Rozdział 1

232 9 159
                                    

Pov: Narrator

Ryan zapukał do drzwi, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Wpatrywał się w niebo, które powoli przybierało czerwony odcień. Przyjechał tu, bo nie chciał więcej przebywać u siebie. W miejscu, gdzie się wszystko rozpadło. Gdzie dowiedział się, że wszystko, co zrobił, jest tak naprawdę całkowicie niewarte.

Po dłuższej chwili wrota się otworzyły i jego oczom ukazał się Hugh. Młodszy automatycznie uśmiechnął się na jego widok, przytulając go może trochę za mocno.

- Co tak niezapowiedzianie? - zapytał Australijczyk, gdy już się odsunął.

Reynolds przeczesał palcami włosy, nie wiedząc, czy mu powiedzieć. Uznał, że na razie powód przemilczy, a potem, gdy już nie będzie mu się wydawać, że kiedy tylko poruszy ten temat, rozpłacze się, to mu powie.

- A nie mogę? - odpowiedział pytaniem, wywołując uśmiech u starszego osobnika.

- Możesz, tylko się późno robi, a mi się nie chce nigdzie wychodzić - westchnął.

- Nie ma problemu, i tak chciałem tylko do ciebie na chwilę przyjść - zapewnił.

Na chwilę.

- W takim razie chodź.

Kanadyjczyk pokiwał głową z ulgą i poszedł za przyjacielem, zamykając drzwi.

- Blake z dziećmi? - zapytał Hugh, kierując się do kuchni.

Ryan zmieszał się nieco. Usiadł na kanapie, wykręcając palce.

- Można tak powiedzieć - odparł w końcu.

Jackman od razu wyłapał wahanie w jego głosie i spojrzał na niego uważnie.

- Co mam przez to rozumieć?

- Nic. Tak mi się powiedziało.

- Wiesz, że jeśli chcesz mi o czymś...

- Wiem.

Starszy osobnik westchnął i wyjął piwo z lodówki. Liczył na to, że okaże się trochę bardziej rozmowny.

Ryan podniósł wzrok, gdy na stoliku przed nim pojawiła się butelka. Wziął ją i upił łyk. Nie miał w tym momencie ochoty właściwie na nic. Hugh usiadł obok niego, mimo iż miał całą przestrzeń kanapy do wykorzystania.

- Co cię gryzie, Noldsy? - zapytał.

Mężczyzna wzruszył ramionami, pukając palcami w butelkę.

- Ale powiesz mi, zanim znikniesz na noc do domu, prawda? - nalegał.

- O to chodzi - powiedział cicho. - Nie wrócę.

Jackman zmarszczył brwi, nie rozumiejąc go.

- W jakim sensie?

- Nie mogę, Hugh. Po prostu nie mogę.

- Nie rozumiem...

- No właśnie, nie rozumiesz - uciął zirytowanym tonem. Australijczyk spojrzał na niego ze zdumieniem. Ryan westchnął tylko i pokręcił głową. - Okej, słuchaj, nie chciałem taki być dobra? Po prostu... to jest pojebane.

- A wytłumaczysz mi?

Reynolds odstawił butelkę, nie patrząc na niego.

- Ry - poprosił cicho Jackman.

Wziął głęboki oddech.

- Blake mnie nie chce.

- Oh.

Martwy basen i RosomakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz