I

231 5 3
                                    

Zuza wróciła do Warszawy po trzech latach spędzonych w Anglii. To była decyzja, którą podjęła z wieloma emocjami – radością, tęsknotą, a także lekkim lękiem. Miasto, w którym spędziła swoje studenckie lata, miało dla niej wiele znaczeń. W Warszawie wszystko wydawało się znajome, ale jednocześnie obce. Każda ulica, każdy zakątek przypominał jej o najszczęśliwszych momentach, ale także o tym, co straciła, gdy zdecydowała się wyjechać.

Przyjazd zbiegał się akurat z urodzinami Vivi, jej byłej przyjaciółki z liceum. Vivi organizowała imprezę w swoim przytulnym mieszkaniu w centrum, które pamiętała jako miejsce wielu radosnych chwil. Zuza ubrała swoją ulubioną sukienkę – czarną, z koronkowymi wykończeniami, której noszenie dodawało jej pewności siebie. Z drżeniem serca stanęła przed drzwiami mieszkania, w którym dawno nie była. Po chwili wahania zapukała.

Zuza weszła do mieszkania Vivi, a kiedy tylko przekroczyła próg, ogarnął ją ciepły, przyjazny klimat imprezy. Wszędzie wokół było słychać śmiechy i radosne rozmowy. Szybko dostrzegła Vivi, która kręciła się w kuchni, nakładając kawałki pizzy na talerz dla gości.

— Zuza! — zawołała Vivi, widząc ją w drzwiach. — W końcu jesteś! Jak dobrze, że przyszłaś!

— Hejjj Vivi!!! — odpowiedziała Zuza, uśmiechając się, ale zmieszanie wciąż ją trzymało. — Super cię znowu widzieć!!

Zuza podeszła bliżej, przytulając ją na powitanie. Poczuła ciepło dawnych wspomnień.

— Jak było w Anglii? — spytała Vivi - Nawet nie wiesz jak się stęskniłam!! - rzuciła wzmacniając uścisk tak, że Zuza poczuła jakby jej organy wewnętrzne właśnie się zgniatały.

— W porządku, to kompletnie inny świat niż Warszawa. Ale wiesz, brakowało mi jej mimo wszystko. A w szczególności was.

– Aaaa~ To słodkie.

-– A tak w ogóle... — zaczęła zmartwiona, a jej głos lekko drżał od emocji. — Jasia będzie?

– Umm.. Parę minut temu się tu zjawiła, a czemu pytasz?

Zuza poczuła, jak serce jej zamarło na dźwięk imienia Janiny. Wspomnienie byłej dziewczyny wciąż było świeże, a emocje, które towarzyszyły zakończeniu ich związku, powracały jak echo. Choć minęły już trzy lata, gdy tylko pomyślała o Jasi, odczuwała mieszankę smutku i tęsknoty.

— Chciałam się upewnić... — odpowiedziała powoli, starając się ukryć swoje zaniepokojenie. — Nie wiem, czy jestem gotowa, żeby ją zobaczyć.

Vivi spojrzała na Zuze z wyczuciem, jakby dostrzegała coś więcej w jej oczach. — Rozumiem. Ale wiesz, to tylko impreza. Możesz po prostu do niej nie podchodzić, jeśli nie czujesz się komfortowo.

Zuza skinęła głową, czując na plecach lekki dreszcz. Chciała być silna, ale strach przed zderzeniem z przeszłością nagle wydawał się przytłaczający. Przecież Janina była dla niej ważna, ale ból po rozstaniu wciąż był żywy w jej pamięci.

Vivi, wyczuwając, że temat może być drażliwy, odwróciła rozmowę. — Dobra, chodźmy na zewnątrz, tu jest za gorąco! Mamy piękny wieczór, a na balkonie jest tak przyjemnie.

Zuza uśmiechnęła się, wdzięczna za zmianę tematu. Wyszły na taras, gdzie delikatny wietrzyk otulił je, a lampiony wiszące nad głowami dawały ciepłe światło. Zuza zaczęła czuć się bardziej swobodnie w tłumie znajomych twarzy. Ludzi, za którymi tak bardzo tęskniła przez te trzy lata.

W pewnym momencie drzwi do mieszkania się otworzyły, a do środka weszła Janina. Ubrana w prostą, ale elegancką sukienkę, miała na sobie uśmiech, który Zuzie wydawał się znajomy i obcy jednocześnie. Serce jej zabiło mocniej, gdy ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Janina wyglądała tak, jak ją zapamiętała – z długimi włosami zalotnie opadającymi na ramiona i oczami, które zawsze zdawały się rozumieć najgłębsze uczucia.

Kiedy ich spojrzenia się spotkały Jasia spojrzała na nią z zimnym, bezdusznym spojrzeniem. Zdawało się, że wciąż miała jej za złe to co zrobiła. Jasia nigdy nie wybaczyła jej wyjazdu do Anglii, ani tego co zrobiła przedtem.

W miarę upływu czasu, kolejne piwo trafiało do jej szklanki, a ona sama wciągała się w kolejne żarty i rozmowy. Spędzali czas na wspólnym tańcu, śpiewając dawne hity. Muzyka rozbrzmiewała z głośników, a każdy utwór przypominał im czasy liceum.

Nie zauważyła, gdy jedno piwo zmieniło się w kilka mocniejszych drinków. Nagle wszystkie barierki, które miała, zniknęły.

Jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Gdy poczuła, że jej żołądek zaczyna się kręcić, usiłowała ignorować dyskomfort. Nie wiedziała, na co się decyduje, pijąc kolejnego drinka.

Wybiegła do łazienki, czując, jak rozkołysany świat zaczyna się kręcić wokół niej. Z wielkim wysiłkiem otworzyła drzwi i weszła do dusznego pomieszczenia. Wszystko, co piła, wracało do niej w postaci intensywnych nudności. Kolory zlały się w mgłę, a dźwięki z imprezy oddalały się, stając się tylko echem. Zuza czuła się jak w pułapce, osaczona przez wspomnienia i błędne decyzje.

Zuza stała w dusznej łazience, opierając się o zimną ścianę. Łazienka była niewielka, a migające światło nad lustrem dodawało całej scenie surrealistycznego klimatu.

Po intensywnej walce z alkoholem poczuła ulgę, ale jej umysł wciąż był wykończony. W lustrze ujrzała swoje odbicie – rozmazany makijaż, z przymrużonymi oczami i rozczochranymi włosami. Nie poznawała siebie.

Mijały minuty, może godziny, kiedy w końcu odbiła się od ściany i podeszła do drzwi, by wydostać się z tego małego mroku. Otworzyła je i zgrzytając metalem, nagle stanęła twarzą w twarz z Vivi.

— Zuza? Co się stało? — zapytała zdezorientowana.

Zuza westchnęła, próbując odzyskać kontrolę nad sobą. — Nic, tylko... za dużo wypiłam — odpowiedziała, próbując się uśmiechnąć, ale to bardziej wyglądało na grymas.

Vivi, widząc stan Zuzy, zwróciła się do grupy znajomych, którzy stali w przejściu. — Chłopaki, ktoś mógłby ją zawieźć do domu? Ktoś jeszcze może jechać, czy nie?

Gdy wymieniała spojrzenia z innymi, Zuza poczuła paniczny niepokój. Zdawało jej się, że wszyscy wpatrują się w nią, oceniając jej sytuację.

Ktoś z tłumu zaczął się śmiać, a inni jedynie wzruszyli ramionami, świadomi, że nikt z gości nie miał ochoty dodatkowo się angażować. Atmosfera stała się oschła, a Zuza poczuła, jak rosła w niej frustracja.

Vivi znowu spojrzała na Zuzę. — Może Jasia? — zasugerowała ostrożnie, zauważając, że ich relacja była teraz bardziej napięta.

— Nie jestem pewna... — wtrąciła Zuza niepewnie, a jej głos brzmiał cicho. — Jasia mnie nie znosi...

— Ale wiesz co, trzeba ją spróbować znaleźć. — stwierdziła Vivi. — W końcu trzeba zaryzykować.

Vivi ruszyła z rozmówcami w stronę kuchni, a Zuza poczuła, że serce jej przyspiesza. Nie miała pojęcia, jak Jasia zareaguje na jej prośbę o podwiezienie do domu. W kucniętej odległości od tłumu, Zuza zadrżała.

Ostatecznie Vivi wróciła z Jasią, która wyglądała na niepewną, ale gotową do pomocy. Przybyła, spojrzawszy na Zuzę z mieszanką emocji na jej twarzy.

— Zuza? — powiedziała nieufnie. — Co się stało?

Zuza spojrzała na nią, jej oczy były pełne żalu. — Dałabyś radę podwieźć mnie do domu? Proszę.

— Còż... — odparła z głośnym westchnięciem. — Niech ci będzie.

Zuza z podziękowaniami spojrzała na Jasie i ruszyły w stronę wyjścia, gdzie czekał samochód.

when we meet again • wlwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz