Ze snu wybudziło mnie rozdzierające serce krzyki młodej kobiety. Jednak nikt w zasięgu oczu nie wydawał się być pogrążony w smutku.
O co chodzi? Co tu się do cholery dzieje? Dlaczego ktoś o tej porze nie śpi? A to co przed chwilo się działo zdarzyło się naprawdę? Czy to był tylko sen? Fala pytań zalewa moją głowę.
Przerażona zrywam się do góry. Całe ciało mam oblane potem. Co się ze mną dzieje? Najpierw ten sen, a teraz to. Kolejny raz śni mi się to samo miejsce. Dotychczas nie było to tak realne. Ten ból i emocje. Tym razem było inaczej. Pierwszy raz w tych snach okazali mi się ludzie. Ale czy to na pewno byli ludzie? Pierwszy raz w życiu widzę skrzydlate istoty.
Kim oni są?
- Nie – krzyk przywrócił moją uwagę. - nie wolno wam odbierać mi moich dzieci.
Nie możliwe jest, by o tej porze któraś z nas była poza łóżkiem. Wyjątkiem jest łóżko Avy, które jest puste. Jest tak dlatego, że dzisiaj wypada jej dyżur opiekowania się komnatą Margrabiego. Każdego dnia pracujemy już od samego świtu, a kończymy dzień dopiero, gdy zgaśnie światło w jego komnacie.
- Błagam, nie wy nie możecie. – Kobiecy krzyk nasila się coraz bardziej, a żadna z dziewczyn nie poruszyła się nawet o milimetr.
Powoli i delikatnie podnoszę się z pryczy, aby nikogo nie obudzić. W momencie, gdy stawiam stopy na podłodze, drewno po moim ciężarem wydaje nieprzyjemny dźwięk. Wybudzona ze snu Grace odwraca się w moją stronę i rękoma przeciera twarz.
- Charli, czemu nie śpisz? – Szepta zaspana. – To już ranek? Nie możliwe bym tak długo spała. -Pyta podnosząc głowę z poduszki. Od razu zerkając w stronę okna, jakby miałoby to jej pomóc określić jaka jest pora dnia. Zaspana przeciera oczy.
Za oknem panował mrok. Tylko księżyc i towarzyszące mu gwiazdy dają nam odrobine wytchnienia przed następnym dniem ciężkiej pracy. Tej nocy nie ma nawet ani jednego obłoku na nieboskłonie, który mógłby zamaskować ich piękno.
- Nie, możesz dalej spokojnie spać. – Odpowiadam ściszonym głosem. – idę po szklankę wody. – W tym momencie rozniósł się dźwięk płaczącego dziecka. - Słyszysz to?
- Ale co? - Odpowiada marszcząc czoło. – O co ci chodzi? Ja nic nie słyszę. - Pyta siadając i wycierając twarz, aby lepiej mnie widzieć.
Dźwięki płaczącego dziecka nabierają na sile, a szloch młodej kobiety zdaje się być co raz bardzie dramatyczny. To nie jest możliwe, by tego nie słyszała.
- Ty na prawdę togo nie słyszysz? Przecież ona cierpi. - Uniosła brwi w szoku. Nie wierzy mi. – Charlott, ale nikogo nie słychać. Zobacz wszyscy śpią. – To pytanie dało mi do zrozumienia, że tylko ja słyszę dźwięki dochodzące za drzwi.
– Może wezwiemy lekarza. – Wstała z łóżka i złapała mnie za twarz. – Nie upadłaś albo nie uderzyłaś się w głowę przez przypadek? – Wypytuje mnie oglądając moją głowę, czy nie jestem ranna.
- Nie, nic mi nie jest. – Zdejmuje jej ręce ze swojej głowy. Od razu przyciągam ją do siebie w uścisku, aby dać jej złudną wizję tego, że wszystko jest w porządku. Ale nie jest. Nadal słyszę niepokojące głosy.
– To pewnie ze zmęczenia. – Głaszczę ją po plecach. – Sama wiesz, że ostatnie dni były bardzo pracowite. – Przyciągam ją jeszcze bliżej siebie, aby myślała, że moje słowa są całkowicie szczere. - Dobrze wiesz, że zawsze będę wam wdzięczna po tym jak wraz z Avą znalazłyście mnie zmarzniętą i porzucona w lesie te kilka miesięcy temu. – Szepcze do jej ucha.
CZYTASZ
Innocentia
Viễn tưởngOPIS On stworzony przez Boga. Anioł. Ma za zadanie zwabić, uwieść i z niszczyć owoc grzechu. Ona pół anioł. Pół upadła. Chodź uznawana za uosobienie dobra. Skrywa głęboko w środku w sobie ciemność. Zrodzona z najgorszego grzechu. Ta dójka została...