Rozdział 4 cz.1

305 6 10
                                    

Charlott

  Głośne klaskanie wybudza mnie z nagłej ciemności. Rozglądam się dookoła i brakuje tylko jednej osoby. Nie ma już z nami Asmodeusza. Wszystko sobie przypominam. Otrucie, śmierć Gracy i... on wie, że chciałam go otruć. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli ona wypije to wino, to będzie ostania kolacja w jej życiu. Nie sądziłam, że będzie zdolny do tego wszystkiego. Nie mogę o tym myśleć każde z tych wspomnień.

  - Wstań! Zobacz, jak ty wyglądasz. – Mocne szarpniecie wyzwala u mnie wściekłość. – Zabierzcie to zanim zacznie gnić i śmierdzieć.

  Na jego słowa rzucam się w stronę ciała martwej dziewczyny. W tym momencie nic mnie nie interesuje jak będę wyglądać.

  - Nie pozwolę wam jej zabrać. Zostawcie ją. – Odpycham ich ręce od jej ciała - Nie zasłużyła na  taką śmierć.

  Nie zwracając uwagi na krew szczelniej owijam ciało dziewczyny ramionami jakby to miało, by je ochronić.

 Kładę głowę na jej brzuch.

  Katem oka widzę jak najbliższa przyjaciółka zaczyna po kryjomu kłócić się z Nickolasem. Wyglądają na mocno skłóconych. Gdy ta chciała wyjść z szeregu brunet od razu chwyta ja za przedramię. Przyciąga ją do siebie i szepcze coś do ucha. Słysząc jego słowa od razu przygasa w swoim buncie i spokojnie staje w szeregu u jego boku. Robi to, jak gdyby nic się nie stało, a przed chwilą była gotowa mu się postawić.

  - Czy jest ktoś jeszcze na tej sali chętny na bunt. – Chodzi w jedna i druga w zadłuż szeregu służby. - Nikt? Dobrze.

  - Jak ci nie wstyd! - W końcu milczenie przerywa Ava, która już nie wytrzymała i wyszła przed szereg. Zaraz za nią wychodzi Nicholas, który łapie ją za nadgarstek, aby nie zrobiła czegoś co później będzie żałować.

  - Ava, jeśli za chwilę nie opanujesz się. – Odwraca się na piecie, by podejść do niej jak najbliżej. Jej pogardliwy wzrok jeszcze bardziej go rozjusza. - Uwierz nie ręczę za to co cię czeka.

  - Jesteś tego pewien? - Z szeregu wyłamuje się Nick. – Przecież wiesz jak to się skończy. Nic zrobisz. Ona jest tak samo nietykalna jak ja. – Mówi to patrząc prosto w oczy zielonookiego.

 O co tutaj chodzi? Czy tylko ta dwójka wie coś o czym nikt inny tutaj nie ma pojęcia.

  - Jeszcze ktoś podważy moje decyzje, a skończy w taki sam sposób. – Palcem wskazuje w naszą stronę. – Nawet nie wiem czy nie gorzej.

 Leży tam sama. Na tej zimnej, brudnej od krwi podłodze. Jej oczy straciły swój dawny urok i blask.

  Przez rozcięty gorset materiał sukni sunął się odsłaniając kawałek mojego ciała, ale teraz to mój najmniejszy problem. To nie czas na rozmyślanie kto zobaczy moje nagie ciało.

  - A wy nie macie na co się patrzeć świnie! – Każdy z mężczyzn skanuje moje ciało z dzikim pożądaniem w oczach z nadzieją, że zobaczą kolejny fragment delikatnej skóry. Ich wzrok jest przytłaczający, a przy tym równocześnie przerażający. - Macie zejść mi z oczu. każdy z was ma kilka sekund, by zejść mi z pola mojego widzenia.

  - Wszyscy wynocha – Jego krzyk wybudził mnie z letargu, w którym do tej pory byłam. - Wszyscy bez wyjątku

  Wszyscy wychodzą bez zastanowienia. Oprócz tej dwójki.

  Słyszę, jak stawia kolejne kroki. Idzie w naszą stronę. Czuję jak nad nami stoi. Słyszę każdy okoliczny oddech.

 Nie jej i nie mój. Jego.

InnocentiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz