Umowa (Tom1)

3 1 4
                                    


"Podjęłam wędrówkę pod górę, aż dotarłam do skalnej ściany. Gdy zadarłam głowę, ujrzałam niekończące się metry kamienia. Zasłoniłam usta dłonią, żeby nie krzyczeć, tak wielką poczułam bezsilną złość. To musiał być łańcuch górski, o którym wspomniała Susie. I w niczym nie przesadziła — rozciągał się w prawą i lewą stronę; jak okiem sięgnąć - same skały. 

 Czy właśnie to monstrum okalało całe miasto?Położyłam dłoń na rozgrzanym kamieniu. Był gładki, niemal pozbawiony występów. Nawet gdybym mogła skorzystać z haków na mundurze, byłoby mi strasznie trudno się wspinać. 

 Wysoko, mniej więcej w połowie skalnej ściany, dostrzegłam miganie grawisensorów. 

 To, że splitowie wykorzystywali przeciwko nam naszą własną technologię, było po prostu zuchwałe i bezczelne. No dobra, ale gdybym dała radę wspiąć się na drugą stronę skały i za nią trafić na vortex... mogłabym stąd zniknąć. Pytanie tylko, mi się tego dokonać bez mojego detektora. 

- Już nas opuszczasz? - odezwał się nagle głos za moimi plecami.

Odwróciłam się raptownie.

 Bale stal ledwie kilka metrów ode mnie. Nieodłączny psi towarzysz trzymał się przy jego nodze i na mój widok jak szalony machał ogonem. 

 Czy on mnie szpiegował? I czy przypadkiem nie zamierzał wreszcie się położyć? W każdym razie nie wyglądał na bardziej wypoczętego niż po południu, ale zamiast dżinsów i obcisłego czarnego swetra tym razem miał na sobie luźne lniane ubranie podobne do mojego. Dzięki temu zdawał się mniej niebezpieczny, choć miałam świadomość, że to jedynie pozory. 

 - Tylko zwiedzam - powiedziałam wymijająco, starając się nie wyglądać na zakłopotaną lub winną.W końcu nikt mi nie zabronił rozglądania się po okolicy.

- Nawet gdyby ci się udało tam wspiąć - Bale wskazał dłonią na skalną ścianę - w co szczerze wątpię, to dotarcie do najbliższego miasta zajęłoby ci co najmniej dziesięć dni. A nawet więcej, jeśli doliczyć przerwy na odpoczynek i czas na gromadzenie pożywienia. Nie wspomnę o głodnych zmutowanych zwierzętach grasujących w lasach. Musiałabyś mieć cholerne szczęście, żeby trafić przypadkiem na vortex. Nathaniel kazał obsadzić cały las grawisensorami.

 Przygryzłam dolną wargę, żeby nie dać po sobie poznać, jakbardzo zszokowała mnie ta informacja. 

-  Co ja ci właściwie zrobiłam? - zapytałam zamiast tego. - Czy może jesteś tak czarujący dla wszystkich, którzy tu przybywają?

- Jesteś dla Sanktum zagrożeniem - powiedział. - Szuka cię cały świat. Ściga cię Czerwona Burza. Gdyby cię tu znaleźli, naraziłoby to na niebezpieczeństwo tutejszych mieszkańców. 

 -  To nie moja wina! - warknęłam. - To wyście mnie tu przywlekli! 

- Może tak, ale ja ci po prostu nie ufam. Gdyby to od ciebie zależało, wszyscy z Sanktum trafiliby do stref bezpieczeństwa.

-  I kto to mówi?! Balian Travers. Jeśli dobrze pamiętam, to ty ustanowiłeś rekord w zatrzymaniu największej liczby splitów. 

Chyba trafiłam w czuły punkt, bo jego spojrzenie stało się mroczne i przez ułamek sekundy przez twarz przemknął mu cień wstydu.

 Odchrząknęłam i spróbowałam wykrzesać z siebie odrobinę dobrej woli. 

 - Jeśli pomożesz mi się stąd wydostać, łatwo się mnie pozbędziesz. 

 Bale uniósł brwi. 

- Niby dlaczego miałbym to zrobić? 

- Przecież przed chwilą sam przyznałeś, że mnie tu nie chcesz. I tak nikomu nie mogłabym zdradzić miejsca waszego pobytu, bo przecież nie mam o tym zielonego pojęcia. Północ Kanady to mało szczegółowe określenie, tak więc... - Wzruszyłam ramionami. - Muszę się dowiedzieć, co się stało z moją rodziną. Do diabła, nie wiem nawet, czy nie dostali się w łapska Czerwonej Burzy! Nie wiem, czy w ogóle żyją! Nie rozumiesz tego? Wystarczy, że mnie stąd zabierzesz i... 

Moje ulubione fragmenty i cytaty: VortexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz