Wybuch (Tom1)

4 1 0
                                    


"SŁOŃCE POWOLI ZACHODZIŁO, opromieniając strome zbocza kanionu pomarańczowym światłem.

 Bale i ja usiedliśmy po lewej stronie występu skalnego. Opierałam głowę na jego ramieniu i choć czułam na sobie spojrzenia reszty, a grawisensory na kostkach i nadgarstkach przypominały o sobie regularnymi delikatnymi uszczypnięciami prądu, przez większość czasu byłam sobie w stanie wyobrażać, że jesteśmy tu tylko we dwoje. 

 Po raz pierwszy w życiu było mi totalnie wszystko jedno, w jakim czasie się znajduję, choć mogłam to sprawdzić na detektorze Luki. Ale w gruncie rzeczy nie miało to żadnego znaczenia. Gdy tylko Holden da sygnał do wymarszu, pójdziemy poszukać kolej- nego tunelu, a potem kolejnego... i kolejnego... 

 Myśl, że tak bardzo cofamy się w przeszłość, napawała mnie strachem. Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia, że vortexy były do tego zdolne. Poza tym podczas szkolenia kandydatów wkładano nam do głów, że vortexy są potężną, niekontrolowaną siłą, którą możemy wprawdzie dzięki ćwiczeniom i zdobytemu doświadczeniu wykorzystywać, ale nigdy nie będziemy mogli jej okiełznać.

Nie do wiary, że wkrótce to wszystko zniknie. Jak będzie wyglądał nasz świat bez vortexów? Podziwiani powszechnie łowcy dnia na dzień staną się całkowicie nieprzydatni. Kuratorium przestanie pełnić swoją funkcję. I wszystkie ślady zmutowanych á za jednym zamachem znikną z powierzchni Ziemi.

 Miałam wrażenie, że na moim gardle zaciska się lina, a im dalej podróżujemy, tym ciaśniej mnie oplata. 

Przyszłość znajdowała się w moich rękach. 

Chodziło o to, bym zrobiła to, co należy. 

 Poczułam, jak Bale wsuwa mi coś do ręki. 

- Proszę - powiedział cicho. - Powinienem był ci to zwrócić już dawno temu. 

 Otworzyłam dłoń, żeby spojrzeć, o czym mówi. Zmarszczyłam czoło na widok zwitka papieru. 

 Nie, to przecież nie był papier. To było zdjęcie. W dotyku miękkie jak aksamit i mocno zniszczone na zaokrąglonych brzegach. 

 To było t a m t o  zdjęcie. Zdjęcie, które zniknęło z mojego medalionu. 

 Na odwrocie znajdowało się kilka słów zapisanych ozdobnym charakterem pisma. Niektóre wyrazy były tak zatarte, że nie dało się ich odczytać, inne za to pomimo upływu czasu całkiem wyraźne: Elaine & Rebecca Collins. 

 Ostrożnie, jakbym trzymała w palcach bezcenny przedmiot, obróciłam fotografię wielkości paznokcia mojego kciuka. Patrzyły na mnie kobieta i dziewczynka. Kobieta miała blond włosy i trochę krzywy uśmiech. A dziewczynka... lekko odstające uszy, gładkie jasne włosy i niebieskie oczy. 

Ostrożnie zamknęłam zdjęcie w dłoni, by ochronić ostatniąfotografię mojej mamy, zdjęta nagłym przerażeniem, że mogę ją stracić. 

- Nie mogę uwierzyć, że cały czas to miałeś - szepnęłam. - Że to byłeś ty. To znaczy... zawdzięczam ci życie. 

Wzrok Bale'a zawisł gdzieś w oddali. 

- Może tak. Ale twoja mama nie.

 I w tej chwili pojęłam, dlaczego nie chciał, żebym o tym wszystkim wiedziała. I dlaczego cały ten czas trzymał mnie na dystans. Miał wyrzuty sumienia.

- Widziałeś ją wtedy? - zapytałam, wkładając zdjęcie do zawieszki medalionu. 

 Już nigdy nie zamierzałam pozwolić, żeby zniknęło. 

Moje ulubione fragmenty i cytaty: VortexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz