Od zawsze (Tom1)

6 1 6
                                    


"- Tyle chyba wystarczy - odezwał się głos zza moich pleców.

 Ze strachu aż wrzasnęłam, ale męska dłoń zdusiła mój krzyk. 

Mięta. Dłoń delikatnie pachniała miętą. A kiedy się odsunęła, przed sobą ujrzałam... Bale'a. Nie młodego Bale'a, ale mojego Bale'a.

 Był tutaj! Naprawdę tutaj był! 

 Obróciłam się i popatrzyłam na niego przytłoczona wszystkim, czego doświadczyłam w ciągu ostatnich chwil. Z jednej strony moje serce trzepotało z radości, że go widzę, a z drugiej strony to, czego byłam świadkiem, kładło się cieniem na radości. 

 - Jesteś - powiedziałam wreszcie i mocno go przytuliłam, uprzedzając rozsądek, który mógłby mi tego zakazać. – Ale... jak to możliwe? 

 Przez materiał jego munduru poczułam, jak bardzo jest spięty. 

- Przechwyciłem twój vortex - wyjaśnił krótko. - W Nowym Jorku. 

 A więc miałam dobre przeczucie. Jakoś mu się udało wpłynąć na nasz tunel. To właśnie był ten rozkaz z zewnątrz, któremu poddał się mój vortex. To przez niego podróż tunelem okazała się dla mnie taka trudna. To przez niego byliśmy tutaj, a nie w roku 2093. 

  - Dlaczego skierowałeś vortex właśnie tutaj? - zapytałam. 

-  Słucham? 

-  Vortex. To przecież ty nas tutaj poprowadziłeś, prawda? 

 Bale prychnął i wysunął się z moich objęć. 

-  Nie, nieprawda - powiedział. - Zamierzałem go pokierować prosto do szczeliny w roku 2093. W zasadzie już byliśmy u celu, ale wtedy tunel się zakrzywił i... - Bale urwał i westchnął.

- Jesteś znacznie silniejsza, niż myślałem. Nie miałem z tobą żadnych szans. Nie mam pojęcia, co się wydarzyło, ale nasze wspomnienia chyba się wymieszały. Czułem, dokąd się kierujesz, i odruchowo przypomniałem sobie, jak... - Skrzywił się i pokręcił głową. - No i pieprzony vortex przyniósł nas tutaj. 

Bale powiódł wzrokiem po naszym otoczeniu, jak gdyby nie dowierzał, że naprawdę tu jest. Dopiero teraz sobie uświadomiłam sobie, że nie jest spięty, tylko wściekły.

 Nagle wróciły do mnie jego słowa. „Im silniejsze wspomnienie, tym mocniejsza kotwica w czasie". I w tej chwili pojęłam, że to nie ja poprowadziłam tutaj vortex, nawet jeśli Bale mi to przypisywał. To on posiadał silne wspomnienie tego, co się wydarzyło. Ono było jego kotwicą. 

Myślał o mnie. Znacznie  intensywniej i dłużej niż mogłabym przypuszczać. Poczułam jak robi mi się gorąco. 

-  To byłeś ty - szepnęłam. - To ty mnie wtedy uratowałeś. 

- Teraz nie ma na to czasu. - Rozejrzał się. - Muszę wracać tak szybko, jak się da. Ci, którzy podróżowali z tobą, Hawthorne junior i spółka, chyba dotarli tam, gdzie trzeba. Może dam radę ich przechwycić. 

- Teraz nie ma to czasu? - To nie mieściło mi się w głowie. - Bale, żądam, żebyś mi wyjaśnił, co to ma znaczyć. Jesteś mi to winny!

 - Nie powinnaś była tego zobaczyć - wyszeptał. - Nie chciałem, żebyś... żeby vortex nas tu zaprowadził.

 - Ale tak się stało i już! - Z całej siły uderzyłam go pięściami w pierś. - To ty byłeś łowcą, który uratował mi życie. Jak mogłeś to przede mną zataić?

- Byłoby dla ciebie lepiej, gdybyś nigdy się nie dowiedziała.

Co najmniej dwanaście różnych uczuć walczyło we mnie o przewagę i, jak słowo daję, osiem z nich miało ochotę wymierzyć Bale'owi policzek. Zapomniałam, jaki potrafił być arogancki! Jak śmiał podejmować za mnie takie decyzje? 

Moje ulubione fragmenty i cytaty: VortexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz