Rozdział 2 cz.1

495 6 6
                                    


Charlott

  Po tym jak kilka dni temu Grace znalazła mnie w podziemiach ani razu nie słyszałam żadnych głosów. Nie zdarzyło się nic co mogłoby wzbudzić we mnie niepokój.

  Siedząc w dużym fotelu szkicuje jakieś bazgroły. Na małych kartkach pojawiają się różne kształty. Robię to jakkolwiek, aby tylko zająć swój umysł. Nie wolno mi zasnąć.

  Bazgroły już nie są tylko bazgrołami. Na kartkach powtarzają się te same elementy, a z każdą kolejną minuta kartka zostaje zapełniona w całości.

 Księżyc, wilk, jezioro, skrzydlata postać i dwa kwiaty.

  Z każdym ruchem ołówka powieki stają się co raz cięższe. Wszystko przysłania mgła.

***

  Przebudziło mnie uporczywe walenie w pokrywę drzwi pokoju, który jest przeznaczony tylko dla służby stróżującej nocą Margrabiemu.

  Wystraszona zrywam się z fotela, w którym przez przypadek zasnęłam, a to nie powinno się zdarzyć. Nie powinnam nawet na moment pozwolić sobie na sen. Co się dzieje? Boże zasnęłam.

  Mając obowiązek pilnowania i służenia nocną porą powinnam być w stu procentach czujna. Nigdy nie wiadomo, czy nagle nie będzie trzeba nagrzewać wodę na napary i innego dziwactwa Pana tego domu. Bywają spokojne noce, a przynajmniej takie bywały. Ostatnimi czasy stał się bardziej podenerwowany i porywczy. Nigdy taki nie był. Zawsze starał się wszelkie problemy i konflikty rozwiązywać, by każda ze stron była zadowolona z rezultatu, ale ostatnio zdanie ludzi straciło znaczenie.

  Często jest tak, że dziewczęta muszą całą noc nasłuchiwać dźwięków dzwonka, aby nie zasnąć, bo to wiązało się z karą. Każda z nas obawia się jego gniewu. Niestety od kiedy służę w tej rezydencji wiele się zmieniło.

  Zanim otwieram drzwi. Poprawiam w lustrze włosy i ubranie, aby nie wyglądać na zaspaną. Nie może się dowiedzieć, że zaniedbałam swoje obwiązki. Brudne od węgla ręce wycieram o wewnętrzną cześć sukni, aby nie było widać co robiłam. Nie zdążyłam do końca poprawić ubrania, a do środka wtargnął wściekły i raczej nie z miłym nastawieniem.

  - Każda twoja ignorancja będzie karana, ale teraz nie mamy na to czasu. – Mocno szarpie mnie za ramie. – Mam dość twojego zachowania. - Zabolało. Dlaczego on to robi? Zwłaszcza po tym co między nami się stało.

  - Ubieraj się zaraz wyruszamy na polowanie. – Powiedział to przez ramie rzucając na podłogę stary materiał. – Dzisiaj przygotuj najsilniejszego ogiera.

  Co jak to wyruszamy? Nie. To na pewno coś mu się pomyliło. On nigdy nie zabiera kobiet na polowanie. Zazwyczaj to najsilniejsi mężczyźni biorą udział w polowaniach na dziką zwierzynę, która żyje w lasach należących do jego ziem.

  - Ale po co Pan... – Nie zdążyłam dokończyć pytania, a poczułam na swoim policzku ostre pieczenie. – Chciałam tylko powiedzieć, że mogę posłać po najlepszych tropicieli. - Cicho szepczę.

  - To ja mówię, kiedy masz coś zrobić, a kiedy nie! – Podniósł głos, a to zawsze oznaczało tylko jedno. Ból. To już nie jest ten sam człowiek, który przyjął mnie pod swój dach i udzielił pomocy, gdy jej potrzebowałam. Pierwszy raz podniósł na mnie rękę. Do tej pory nigdy tego nie zrobił. Jedynym atakiem z jego strony od jakiegoś czasu były słowa i krzyk. Z czasem doszły czyny.

  Wyprowadzenie go z równowagi oznacza atak z jego strony, a to było po prostu do przewidzenia. Nienawidził braku szacunku do jego osoby. Niestety jego zdaniem zadawanie pytań bez wcześniejszego pozwolenia było niedozwolone.

InnocentiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz