Sto-pytań-do (Vortex 1)

2 1 0
                                    


"Jednak zanim zdążyłam podjąć jakąś decyzję, za oknem usłyszałam znajomy szum. To Bale wrócił ze swojej nocnej eskapady. 

Pośpiesznie wybiegłam z pokoju na palcach i zakradłam się na dolne piętro, po czym ostrożnie otworzyłam drzwi prowadzące na na taras. Bale siedział zwrócony do mnie plecami na najwyższym stopniu schodów i drapał Atlasa za uszami. 

 Jego T-shirt był pełen dziur, a ramiona znaczyły zadrapania.

 Gdzie on się szlajał? 

-  Nie patrz na mnie z takim wyrzutem - mruknął, a ja drgnęłam, przerażona, że mówi do mnie. Ale on patrzył na Atlasa. 

Pies mruknął coś w odpowiedzi i położył mu łapę na ręce, jakby chciał zwrócić uwagę na szramy na ciele pana. 

 - To nic takiego - zapewnił Bale. - Jesteś przewrażliwiony. 

Być może to światło księżyca płatało mi figle, ale dałabym głowę, że Atlas przewrócił oczami. Po czym pisnął i trącił Bale'a pyskiem w podbródek. 

 - Dobrze, już dobrze, wygrałeś. Następnym razem będę ostrożniejszy. - Bale zachichotał, kiedy Atlas polizał go po policzku.

 Oparłam się o drzwi. 

-  Czy on rozumie, co do niego mówisz? - zapytałam, usiłując nie szczerzyć się zbytnio. Bale prawie dostał zawału. 

-  Ehm... - zaczął, ale szybko się pozbierał, patrząc, jak siadam obok nich na schodkach werandy. - Pewnie, że tak - odparł wreszcie. - Rozumie wszystko,o czym mówimy.

 - Zaraz się przekonamy. - Uniosłam kamyczek z ziemi, po czym pokazałam go psisku. Atlas, który najwyraźniej lubił zabawę, podskoczył kilka razy, jakby był gotów aportować.

Uśmiechnęłam się i schowałam dłonie za plecami, tak by nie widział, do której chowam kamyk, po czym wysunęłam przed siebie zaciśnięte pięści. 

-  Ona chce, żebyś znalazł kamyk - wyjaśnił Bale, kiedy Atlas po prostu wpatrywał się w moje ręce. - Ukryła go w którejś dłoni, a ty musisz zgadnąć w której. 

 Przysunęłam pięści jeszcze bliżej psa, a Atlas całkiem ucichł. Patrzył na moje palce mądrymi zielonymi oczkami, po czym uniósł łapę i położył ją na mojej lewej dłoni. 

- Jesteś pewny? - Zaczekałam, aż odsunie łapę, po czym otworzyłam dłoń. 

 Wtedy pies natychmiast poskoczył, podekscytowany pochwycił kamień i rzucił go Bale'owi pod nogi. Bale usiłował zachować powagę, ale poległ na całej linii.

 - Tak. To jest kamień — powiedział rzeczowo, ale ledwie powstrzymując się od śmiechu, podczas gdy Atlas kręcił się w kółko. - To kamień pośród innych kamieni, których tu pełno, w końcu całe miasto otacza nic innego jak właśnie kamień. Tak, wiem, co to jest kamień, widziałem już kilka takich w życiu, podobnie jak tysiące jego braci i sióstr. Tak, tak, to wszystko jest szalenie ciekawe. 

 Atlas popchnął nosem kamień bliżej swojego pana, a następ- nie popatrzył na niego wyczekująco. 

 - Serio? - Bale przewrócił oczami. - Chcesz, żebym to teraz ja go ukrył? To będzie taka nasza nowa zabawa? Nie wydaje mi się. 

 Wyraźnie urażony pies odmaszerował w stronę drzwi tarasowych. Nie omieszkał przy tym zahaczyć o kupkę zagrabionych liści i rozgrzebać ją tylnymi łapami z czystej przekory.

- Jasne, bardzo dojrzale - skomentował Bale. - Nie, nie, nie przeszkadzaj sobie, Allister będzie przeszczęśliwy, że znów narozrabiałeś w jego ogródku i... Nie obawiaj się, przecież ja na ciebie nie naskarżę. 

Moje ulubione fragmenty i cytaty: VortexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz