ROZDZIAŁ 23

48 4 0
                                    

Silny ból głowy nie opuszczał mnie przez cały kolejny dzień. Miałam wrażenie, jakbym wczorajszy dyżur pamiętała jak przez mgłę. Odliczałam jedynie minuty do końca dzisiejszego, abym mogła w końcu się stąd zmyć i najbliższe dni spędzić z dala od tego miejsca. Usilnie unikałam Riosa, mimo iż nie mieliśmy zbyt dużo okazji do spotkań. Śniadanie zjadłam osobno, a później rzuciłam się w wir obowiązków. Co do obchodów - musiałam je robić i fizycznie stanąć twarzą w twarz z każdym moim podopiecznym, ale na szczęście przy każdym spotkaniu z Riosem towarzyszył mi Caden, chociaż go o to nie prosiłam. W pewnym momencie, gdy byliśmy sami, zapytałam go, co miał na myśli w odniesieniu do jego ostatnich słów wczoraj, które skierował do Riosa. W odpowiedzi dostałam jedynie jego zmieszaną minę i wytłumaczenie, że za bardzo mnie polubił, aby teraz Rios zamieszał mi w głowie. Zmienił jednak temat na tyle szybko, abym nie zdążyła pociągnąć go za język, dopytując o więcej szczegółów. Najgorsze jednak nadeszło, kiedy po zabraniu rzeczy i rozliczeniu się z raportu - w którym nie zawarłam pieprzonego pocałunku z pieprzonym Riosem - stanęłam przed drzwiami samochodu Dhalii.

- Co ty się tam modlisz ? - opuściła szybę i wyjrzała na zewnątrz, gdy po dłuższym czasie nadal nie wsiadłam do środka - No wsiadaj.

Z przyjaciółką umówiłam się wcześniej, jak tylko załatwiłam sobie weekendowy dyżur. W niedzielę wieczorem autobusy jeździły zdecydowanie za rzadko w tych rejonach, abym swobodnie mogła wrócić do domu, a Alicia wtedy nie pracowała, chociaż już wolałabym przejść 100 kilometrów pieszo, niż spojrzeć jej w oczy i udawać, że wszystko było w porządku. Na tę konfrontację potrzebowałam o wiele więcej czasu, aż będę na nią gotowa. Początkowo nie chciałam fatygować też Dhalii, ale z braku innego wyjścia zaproponowałam, że zapłacę jej za ten przejazd, ponieważ musiała przyjechać z samego centrum, gdzie mieszkała, do mniejszej miejscowości spory kawałek. W odpowiedzi jedynie mnie wyśmiała. Czułam, że tak będzie, ale z grzeczności wypadało zaproponować cokolwiek, mimo że w rodzinie Flores moja drobna zapłata zgubiłaby się w większych pieniądzach, a rudowłosa zapewne nawet nie wiedziała, ile płaciła za paliwo.

Westchnęłam i otworzyłam drzwi pasażera, po czym zajęłam miejsce ze wzrokiem utkwionym za przednią szybą.

- Cześć - rzuciłam.

- Co się stało ? - pytanie padło w mniej niż pięć sekund.

Tutaj właśnie pojawiał się problem. Znałyśmy się z dziewczyną na tyle dobrze, że prawie niemożliwym było cokolwiek ukryć przed drugą. Ręce zaczęły mi się pocić.

- Ale co ? - skierowałam na nią wzrok, gdy ta zwrócona do mnie skanowała mnie uważnie - Tylko się przywitałam.

- Nigdy się nie witasz - zmrużyła oczy - A jak już to nie tak, jakbyś zaraz miała dostać potężnej zgagi.

- Co ? - tym razem wybuchłam wymuszonym śmiechem. Może to rozładuje tworzące się napięcie.

- Tak też się nie śmiejesz - zmarszczyła brwi - Masz minę, jakbyś miała zatwardzenie.

Dhalia Flores. Moja najlepsza przyjaciółka i największa zmora w jednym.

- Dzięki, to było strasznie miłe - uśmiechnęłam się ironicznie, porzucając plan o sztucznym rozproszeniu - Wszystko w porządku, tylko się nie wyspałam.

- Chryste... - otworzyła szeroko oczy - Czyli stało się coś złego.

- Co ?! - z braku lepszej alternatywy postanowiłam obrać taktykę obronną - O co ci chodzi ?

- Nie ze mną te numery, Tav.

- Daj już spokój- westchnęłam bliska pęknięcia - Jedziemy ?

- Kochana - wystawiła ostrzegawczo palec przed siebie. No to się zaczyna - Jeżeli w ciągu trzech sekund nie powiesz mi co jest grane, wysadzam cię tutaj bez żadnych skrupułów.

Poisoned MindsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz