Krwawa przyjaźń
Pociągnęłam go za rękaw, gdy zobaczyłam, że pani Lee podchodzi do nas.
- Co ona chce zrobić? – spytałam cicho. Schowałam się za chłopakiem z obawy, że ona coś mi zrobi.
Nie odpowiedział mi. Tylko stał pewnie i trzymał moją dłoń. Był dla mnie jak tarcza.
- Jonathanie Dylanie Lee, masz odsunąć się od tej dziewczyny! Czy tego chcesz, czy nie i tak przydzielę ci nowego Ward! – krzyknęła.
- Pomogę jej za wszelką cenę! – rzucił.
Zawsze podczas kłótni czułam się źle. Nie chciałam nikogo urazić, a zwłaszcza patrzeć jak ktoś kogoś rani. To było okrutne i nieludzkie.
- Jonathanie... - wyszeptałam. – Nie kłóć się ze swoją matką, proszę...
- Nie wtrącaj się! – zganiła mnie.
- Nie mów do niej w taki sposób! – krzyknął. Odwrócił się w moją stronę, otworzył drzwi i wypchnął mnie przez nie. Potem sam wyszedł wpatrując mi się w oczy. Zamknął drzwi za sobą. – Niechciałem byś to widziała. Nie dogaduję się z nią najlepiej.
- Ale... ale... Jak? – zdziwiłam się. – Zaczęła się z tobą kłócić jakbyś zrobił coś okropnego i w ogóle.
- To nie pierwsza i nieostatnia nasza kłótnia. Z panem Lee lepiej się dogaduję, ale to i tak nie to czego oczekuję. – odparł.
- A czego oczekujesz? – spytałam.
- Normalnej rozmowy z normalnymi rodzicami. Ojcowskich porad, matczynej troski i martwienia się o wszystko. – rzucił. – Tego tu nie mam...
- Współczuję.
Uśmiechnął się lekko i pociągnął mnie za rękę przez całą Katedrę Satellitum. Wyszliśmy stamtąd. Znaleźliśmy się ponownie na placu. Ten zapach... Niebyło go wcześniej. Lekki zapach róż i zgnilizny. Był drażniący, ale także dziwny. Przeszliśmy przez plac i przez wielką bramę wydostaliśmy się na zewnątrz. Tam nadal znajdował się hologram dziewczyny. Spoglądała na nas dziwnie.
- Jonathanie, pamiętaj, że masz pogadać z Sanse! – krzyknęła za nami.
Szliśmy dosyć szybko, a on tylko odwrócił się do niej i kiwnął głową. Podeszliśmy do samochodu. Chłopak otworzył mi pośpiesznie drzwi i obszedł pojazd, by przejść na drugą stronę. Usiadł za kierownicą i szybko zapiął pasy bezpieczeństwa. Po chwili już jechaliśmy siedemdziesiąt kilometrów na godzinę. Był bardzo skupiony na drodze, ale i tak musiałam go o coś zapytać.
- Hej, kto to Sanse?
- Mówiłem, że mam przyjaciela wilkołaka, nie? Zaraz go poznasz. – oświadczył.
- A tamta dziewczyna?
- Koleżanka elf... Jose. Jeśli dobrze przeczuwam, to u Sanse będzie Matt i Isla. – zerknął na mnie z ukosu i zauważył jedno wielkie pytanie na mojej twarzy. – Matt – czarownik. Islaa – wampirzyca. Znam ją od niedawna. Matta, Jose i Sanse znam od lat. – rzucił z lekkim uśmiechem.
- A ty będziesz wracał do domu na noc, czy jak? – spytałam.
- Raczej nie... Muszę cię pilnować, bo jak byłaś w Katedrze, to mogłem przewidzieć co zrobi pani Lee. Jak staliśmy pod drzwiami gabinetu dzwoniła do pana Lee, by powiedzieć mu, że ty... że my jesteśmy coraz bliżej rozwiązania „tej" zagadki.
- Jakiej zagadki? – zdziwiłam się.
- Też nie wiem. Ale postaram się dowiedzieć...
Kiwnęłam lekko głową i spojrzałam przed siebie.
YOU ARE READING
Spotkanie
FantasyHistoria nieco niezwykłej dziewczyny, której życie zaczyna się komlikować gdy postanawia zaufać sama sobie.