II

115 3 1
                                    

[ 3 lata temu: ]

Wewnątrz samochodu zapach waniliowego powietrza zmieszany był z przygnębiającą ciszą. Zuza siedziała z tyłu, wpatrując się w walizki, które leżały obok niej, pełne wspomnień i złości. Jasia trzymała ręce na kierownicy, starając się zapanować nad emocjami. Po chwili ciszy Jasia złamała milczenie.

— Nie mogę w to uwierzyć, Zuza. Jak mogłaś mi to kurwa zrobić? — jej głos był stłumiony przez nutę rozczarowania i smutku, a zarazem złości.

Zuza odwróciła się na chwilę, jej oczy były pełne żalu. — Jasia, to nie tak! Wiem, że zawiodłam, byłam głupia, nie wiem, co mnie podkusiło...

Jasia poczuła, jak jej serce się kurczy. — Zdradziłaś mnie z Bartoszem! Z moim przyjacielem. Jak mogłaś to zrobić i jeszcze mieć czelność mówić, że to nie tak? Bo co kurwa, bo z facetem to nie zdrada?

Zuza westchnęła — Wiem, jestem okropna. I nie wybaczę sobie tego, ale proszę, nie zrywaj ze mną w taki sposób... Po tych wszystkich chwilach...

Jasia spojrzała przez okno, dostrzegając zaśnieżone drzewa mijające w mroku. — Chwile? Jakie chwile? Rozjebałaś mi całe życie! Tyle dla ciebie poświęciłam, a ty to wszystko zrujnowałaś. Nienawidzę cię.

— Jasia... — Zuza zaczęła, ale Jasia nie chciała jej słuchać. Przez głowę przechodziło jej tysiące myśli, spisujących całą historię ich związku. Wspólne rozśmieszanie się przy filmach, głębokie rozmowy w nocy, marzenia o przyszłości... A teraz wszystko to wydawało się jedynie odległym wspomnieniem.

Nagle Janina zjechała samochodem na bok i zaparkowała przy polu.

— Czemu się zatrzymałaś? — spytała Zuza, jednak ta jej nie odpowiedziała. Cisza znowu zapadła.

Jasia odpięła pasy, po czym wyszła z samochodu trzaskając głośno drzwiami.

— Co chcesz zrobić? — zapytała Zuza, niepewnie spoglądając na Jasie.

Janina, z oczyma za mgłą, szła w stronę torów kolejowych, które biegły w oddali, niewzruszone i niebezpieczne. Zuza spojrzała na nią, czując nagły lód w sercu. Zrozumiała, że nie mogą się rozstać w taki sposób.

— Jasia, gdzie idziesz? — krzyknęła, ale Janina nie zwróciła na nią uwagi. Jej krok był zdecydowany, a w oczach malował się mrok.

Zuza nie myślała dłużej. Wyskoczyła z auta i pobiegła za nią, czując, jak adrenalina przelewa się przez jej żyły.

— Jasia, proszę, nie rób tego! — zawołała, starając się dogonić ją. Krótki dystans, który je dzielił, wydawał się nieskończony.

Janina stanęła na krawędzi torów, a Zuza dostrzegła, jak jej ciało drży. Wyglądała, jakby była w transie, nieprzytomna ze strachu i smutku, które ją otaczały.

— Jasia! — Zdyszana, próbując złapać oddech, Zuza złapała ją za ramię. — Kurwa co ty wyprawiasz!

Janina odwróciła się do niej z maską niedowierzania. — Odpierdol się.

— To niczego nie rozwiąże. — Zuza przyciągnęła ją ku sobie, trzymając mocno za rękę. Nie rób tego.

Janina spojrzała jej w oczy. Niższa mogła dostrzec łzy w jej oczach, po chwili spływające po jej policzkach. Ten widok złamał jej serce.

— Masz rację. Po co mam się zabijać przez takie piździsko jak ty?

— Jasia, nie przesadzaj. Uspokój się. — Zuza powoli zaczęła przyciągać Jasie.

Nie dotykaj mnie, kurwa. rzuciła wyrywając się. Zuza spuściła.

Wzrok i nic nie odpowiedziała. Jej twarz była pełna emocji w tym rozpaczy i żalu. Wiedziała, że wszystko zjebała. Żałowała tego co zrobiła, lecz nie było już odwrotu. Skończyło się babci sranie.

when we meet again • wlwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz