Silny ból głowy nie opuszczał mnie przez cały kolejny dzień. Miałam wrażenie, jakbym wczorajszy dyżur pamiętała jak przez mgłę. Odliczałam jedynie minuty do końca dzisiejszego, abym mogła w końcu się stąd zmyć i najbliższe dni spędzić z dala od tego miejsca. Usilnie unikałam Riosa, mimo iż nie mieliśmy zbyt dużo okazji do spotkań. Śniadanie zjadłam osobno, a później rzuciłam się w wir obowiązków. Co do obchodów - musiałam je robić i fizycznie stanąć twarzą w twarz z każdym moim podopiecznym, ale na szczęście przy każdym spotkaniu z Riosem towarzyszył mi Caden, chociaż go o to nie prosiłam. W pewnym momencie, gdy byliśmy sami, zapytałam go, co miał na myśli w odniesieniu do jego ostatnich słów wczoraj, które skierował do Riosa. W odpowiedzi dostałam jedynie jego zmieszaną minę i wytłumaczenie, że za bardzo mnie polubił, aby teraz Rios zamieszał mi w głowie. Zmienił jednak temat na tyle szybko, abym nie zdążyła pociągnąć go za język, dopytując o więcej szczegółów. Najgorsze jednak nadeszło, kiedy po zabraniu rzeczy i rozliczeniu się z raportu - w którym nie zawarłam pieprzonego pocałunku z pieprzonym Riosem - stanęłam przed drzwiami samochodu Dhalii.
- Co ty się tam modlisz ? - opuściła szybę i wyjrzała na zewnątrz, gdy po dłuższym czasie nadal nie wsiadłam do środka - No wsiadaj.
Z przyjaciółką umówiłam się wcześniej, jak tylko załatwiłam sobie weekendowy dyżur. W niedzielę wieczorem autobusy jeździły zdecydowanie za rzadko w tych rejonach, abym swobodnie mogła wrócić do domu, a Alicia wtedy nie pracowała, chociaż już wolałabym przejść 100 kilometrów pieszo, niż spojrzeć jej w oczy i udawać, że wszystko było w porządku. Na tę konfrontację potrzebowałam o wiele więcej czasu, aż będę na nią gotowa. Początkowo nie chciałam fatygować też Dhalii, ale z braku innego wyjścia zaproponowałam, że zapłacę jej za ten przejazd, ponieważ musiała przyjechać z samego centrum, gdzie mieszkała, do mniejszej miejscowości spory kawałek. W odpowiedzi jedynie mnie wyśmiała. Czułam, że tak będzie, ale z grzeczności wypadało zaproponować cokolwiek, mimo że w rodzinie Flores moja drobna zapłata zgubiłaby się w większych pieniądzach, a rudowłosa zapewne nawet nie wiedziała, ile płaciła za paliwo.
Westchnęłam i otworzyłam drzwi pasażera, po czym zajęłam miejsce ze wzrokiem utkwionym za przednią szybą.
- Cześć - rzuciłam.
- Co się stało ? - pytanie padło w mniej niż pięć sekund.
Tutaj właśnie pojawiał się problem. Znałyśmy się z dziewczyną na tyle dobrze, że prawie niemożliwym było cokolwiek ukryć przed drugą. Ręce zaczęły mi się pocić.
- Ale co ? - skierowałam na nią wzrok, gdy ta zwrócona do mnie skanowała mnie uważnie - Tylko się przywitałam.
- Nigdy się nie witasz - zmrużyła oczy - A jak już to nie tak, jakbyś zaraz miała dostać potężnej zgagi.
- Co ? - tym razem wybuchłam wymuszonym śmiechem. Może to rozładuje tworzące się napięcie.
- Tak też się nie śmiejesz - zmarszczyła brwi - Masz minę, jakbyś miała zatwardzenie.
Dhalia Flores. Moja najlepsza przyjaciółka i największa zmora w jednym.
- Dzięki, to było strasznie miłe - uśmiechnęłam się ironicznie, porzucając plan o sztucznym rozproszeniu - Wszystko w porządku, tylko się nie wyspałam.
- Chryste... - otworzyła szeroko oczy - Czyli stało się coś złego.
- Co ?! - z braku lepszej alternatywy postanowiłam obrać taktykę obronną - O co ci chodzi ?
- Nie ze mną te numery, Tav.
- Daj już spokój- westchnęłam bliska pęknięcia - Jedziemy ?
- Kochana - wystawiła ostrzegawczo palec przed siebie. No to się zaczyna - Jeżeli w ciągu trzech sekund nie powiesz mi co jest grane, wysadzam cię tutaj bez żadnych skrupułów.
CZYTASZ
Poisoned Minds
RomanceUczucie rozczarowania towarzyszyło Octavii Slyde już od najmłodszych lat. Za swój życiowy cel obrała przyszły sukces oraz spełnienie marzenia w karierze psychologicznej. Studentka jednej z najlepszych uczelni swoją ciężką pracą dostaje od losu życio...