Rozdział 14

11 2 0
                                    

Wypowiedzi

Biegłam korytarzem przed siebie. Nie chciałam się zatrzymać. Przed oczami miałam widok Brooke podpartej o Jonathana.

Słyszałam za sobą kroki Matta. Wiedziałam, że za mną biegnie. Bałam się spojrzeć mu w oczy.

- Islaa! - krzyknął za mną.

Zatrzymałam się ze łzami w oczach. Opadłam na kolana z opuszczoną głową.

Podszedł do mnie i uklęknął obok. Objął jednym ramieniem.

- Ja ją prawie zabiłam!

- Ale żyje... - wyszeptał. Wstał razem ze mną i oparł się o ścianę. Przytuliłam się do niego.

- Nie chciałam. - powiedziałam zdławionym głosem.

Objął mnie bardziej przyciskając delikatnie do piersi.

- Byłaś głodna. Brooke nie będzie miała ci tego za złe... Znasz ją. - odparł.

- Ale... ale...

Usłyszałam powolne, ale zgrabne kroki. Wiedziałam, że to Jose. Czułam jej krew pulsującą w żyłach, pachnącą fiołkami. Podeszła do nas i stanęła w dosyć dużym odstępie, tak jakby przeczuwała, że zaraz coś się stanie.

- Z Brooke wszystko w porządku. - rzekła roztrzęsiona.

Osunęłam się od czarownika i otarłam łzy.

- Jest przytomna? - spytałam nagle.

Dziewczyna zatknęła kosmyk swoich włosów za szpiczaste ucho.

-Jest przytomna, ale mamy lekkie problemy z porozumiewaniem się z nią. Nie łapie niektórych słów... - odparła. - Pomoglibyście nam? Matt, jesteś lekarzem...

Po prostu ruszył przed siebie. Szedł tak jakby w salonie czekało go coś przykrego. Może tak jest... Nie wiem jak jest między Mattem, a Brooke. Pewnie bolało go to, że ją skrzywdziłam.

Ruszyłam za nim bezmyślnie.

Jose jeszcze przez chwilę się wpatrywała w ciemną pustkę końca drugiego korytarza, a potem poszła za nami do salonu.

Kiedy weszliśmy tam zobaczyłam leżącą dziewczynę na kanapie. Jonathan siedział na oparciu. Sanse wyszedł z kuchni trzymając na rękach tacę. Na niej stały szklanki wody i mała ściereczka. Położył ją na stole. Zamoczył ściereczkę w jednej ze szklanek. Podszedł do Jonathana i podał mu szmatkę. On przetarł nią po czole Brooke. Jęknęła cicho.

Zasłoniłam usta dłońmi.

- Brooke, tak bardzo cię przepraszam... - wyszeptałam.

Machnęła ręką i powiedziała:

- Przynajmniej nie jesteś już głodna. - odparła.

Matt podszedł do niej i spojrzał jej w oczy. Zmartwił się.

Jose stanęła przy mnie i wyszeptała tak, by nikt nie słyszał:

- Pamiętasz jak się przemienia ludzi w wampiry...

Spojrzałam na nią zdziwiona i nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała. Odsunęłam się od niej o krok.

Przystawiłam dłoń do swoich ust i przegryzłam jeden ze swoich palców. Gdy zaczęła sączyć się z niego czerwona ciecz podeszłam do Brooke. Ustawiłam rękę nad jej ustami, tak by krople krwi wpadały do jej ust.

Jonathan spojrzał na mnie z dziwnym wzrokiem.

- Co ty robisz? - spytał.

- Ratuję ją... - wyszeptałam. - Jeśli umrze, nie wybaczycie mi tego. - spojrzałam w oczy Matta. - Wiem, że jest dla was bardzo ważna.

- Ale będzie przez to cały czas martwa... - powiedział czarownik.

- Przynajmniej będziecie przy niej, a ona przy was. - rzuciłam z lekko załamującym się tonem.

Dziewczyna poruszyła głową, tak jakby chciała coś powiedzieć.

Zabrałam rękę i zaczęłam się wycofywać. Wsadziłam obie do kieszeni spuszczając wzrok. Zatrzymałam się kilka kroków od Brooke.

Kaszlnęła krztusząc się. Nagle usiadła nadal kaszląc.

Sanse z podziwu nie mógł uwierzyć w to co widział. Podszedł do Jose i spojrzał na nią ostrzegawczo.

Matt cały czas mnie obserwował, a Jonathan usiadł obok Brooke.

Czułam się jak zwykle nie potrzebna.







Rób coś dla innych, by oni mogli się kiedyś odwdzięczyć tym samym.


SpotkanieWhere stories live. Discover now