyseptykiem.
Ból był nieznośny, ale wytrwale kontynuowałam opatrunek. Właśnie wtedy, gdy wiązałam bandaż wokół swojego kolana cienkim, starannie złożonym paskiem materiału, drzwi mojego pokoju otworzyły się cicho, a wewnątrz stanęła Flora.

— Bloom! — wykrzyknęła z zaniepokojeniem w głosie, podbiegając do mnie.
Chyba zauważyła moją ranę, bo rzadko kiedy podnosiła głos.
— Co się stało?

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zza ramienia Flory wyskoczyła mała, wróżka – Lockette. Migocząca drobina światła unosiła się nad włosami dziewczyn.

𝘡𝘢𝘯𝘪𝘮 𝘊𝘪ę 𝘴𝘱𝘰𝘵𝘬𝘢ł𝘦𝘮                   𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz