Rozdział VI

1.6K 54 6
                                    

 
    ~ Zanim poznałem twoje imię ~

Bloom

Noc była ciemna i tajemnicza, kiedy unosiłam się powoli nad Głębokim lasem.
Księżyc niemrawo oświetlał mi drogę, a srebrzyste promienie zdawały się tańczyć na liściach drzew, tworząc cienie, które przypominały zniekształcone postaci.
Coś nieodgadnionego przyciągało mnie w głąb tego mrocznego miejsca, jakby las wzywał mnie do siebie, szepcząc moje imię.

Zawisłam na chwilę nad polaną, gdzie mgła snuła się niczym aksamitny dywan pod moimi stopami. Myśli o ostatniej, nieudanej randce ze Sky'em nawet teraz kłębiły się w moim umyśle, a serce ściskało się z bólu i rozczarowania. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego wszystko poszło tak źle.

Sky...dlaczego to się tak skończyło?
Byłam pewna, że wszystko pójdzie świetnie... Czy to moja wina?
Czy coś zrobiłam nie tak?
Czuję się taka zagubiona.

Unosiłam się w ciszy, kiedy nagle poczułam zimny dreszcz przebiegający po plecach. Powietrze wokół mnie zgęstniało, a ciemność nabrała niemalże namacalnej formy.
Rozejrzałam się z niepokojem.
Gałęzie drzew były grube i splątane, tworząc imponujący baldachim, który zatrzymywał większość księżycowego światła.
Liście szeptały w rytmie wiatru, jakby las miał swoje własne, tajemnicze sekrety.

Delikatnie opuściłam się na ziemię, pozwalając, by moje stopy zetknęły się z chłodną trawą. Serce biło szybciej, a w powietrzu czuć było coś, czego nie potrafiłam określić. Mimo że byłam czarodziejką, czułam się tu mała i bezbronna.
Gdy nagle z gęstych cieni wyłoniła się postać, jego złote włosy i lodowosrebrne oczy błyszczały w ciemności. Aura, którą przyniósł wraz ze swoim przybyciem, była mroczna, ale zarazem zjawiskowa, jakby miał w sobie tajemnicę wieków.
Uśmiechnął się lekko, zbliżając się do mnie, a ja zdałam sobie sprawę, że jego przybycie nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Tak, jakbym wiedziała, że go tu spotkam, jakbym była tego pewna, mimo iż rozum nie pozwalał mi zapomnieć wspomnień związanych z dniem jego zniszczenia. On nie mógł tutaj naprawdę być, to było po prostu niemożliwe. Na własne oczy widziałam, jak każda część jego ciała i duszy obraca się w pył, a mimo to stał tu przede mną

Czy powinnam zacząć się martwić?

— Witaj, Bloom — zaczął, jego głos brzmiał jak szmer wiatru niesiony przez niezmierzone przestrzenie.
— Czyż nie uważasz, że miejsce to jest odpowiednie na takie spotkanie?

Podniosłam głowę, spojrzałam na niego z gniewem i determinacją, choć serce biło szybciej z niespodziewanych emocji.
W głębi duszy czułam, że możemy się tutaj spotkać, nawet jeśli wszystko, co się wydarzyło w ostatnim czasie, zaprzeczało temu, a jednak znów, prawie nieświadomie, moje ciało reagowało na jego obecność w ten sposób.

— Valtorze, nie próbuj mnie omamić swoimi sztuczkami.
Znam twoje zło, wiem, jakim jesteś potworem — odpowiedziałam twardo, choć cień wątpliwości mnie trawił.
Czarnoksiężnik zbliżył się jeszcze bardziej, jego twarz zbliżyła się do mnie, a ciepły oddech otulił moją skórę.

Dlaczego całe moje ciało w ciągu kilku sekund zesztywniało, jakby uwięzione w bryle lodu, podczas gdy ogień płonął we mnie, wypełniał mnie od środka?

— Och, Bloom, Ty naprawdę myślisz, że jestem potworem? Jakże się mylisz. Nie jestem kimś, kogo powinnaś unikać.
Jestem Twoim przeznaczeniem — powiedział, a w jego oczach zobaczyłam coś więcej niż tylko ciemność – było tam uznanie, było tam coś, co na krótką chwilę wzruszyło moje serce.
— Nie potrzebujesz światła, żeby być szczęśliwa. Nikt nie zrozumie Cię tak jak ja — poczułam nagły impuls odpowiedzi, mój głos był nieco drżący, ale pełen determinacji.

𝘡𝘢𝘯𝘪𝘮 𝘊𝘪ę 𝘴𝘱𝘰𝘵𝘬𝘢ł𝘦𝘮                   𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz