Rozdział 20

9 1 0
                                    


Myślicielka

 Kolejny dzień. Nie mam pojęcia nawet jak się znalazłam w sypialni. Wiem, że wczoraj zadzwoniła do mnie ta kobieta i odwołała spotkanie i poprosiła, by je przenieść na następny wieczór. Jeszcze kilka godzin spędziliśmy rozmawiając przy stole, a potem totalna pustka. Może to i lepiej, że nic nie pamiętam.

 Podniosłam się i zastygłam w pozycji siedzącej. Na krześle obok szafki spał Jonathan. Był lekko oparty o bok szafki. Miał uniesioną głowę i zamknięte usta, tak samo jak oczy. Wyglądał spokojnie, jakby zapomniał już o tym co się działo u mnie w domu.

 Delikatnie odrzuciłam kołdrę i koc, którymi byłam przykryta i momentalnie zrzedła mi mina, gdy zobaczyłam, że leżę w lekko za dużej bluzce i męskich dresach z szarym szwem. Czyżby to Lee mnie przebrał? A może To Islaa, albo Jose? A może sama się przebrałam? Muszę sobie przypomnieć co ja wczoraj robiłam.

 Uniosłam wzrok i zobaczyłam jak chłopak patrzy na mnie zmęczonym wzrokiem. Uśmiechnął się lekko.

 - Dzień dobry. - powiedział na powianie.

 - H-hej... - odpowiedziałam - Co wczoraj... co się wczoraj wydarzyła? - spytałam.

 Jonathan zaśmiał się cicho, wstał i podszedł do łóżka, w którym leżałam. Usiadł na krańcu materaca i spojrzał na mnie.

 - Wczoraj rozmawialiśmy sobie o głupotach, aż w końcu Matt i Sanse zaproponowali po lampce wina. Wszyscy byli na tak, więc wypiliśmy trochę, w końcu powiedziałaś, że chcesz się położyć spać, ale potrzebujesz piżamy. Matt wynalazł Ci gdzieś z szafy swoje stare dresy i koszulki, wybrałaś jakieś i poszłaś do pokoju. - uśmiechnął się, a jego białe włosy zalśniły w promieniach porannego słońca wpadającego do pokoju przez okno - Po jakiś dziesięciu minutach przyszłaś, przeprosiłaś wszystkich i poprosiłaś, bym z tobą poszedł, bo boisz się sama spać. - ujął moją dłoń - Wzięłaś mnie za rękę jakbym nie wiedział, w którym pokoju śpisz. - czułam jak na moich policzkach rozkwitają rumieńce - Potem się położyłaś i poprosiłaś mnie, żebym położył się obok Ciebie, no i tak zasnęliśmy. Gdzieś tak o czwartej się obudziłem i usiadłem na krześle, by nie doprowadzić cię do zawału serca.

 - Dzięki, za uchronienie przed zawałem. - zabrałam swoją dłoń z uścisku chłopaka - Wisz... muszę ci o czymś powiedzieć. To jest bardzo ważne, ale nie wiem, czy to prawda. Mogłam sobie to tylko uroić... - spojrzałam mu w oczy, a w mojej głowie cały czas słyszałam głos, który wręcz krzyczał "powiedz mu, że jesteście rodzeństwem!", a z drugiej strony inny głos krzyczał "powiedz mu, że go kochasz!" - No bo ja... - i w tym momencie Jonathan postanowił wziąć górę nad moimi rozmyśleniami i przeszedł na stronę uczuć. Pocałował mnie. Jak to możliwe, że to ona mnie pocałował, a nie ja jego? Co nie zmienia faktu, że to uczucie jest przyjemne. Wraz z pocałunkiem poczułam jak moje serce próbuje wydostać się na zewnątrz przez klatkę piersiową.

 Zamknęłam oczy i nie myślałam już o niczym. Jakby cały świat zniknął, a we wszechświecie zostaliśmy tylko my. Nasza dwójka. Nie chcę by to był mój brat!

 Lee delikatnie ujął mój policzek, po czym odsunął się ode mnie delikatnie. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale również zarumieniona.

 - Brooke, przepraszam, ale nie mogłem tego dłużej ukrywać. - wyszeptał.

 - Ja... ja... nie, spokojnie. Nie spodziewałam się, że ty mnie... a raczej ja ciebie... to znaczy... - zakryłam dłońmi twarz i odsunęłam się od niego - Wybacz, że ja... ja... no bo ja... - opuściłam dłonie i zamknęłam oczy - Cholera, bo ja ci chciałam powiedzieć dwie rzeczy, ale jedną z tych rzeczy tak jakby ty mi teraz powiedziałeś. Chodzi mi o to, że nie wiedziałam, czy w ogóle mogę się w tobie zakochać skoro nawet się nie znamy, ale teraz wiem, że tak. A druga, to... - spojrzałam na niego i posmutniałam - wydaje mi się, że chyba wiem kto jest tym moim zaginionym bratem. - uroniłam jedną łzę i zobaczyłam jak Jonathan też smutnieje. Wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.

 - Uważasz, że to ja, prawda?

 Tylko kiwnęłam głową ocierając łzy.

 - Tak mi przykro. - wyszeptałam.

 - Po czym zaczęłaś się nad tym zastanawiać?

 - Jak powiedziałeś, że jesteś porwany, a nie adoptowany, a Jonathan, no, że mój brat też został porwany. To  były moje pierwsze powody, przez które zaczęłam się zastanawiać, ale... ale nie chcę w to wierzyć. - wytarłam łzę spływającą po moim policzku.

 Jonathan szybko podszedł do łózka usiadł na nim, bardzo blisko mnie. Objął mnie opiekuńczo ramionami.

 - Odnajdziemy twojego brata, a ja ci udowodnię, że to nie ja.

 - Nie chciałam ci mówić o moich podejrzeniach, ale to nie dawało mi spokoju i chcę być z tobą szczera. - jedna część mnie płakała, a druga krzyczała. Czułam się  okropnie.









Bycie szczerym teraz kiedyś się opłaci.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 01, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SpotkanieWhere stories live. Discover now