Rozdział 9

16 2 0
                                    

Las myśli

Obudziłam się i otworzyłam oczy ze zdziwienia. Myślałam, że zasnęłam w samochodzie, a znajdowałam się w dosyć dużej sypialni z łazienką. Czyżby Jonathan mnie tu przyniósł? Jestem w sypialni Sanse? Byłam przykryta miękkim kocem. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na godzinę. Było sporo po pierwszej w nocy. Zerknęłam na drzwi przede mną. Spod nich wydobywały się promyki światła. Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i znalazłam się w korytarzu. Rozejrzałam się. Ruszyłam w prawo. Przez cały czas się rozglądałam. Kiedy skręciłam ponownie usłyszałam dosyć cichą rozmowę. Podążyłam za głosami i wylądowałam w salonie. Stałam w progu jak zamurowana. Wszyscy nagle zwrócili się ku mnie. Poczułam dziwne uczucie w żołądku. W pomieszczeniu znajdowali się Sanse, Jose, Islaa i Matt, ale nigdzie nie widziałam Jonathana.

- Hej, Brooke. - rzucił z uśmiechem Sanse.

- Hej. - odparłam niepewnie. - Mogę się przyłączyć? -spytałam.

- Oczywiście. - powiedziała Jose zapraszając mnie zgrabnym ruchem ręki. Podeszłam do niej i usiadłam obok na kanapie. Wszyscy nadal się na mnie patrzyli.

- Co jest? - zdziwiłam się.

- A co by miało być? - spytał Jonathan wchodząc do pokoju. Uśmiechał się trzymając w dłoniach dwie szklanki z wodą. Podszedł do mnie i podał mi jedną.

- Dzięki. - rzuciłam i spuściłam wzrok. Ściskałam szklankę w dłoniach. Po chwili uniosłam wzrok spoglądając na towarzyszy.

- Ale tak na serio, to co jest? - ponagliłam.

Wszyscy patrzyli na mnie z taką dziwną nadzieją. Jakby oczekiwali, że coś zrobię, albo powiem.

- Ale co, "co"? - zdziwiła się Islaa.

- Wszyscy patrzycie na mnie jakbyście chcieli coś usłyszeć... Coś na czym wam zależy.

- Jonathan nam mówił jak szybko i dokładnie opisałaś jego świeżą ranę. - rzucił Matt.

- Ale to... To chyba każdy potrafi, nie?

- Najlepsi Satellitum uczą się tego latami, a nawet wtedy nie są tacy dobrzy jak ty. Nawet ja nie potrafię zrobić tego w tak szybki sposób. - rzucił Jonathan.

- Gdzie się tego nauczyłaś? - spytała Jose nachylając się i spoglądając mi w oczy.

- Nie wiem... Po prostu tak mam. Kiedyś rodzice byli leśniczymi, a ja czasami z nimi chodziłam na polowanie... I tyle. - odparłam.

- A trzymałaś kiedykolwiek jakąkolwiek broń w dłoniach?

- Tylko strzelbę. Liczy się? - zdziwiłam się. W oczach Jose pojawił się dziwny błysk. Był piękny. Szybko

się uśmiechnęła i wstała z kanapy. Złapała mnie za rękę. Także wstałam. Popędziła przez pokój ciągnąc mnie za sobą. Przecięłyśmy korytarz i wylądowałyśmy w wielkim, pustym pomieszczeniu bez okien. Na prawie wszystkich ścianach były półki, na których była broń. Łuki, strzały, miecze, sztylety, katany, maczety, itd... Dziewczyna puściła moją rękę i podeszła do jednej ze ścian mówiąc:

- Jesteśmy w sali treningowej. - wzięła do rąk łuk i kołczan ze strzałami. Odwróciła się i ruszyła w moją stronę. - Chcę coś sprawdzić, okay? Rób co ci powiem, dobrze? - podała mi przedmioty.

- Co ja niby mam z tym robić? - spytałam. Jose wskazała palcem na kilka niewielkich tarcz z nakreślonymi kołami oddalonymi od nas o jakieś dziesięć metrów.

- Spróbuj strzelić w dziesiątkę. - uśmiechnęła się i spojrzała na drzwi, które były za mną. Także się odwróciłam. Stał tam Jonathan. Do pomieszczenia nagle wpadł Sanse, a za nim Islaa i Matt kłócący się.

SpotkanieWhere stories live. Discover now