Rozdział 10

19 3 0
                                    

Więcej niż możesz sobie wyobrazić

Weszliśmy razem do mojego mieszkania i pierwsze co zrobiłam po wejściu, to podeszłam do okna. Wyjarzałam przez nie, a tam na ławce w oddali siedziala Jose. Z uśmiechem mi pomachała. Odpowiedziałam jej tym samym. Po czym oddaliłam się od niego i ruszyłam do łazienki. Stanęłam przed zlewem. Odkręciłam wodę i chlusnęłam sobie nią w twarz. Kiedy zakręciłam kran poczułam się dziwnie. Jakby ktoś mnie obserwował.

- No, hej. - ktoś powiedział. Ten głos należał do mężczyzny.

Spojrzałam na niego i krzyknęłam. Chłopak mniej więcej w wieku dwudziestu lat. Był ubrany na czarno i miał ciemne włosy. Jego niebieskie oczy odbijały światło lampy. Zaczęłam się cofać, aż wpadłam na ścianę. Otworzyłam szybko drzwi i wybiegłam z łazienki. Podbiegłam do Jonathana i się za nim schowałam. On ze zdziwieniem na mnie patrzył.

- Co się stało? - spytał.

Wskazałam palcem na mężczyznę, który wyszedł z łazienki.

- To! Kto to jest?! - krzyknęłam.

- O cholera. - rzucił. Wyjął z pochwy przy pasie miecz i stał pewnie osłaniając mnie. Bałam się jak nigdy. Nie wiedziałam kto to jesti czemu był w mojej łazience.

- Jonathanie... Chyba nie zrobisz krzwydy pobrateńcowi. - powiedział.

- A chcesz się założyć? - musnął mnie delikatnie dłonią. - Ilu was tu jest?

- Tylko ja i twoi rodzice... - odparł.

- Że co? - zdziwił się.

Ktoś pociągnął mnie za rękę do tyłu i zakrył moje usta dłonią. Próbowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Dlatego po prostu krzyknęłam. Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie. Wiem kto mnie trzymał. To była pani Lee.

- Jonathanie, nie możesz dalej być jej Satellitum. - oznajmiła.

- Niby czemu? - spytał.

- Ujawniłeś się jej. Byłeś z nią w Katedrze Saletlitum. Pokazałeś jej inny świat. A wszystko jednego dnia. To chyba wystarczy do zwolnienia cię z tego stanowiska, nie uważasz?

Zdenerwowałam się. On nie mógł walczyć z własnymi rodzicami. To zasady. Ale ja? Może faktycznie jestem tą wnuczką? Może potrafię walczyć? "Za wszelką cenę będę chronić wnuczkę pierwszego Satellitum". Wzięłam się w garść. Ugryzłam dloń pani Lee, by mnie puściła. Potem piętą nastąpiłam jej na stopę, a następnie odepchnęłam ją tak, że upadła i przetoczyła się pod nogi mężczyzny. Podeszłam do Jonathana i wyciągnęłam mu z ręki broń. Wyprostowałam rękę celując czubkiem miecza w państwo Lee. Wolną ręką ujęłam dłoń chłopaka i stanęłam bardzo blisko niego.

- Brooke, przecież nie chciałaś...

- Ale teraz chcę. Teraz chodzi o to czy będziesz przy mnie, czy nie. To jest ważne.

Nadal trzymając mnie za rękę odwrócił się i stnęliśmy do siebie plecami, by nawzajem chronić swoje tyły.

- Jonathanie... Nie rozśmieszaj mnie. Ona nie ma pojęcia o walce. - rzuciła kobieta.

- Zdziwiłabyś się... - odparł.

- To jest nastoletnia piosenkarka i do tego Word. - powiedział mężczyzna, który nawiedził mnie w łazience.

- Stul dziub! - krzyknęłam. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć ucha chłopaka. - Osłaniaj mnie. - wyszeptałam, po czym opuściłam miecz i podałam mu go. Puściłam jego dłoń. Puściłam się biegiem w stronę okna i wyskoczyłam przez jedno z otwartych. Kiedy spadałam usłyszałam głos Jonathana wołającego mnie ze strachem. Nagle uderzyłam w beton. Leżałam z krwawiącą głową i bolącą nogą. Nawet nie krzyknęłam. Po prostu próbowałam się podnieść. Po chwili podbiegła do mnie Jose.

SpotkanieWhere stories live. Discover now