Rozdział 9

106 7 19
                                    

Pov: Ryan

Siedziałem u siebie na łóżku i myślałem o tym, o czym nie powinienem był myśleć.

Czyli o momencie, w którym wszystko się rozsypało.

Było na pozór dobrze - miałem wspaniałą żonę, czwórkę dzieci i karierę, o której większość ludzi może tylko pomarzyć. Po śmierci ojca nosiłem w sobie ból i żal do niego, że zmarł. Na przestrzeni lat oczywiście spotkałem się z rożnymi opiniami na mój temat. W większości były dobre i podnosiły mnie na duchu, ale widząc niektóre z nich, chciało mi się po prostu płakać. Nigdy jednak tego nie robiłem, a przynajmniej nie przy innych. Chciałem być postrzegany jako beztroski chłopak, któremu przychodzi łatwo życie. Z taką sławą zresztą nie miałem prawa narzekać. Nienawidziłem tego, że czasami po prostu siadałem i wybuchałem płaczem, wiedząc, że nikogo to i tak nie obchodzi i na następny dzień mam się zjawić na planie. To było straszne, jak labirynt, z którego nie potrafiłem się wydostać. Trafiałem na ślepe zaułki, jak odsuwanie od siebie smutku na krótki okres czasu, jednak ten powracał ze zdwojoną siłą. Codziennie toczyłem walkę sam ze sobą, żeby żyć dalej, żeby nie zawieść producentów, rodziny, fanów.

Ale odejście Blake przeważyło szalę.

Nie miałem już motywacji do niczego. Widziałem, że Hugh chciał odwrócić moją uwagę, sprawić, bym nie czuł smutku. Byłem mu za to cholernie wdzięczny, ale wiedziałem, że jedno 'dziękuję' nie wyrazi tego, co mu zawdzięczałem w związku z tym. Kochałem go za to, że mimo tego, jak chwilami po prostu mógł mnie zostawić, żebym radził sobie jak dorosły człowiek, nie zrobił tego i zamiast powiedzieć mi, że to jest żałosne, bez słowa przyjął mnie do siebie i tolerował moje zachowania. Jego przemowy rodem z filmów Disneya podnosiły mnie na duchu i sprawiały, że na kolejny dzień wstawałem z łóżka i przeżywałem to wszystko jeszcze jeden raz. I jeśli on tego chce, będę to robił aż do śmierci, nawet jeśli miałbym żyć tylko dla niego. Darzę go tak wielkim szacunkiem, że on nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Chciałbym mu o tym powiedzieć, ale machnąłby tylko ręką, wysunął ten swój filmowy uśmiech i powiedział: 'zamknij mordę, głupoty mówisz'. Był dla mnie chwilami jak ojciec z tym całym pocieszaniem, mimo że byliśmy prawie w tym samym wieku i równie dobrze moglibyśmy być małżeństwem. Kiedy pierwszy raz go spotkałem, poczułem się tak, jak przy spotkaniu z Blake - coś się przestawiło. Jednak między mną a nią była iskra, a on był tylko przyjacielem. Jest.

Okazał się jednak bardziej stały z tych dwóch relacji.

Poprawiłem się na łóżku, zerkając na okno. Było ciemno, dochodziła północ. Nie mogłem spać. Miałem tak dużo rzeczy do przemyślenia. Czy chciałem tu zostać, czy wrócić do siebie, a może w ogóle się przeprowadzić... i co z dziećmi. Blake na pewno będzie chciała je zatrzymać.

Ale dlaczego postanowiła mnie porzucić? Czy naprawdę byłem aż tak bardzo niewystarczający, że musiała odejść, zamiast porozmawiać? Czy w jej oczach nie mogłem już się poprawić? Zmienić swojego stylu życia na tyle, żeby na nowo mnie pokochała? Czy po prostu mnie zdradziła i nie miała odwagi mi o tym powiedzieć i zmyśliła tę wymówkę?

Podciągnąłem kolana pod klatkę piersiową i oparłem na nich ręce. Nie, ona taka nie jest. Ona nie jest tobą, Ryan. Tylko dlaczego właśnie teraz postanowiła mnie rzucić? Czy nie powinna zrobić tego kilka lat temu, kiedy jeszcze nie powiedziała tych wszystkich rzeczy, które sprawiły, że pomyślałem, iż takie rzeczy jak rozstanie mnie nie dotyczą? Czy w jakimś momencie zrobiłem coś, co jej się nie spodobało i to było powodem rozstania? Może nie chciała mi o tym mówić, żeby jeszcze bardziej mnie nie zranić? Może już się jej znudziłem? Chciała kogoś innego? W jej otoczeniu jest wielu dobrych kandydatów na męża. Nie jestem jedyny. A to by znaczyło, że naprawdę jestem niewystarczający.

Są takie momenty, w których już nie obchodzi cię, czy porwie cię kosmita, czy umrzesz, padając ofiarą morderstwa. Po prostu siedzisz i płaczesz, niezdolny ruszyć się z miejsca. Przeżywałem takie chwile wielokrotnie i naprawdę nie życzyłem temu nikomu. Chciałem, żeby na całym świecie był po prostu spokój.

- Ryan? - usłyszałem nagle głos Hugha zza drzwi. - Wiem, że nie śpisz. Chcesz zagrać jeszcze jedną rundkę?

Zamknąłem oczy i oparłem głowę o ścianę.

Mam dla kogo żyć.

~~

sr ze rozdziak taki bardziej opisowy ale mialam wene akurat to szkoda n skorzystac xd

Martwy basen i RosomakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz