Rozdział 10

56 7 36
                                    

Pov: Ryan

Drogi pamiętniczku, wszystko się zjebało.

Zacznijmy od tego, że postanowiliśmy z Hughem zrobić tym razem ciasteczka. Oczywiście nie chciał mi zaufać w kwestii znalezienia przepisu, a sam zgubił telefon (bumer), więc teraz próbował zabrać mi mój.

- Jestem starszy, na pewno znajdę to szybciej od ciebie - przekonywał, ja jednak nie miałem zamiaru go słuchać.

- Już prawie mam - zapewniłem go, zastanawiając się, co wyszukać.

- Oddawaj.

- No chwila...

Coś tam pierdolił jeszcze, ale niezbyt go słuchałem. Nagle zrobił jakiś ruch ninja i wyrwał mi urządzenie elektroniczne.

- Daj! - zażądałem zwrotu swojej własności, zeskakując z blatu.

Zmarszczył nagle brwi, przesuwając palcem po ekranie. No i jasny chuj. Pewnie coś dziwnego znalazł.

- Ryan... czemu tu jest taka wyszukiwarka?

Zamarłem.

Japierdole, przecież ja do piekła pójdę.

- Hugh Jackman rosomak, Hugh Jackman gej... - zrobił jakąś dziwną minę. - Hugh Jackman striptiz. O co chodzi?

- To tylko takie żarty - zapewniłem, błagając w duchu, aby już skończył.

- To nie żarty - odparł. - Cała wyszukiwarka jest tym zawalona. Zapytam więc jeszcze raz. O co chodzi?

Wziąłem głęboki wdech.

Dobra, za chuja nie wiedziałem, co mu powiedzieć. Myślałem, że to tylko pierdolona przyjaźń, ale to nie była tylko pierdolona przyjaźń. Kiedy patrzyłem w jego oczy, automatycznie się uspokajałem, jego śmiech zawsze był dla mnie zaraźliwy. Nawet jeśli mówił coś, co powinno mnie urazić, nie przejmowałem się tym, tylko śmiałem razem z nim. Słuchałem jego uwag i porad jak nikogo innego. Nie miałem problemu, aby zwierzyć mu się z czegokolwiek, bo wiedziałem, że mnie wysłucha, poradzi coś i zaprosi na herbatkę, a nie wyśmieje mnie i zostawi. Mogłem na nim polegać jak na nikim innym i dopiero teraz to zauważyłem. Dopiero teraz zauważyłem, że znaczy dla mnie więcej, niż Blake. Że znaczy dla mnie tyle, że po prostu mógłbym rzucić wszystko i polecieć na Antarktydę, gdyby mnie tylko poprosił.

- Hugh, nie zauważyłeś tego? Ja nie żartowałem. Za tymi wszystkimi żartami kryło się coś, do czego nie chciałem się sam przed sobą przyznać. Ja po prostu byłem ślepy, kiedy byłem z Blake. Ty już jesteś sam, ale tak samo tego nie widzisz. Hugh, ja cię kocham.

Zamarł.

Tego się obawiałem.

- Powiedz cokolwiek - szepnąłem. - Mam świadomość, że to jest ciężkie. Ja po prostu...

- Blake wiedziała? - przerwał.

Zmarszczyłem brwi.

- O czym?

- Może o tym, że byłeś, kurwa, zakochany w innym?

Nagle uświadomiłem sobie pewną rzecz.

- To dlatego mnie zostawiła? Bo wiedziała, co nas łączy?

Bawił się moim telefonem, nie patrząc na mnie.

- Nie wiem. Ty mi powiedz.

Wziąłem kolejny głęboki oddech, zastanawiając się nad tym. Z Hughiem było tyle akcji, że faktycznie mogło się zdawać, że jesteśmy parą. Dodatkowo te wszystkie rzeczy, które o sobie mówiliśmy. Może już dużo wcześniej kryło się za tym jakieś głębsze uczucie i byłem tak niepełnosprytny, że ja tego nie zauważyłem, a Blake tak.

- Okej... Dobrze... Hugh, ja wiem, że to może zamieszać w twojej głowie, ale po prostu muszę o to zapytać. - wziąłem już trzeci oddech, próbując się uspokoić, oczywiście bezskutecznie. - Czy ja... Czy ty... Czy my mamy razem szansę na coś więcej?

~~

ik ze byscie mn zjedli gdyby tutaj nastapila dluuuga przerwa jak ostatnio wiec kolejna czesc juz jest!!

tylko mnie n zjedzcie pls.

Martwy basen i RosomakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz