I co dalej? (Tom1)

4 1 0
                                    

"- Hej. 

 Na moją twarz skapywały krople wody. 

 - Hej, Barbie. 

 Zacisnęłam powieki, po czym spróbowałam je unieść i zostałam oślepiona niesamowicie ostrym światłem. Gdy przechyliłam głowę na bok, żeby cokolwiek zobaczyć, mój policzek dotknął chropowatego podłoża. 

 Piasek. Zamrugałam, starając się cokolwiek dojrzeć, i doszłam do wniosku, że patrzę na całkowicie pustą plażę. Za nami piasek przechodził w zieloną roślinność i drzewa; przed nami rozciągał się nieskończony błękit. 

 - Wróciłaś. 

 Poczułam na policzku dotyk czyjejś dłoni i spojrzałam w oczy Bale'a. Jego twarz okalały promienie słoneczne, dzięki czemu wydawał się promienieć od wewnątrz. 

- Co się wydarzyło? - mruknęłam. 

Bale pokręcił głową jakby z niedowierzaniem. 

- Uratowałaś nam życie - wyjaśnił chrapliwie. - To sięwydarzyło.

 Zamknęłam oczy. Moje wspomnienia wydawały się chwilowo głębokim i mętnym bagnem. Czy wróciliśmy do naszych czasów? Nie, to było niemożliwe. Pewnie gdzieś nas rzuciło, a ja w tej chwili byłam całkowicie zdezorientowana. 

 Chociaż... pamiętałam eksplozję, która wstrząsnęła vortexem. Pamiętałam detektor Luki... i przerażone spojrzenie Holdena, zanim wszystko wokół nas pogrążyło się w chaosie. 

 O Boże.

 Nie mógł tego przeżyć. 

 - Zabiłam go, prawda? - zapytałam. Gdy uniosłam powieki, stwierdziłam, że wszystko rozmywa mi się przed oczami. 

- Uratowałaś nam życie - powtórzył Bale. - Wysadziłaś w powietrze szczelinę i nas uratowałaś. Nas i zmutowanych. Udało ci się, Barbie.

 Nie docierało do mnie znaczenie jego słów, bo wyrzuty sumienia ściskały mi gardło. Czy Holden naprawdę nie żył? A Mia i Trevor? Nawet jeśli nie zabiła ich siła eksplozji, to wylądowali nie wiadomo kiedy i gdzie. 

 Pozwoliłam Bale'owi wziąć się w ramiona. W głębi duszy wiedziałam, że po dzisiejszym dniu wszystko się zmieni. Ale kiedy mnie pocałował, odwzajemniłam pocałunek. 

 Objął mnie ramionami, a ja zanurzyłam palce w jego włosach, tak jak chciałam to zrobić już w nocy w szopie na narzędzia. 

 A potem położyłam mu głowę na ramieniu. Nie po to, by uniknąć jego wzroku, tylko nagle ogarnął mnie strach, że wszystko, co zaszło między nami, wydarzyło się wyłącznie dlatego, że on był pewny, że umrze. 

 Co zrobię, jeśli zmienił zdanie? 

 Usta Bale'a zbliżyły się do mojego ucha, a ja poczułam, że sięuśmiecha.

- Nie masz pojęcia, jak cierpiałem, nie mogąc tego wcześniej zrobić. 

- Myślałam, że ty i ja to nie jest dobry pomysł. 

- Bo nie jest - odparł. - To zdecydowanie nie jest dobry pomysł, ale nie mam zamiaru dłużej z tym walczyć. - Ujął moja brodę i uniósł mój podbródek, tak bym musiała na niego spojrzeć. 

-  Dlaczego?

Jego niebieskie oczy zalśniły. I mimo że wzrok Bale'a odzwierciedlał wszystko, czego musiał doświadczyć w ciągu ostatnich dni, moje ciało oblała fala ciepła. 

 - Barbie... przecież wiesz dlaczego. 

 Przygryzłam dolną wargę. Milczałam i nic nie mówiłam. Nie miałam odwagi cokolwiek powiedzieć.

- Kiedy człowiek się zakocha - zaczął powoli Bale-  wtedy pewne rzeczy stają się mniej ważne. A inne i tak ważne, ze nie można bez nich żyć.

Przez chwilę słyszałam w głowie jedynie echo jego słów. Czułam się tak, jakby wszechświat na chwilę rozdął się w nieskończoność, tylko po to żeby sekundę później skurczyć się tak bardzo, że zostało w nim miejsce jedynie dla nas dwojga. 

-  Zakocha? - szepnęłam.

 I znów usłyszałam znajome prychnięcie. 

- Nie udawaj takiej zaskoczonej. Byłem w tobie zakochany już wtedy, kiedy mnie jeszcze nie znałaś.

  Słowo „zakochany" było czymś ulotnym. Nieuchwytnym. Pchało się przez moją klatkę piersiową do wewnątrz, żeby się tam osiedlić z uczuciem błogości, nie pytając mnie o zdanie. Nigdy dotąd nikt się we mnie nie zakochał, a Bale... Tyle czasu byłam święcie przekonana, że mnie serdecznie nie znosi! Tyle czasu tłumaczyłam sobie, że wszelkie uczucia, jakie rodziły się w moim sercu, nie mają szans na wzajemność. 

 Jakaś sentymentalna część mnie zastanawiała się, czy ten moment miał za zadanie zrównoważyć wszystkie straszne rzeczy, które dotąd mnie spotykały.

- Nie martw się, nie musisz nic mówić - pospieszył z zapewnieniem Bale. - Chciałem tylko, żebyś to wiedziała, na wypadek gdybyśmy... - Urwał i pokręcił przecząco głową. 

- Gdybyśmy co?

 Milczał. Był w tym świetny. Musiałam przyznać, że doprowadzał mnie takim postępowaniem do szewskiej pasji. 

-  Bale - powiedziałam i powiodłam kciukiem po grzbiecie jego dłoni. - Gdybyśmy co? 

 Popatrzył na ocean, gdzie fale łagodnie rozbijały się o brzeg. 

- Gdybyśmy następnym razem nie wyszli z tego cało. 

- To nie koniec, prawda? - zapytałam i podążyłam wzrokiem za jego spojrzeniem. - Pomyślałam, że jeśli przerwiemy drogę w przeszłość... 

 - To z całą pewnością spowolni Hawthorne'a, to jasne. - Bale znów się uśmiechał. - Stworzenie trasy szczelinami zajęło mi dwa lata. Żeby to powtórzyć, potrzeba by niesamowicie dobrego podróżnika w czasie. 

 - Więc są inni? Podróżnicy w czasie? 

 Wzruszył ramionami. 

- Bardzo bym się zdziwił, gdyby tak nie było. 

 Westchnęłam ciężko i wcisnęłam twarz w jego pierś. Przed nami rozciągał się najpiękniejszy zachód słońca, jaki widziałam w życiu, a ja miałam ochotę zostać tu na zawsze. Niezależnie od tego, w jakim czasie się znaleźliśmy, z całą pewnością było tu spokojniej niż tam, dokąd zmierzaliśmy. 

- Chodź - powiedział Bale po dłuższej chwili. Rzucił okiem na detektor. - Powinniśmy ruszać. Żeby wrócić, potrzebujemy co najmniej dwóch skoków. 

 - Ale... dokąd mielibyśmy pójść? - zaprotestowałam. - Do Sanktum? - Już sama nazwa miasta grunterów sprawiła, że ścisnęło mi się serce. Bo niezależnie od tego, że dziś odnieśliśmy zwycięstwo nad Hawthorne'em, miałam świadomość, ile nas to kosztowało. 

 Bale przesłał mi uśmiech pełen otuchy i nadziei, a ja zachodziłam w głowę, jak on może czuć się tak beztrosko, podczas gdy ja umierałam ze strachu o naszą przyszłość. 

-  Zdecydujemy po drodze. 

 Skinęłam głową, postanawiając mu zaufać. Znajdziemy jakieś wyjście. Razem. Przytuliłam się więc do niego, a on objął mnie w talii. Odpływać wraz z nim vortexem było jak wracać do domu."

strona 483-487, "Dzień, w którym rozpadł się świat. Vortex 1".

Moje ulubione fragmenty i cytaty: VortexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz