Rozdział 6 cz. 2

64 6 4
                                    


ON

  Nawet nie ukrywa się z tym, że kradnie butelki z piwniczki. Bez umiaru wypija butelkę jedną za drugą. Obserwuję ją przez ostatnie kilkadziesiąt minut, przez które zdążyła wypić już kolejną butelkę. Jej stan jest adekwatny do tego, ile już wypiła.

  - To nie skończy się dobrze. Wiesz, że ona zawsze miała z tym problem. –

  - Zamilcz - uciszam głos w mojej głowie. – Doskonale wiem co mam robić, a ona musi zrozumieć. Poza tym miałem dać jej odrobinę przestrzeni, jak sam mówiłeś. Jest silna tylko potrzebuje czasu, by pogodzić się z tym co się stało.

  - Taka jest prawda Aniele obiecałem ją strzec i dotrzymam danej jej matce obietnicy.

  - Jesteś jej częścią, a nadal nie wiesz, jak to naprawić. Musisz do niej wrócić. Im dłużej jesteś w moim umyśle tym ona staje się bardziej podatna, a ja staję się coraz bardzie podatny na jej mrok, który nie jest prosty do ujarzmienia. – Odszedł, już mi nie odpowiada. – Do tego pamiętajmy o książętach piekieł.

  Za każdym razem jak staje na nogi, by powiesić odciśnięty materiał z wody. Natychmiast upada na ziemię. Dodatkowo jej stan na pewno jej w tym nie pomaga.

  - Nie widzisz tego jak ona cierpi. – Pyta podchodząc bliżej okna. Obserwuje co dzieje się na zewnątrz.

  - Nicolas. – Mówię patrząc na jego zrezygnowana minę.

  - Nie mogę patrzeć, jak ją traktujesz. - Odwraca się i idzie w stronę drzwi, gdy już ma sięgnąć klamki zatrzymuje go.

  - Dokąd idziesz?

  - Spójrz na nią. – Palcem wskazuje na okno, a za nim widać nieopodal ledwie stojącą na nogach dziewczynę. Jeszcze raz patrzę na jej drobne ciało. Jak zawsze ma racie. – W końcu to się skończy tym, że wpadnie do tej rzeki i się utopi. Dzieje się to od kilku dni, a ty nawet nie masz zamiaru tego ukrócić. – Kładzie dłoń na moim ramieniu. – Bracie nie możesz pozwolić, by wasz błąd doprowadził ją do skraju szaleństwa.

  - Da rade jest silna.

  - W końcu to ją zmęczy i przestanie. – Mówi, a ja nalewam kolejną porcie trunku do szkła.

  - Ile jeszcze ci go zostało? – Pyta zmartwiony wskazując na alkohol.

  - Niewiele, ale to w jakimś stopniu była jej wina. – Wymalowany szok na jego twarzy już w żaden sposób mnie nie zadziwia. - Nie patrz tak na mnie. To ona właśnie wypiła trzy butelki.

  - A dokładnie? – Marszczy twarz - bo ,,niewiele'' wiele mi nie mówi.

  - Zostało osiem. – Biorę kolejny łyk. – Poprawka. Niecałe osiem.

  - Czy ci to wystar...

  - Nie wiem, czy to wystarczy! – Przerywam mu wiedząc co chce powiedzieć. W dłoniach obracam szkło obserwując burgundowy płyn, który momentami przypominający krew.

  - Wybacz mi, ale jesteś moim bratem. - Wyciąga naczynie z moich dłoń. - Martwię się o ciebie. Ostatnim razem to o wiele dłużej trwało, a na o wiele dłużej niż ci się to starczyło.

  - Ale już nie jest tak jak było! – Rozłoszczony poluźniam wiązanie na szyi. Jednak po chwili nerwowymi ruchami ściągam po materiał, by go zdjąć. Wszystkie wspomnienia i myśli przytłoczyła mnie na tyle, że miałem przez moment wrażenie duszenia. - I już nigdy będzie tak jak było.

  - Chodź pomogę ci z tym. – Stawia resztkę napoju na stojącym nieopodal biurku. Chwilę później wraca i kilkoma ruchami rozwiązuje fular.

  - Jeszcze do tego ona dorwała się do moich zapasów.

InnocentiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz