Pobudka (Tom1)

2 1 0
                                    

" I wtedy wróciła mi świadomość.

Kuratorium w ogniu! Korytarze, sale, po prostu w s z y s t k o, a potem, jakby tego było mało,  pojawił się... B a l i a n   T r a v e r s i przeciągnął mnie przez vortex, zanim zdążyłam wyruszyć na poszukiwanie Luki, cioci i Gilberta.

[...]

Kroki ucichły pod drzwiami, a ja zebrałam się na odwagę i wyskoczyłam. 

 - O, widzę, że wstałaś. 

 Widok Baliana całkowicie mnie zaskoczył. Już sama nie wiedziałam, czy chciałam go zaatakować czy nie, co skończyło się tym, że wpadłam na niego nieporadnie. 

- Też się cieszę, że cię widzę - dorzucił z uśmieszkiem, udając, że to, iż o mało go nie przewróciłam i nie podeptałam, wcale go nie rusza. W jednej dłoni niósł kubek, z którego omal nie wylałam wody. - Może się napijesz? 

 O tak, prawdę mówiąc, umierałam z pragnienia, ale nie zamierzałam się do tego przyznawać, więc odmówiłam ruchem głowy. 

-  Co się wydarzyło? - zamiast tego zażądałam wyjaśnień.  - Co ze mną zrobiłeś? I gdzie my jesteśmy? 

-  W bezpiecznym miejscu - zapewnił, a na widok mojej miny dodał: - W południowej strefie.

Czyli miałam rację. Strefa bezpieczeństwa na południe od Nowego Londynu była - poza niemieckim Schwarzwaldem i rozległymi terenami zielonymi w Rumunii - zamieszkana przez jedną największej populacji na całym terytorium. 

Balian się pochylił, żeby pogłaskać zmutowanego psa, który tymczasem witał go merdaniem tuż przy jego nodze. 

- No cześć, ty moja bestio, tęskniłeś za mną?

J e g o  b e s t i o? To był jego pies? A jeśli tak, to czy to oznaczało, że Balian Travers nie tylko cieszył się doskonałym zdrowiem, ale utrzymywał bliskie kontakty ze splitami, a jego domowym zwierzakiem był pies-mutant?

Dosłownie opadła mi szczęka. Poza tym chłopak był niemal nie do poznania. Podczas naszego pierwszego spotkania na Alasce pojawił się półnagi, ranny i sprawiał wrażenie pomylonego; teraz był zadbany, czysty i ubrany w proste czarne spodnie i czarny sweter. Skrócił włosy i zgolił kilkudniowy zarost, a w jego oczach nie czaił się już obłęd. Miałam wrażenie, że stoi przede mną całkiem inna osoba.

Skończył głaskać psa i spojrzał na mnie. Z siłą vortexu wróciło wspomnienie tego, jak w Anchorage jego wzrok przeszył mnie na wylot.

Nadal nie mogłam uwierzyć w oczywistą oczywistość - Balian Travers żył.

Znałam twarz złotego chłopca z setek plakatów, T-shirtów i kubków, nawet jeśli masowe produkty zdobiła jego znacznie młodsza i bardziej niewinna wersja. Mia często nosiła koszulki z podobizną Baliana, a w naszej świetlicy przez długi czas wisiał plakat z Traversem rzeczywistej wielkości.

Nie miałam wątpliwości, że to on. Uznany za zmarłego chłopak wciąż żył. Chłopak, którego dzieciaki i ich rodzice na całym świecie obwołali bohaterem. Chłopak, który miał polec w służbie Kuratorium. 

 Chłopak, który najwyraźniej po prostu się poddał, bo... znudziło mu się bycie łowcą? Bo nie mógł znieść popularności? 

 Niezależnie od przyczyny Balian Travers żył. Współpracował ze splitami i był pieprzonym dezerterem. 

 Tchórzem. 

Który w jednej sekundzie stracił cały mój szacunek.

- Nie chcesz wiedzieć, kim jestem? - zapytał. 

Moje ulubione fragmenty i cytaty: VortexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz