Pov: Narrator
Ryan zapukał do drzwi, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Wpatrywał się w niebo, które powoli przybierało czerwony odcień. Przyjechał tu, bo nie chciał więcej przebywać u siebie. W miejscu, gdzie się wszystko rozpadło. Gdzie dowiedział się, że wszystko, co zrobił, jest tak naprawdę całkowicie niewarte.
Po dłuższej chwili wrota się otworzyły i jego oczom ukazał się Hugh. Młodszy automatycznie uśmiechnął się na jego widok, przytulając go może trochę za mocno.
- Co tak niezapowiedzianie? - zapytał Australijczyk, gdy już się odsunął.
Reynolds przeczesał palcami włosy, nie wiedząc, czy mu powiedzieć. Uznał, że na razie powód przemilczy, a potem, gdy już nie będzie mu się wydawać, że kiedy tylko poruszy ten temat, rozpłacze się, to mu powie.
- A nie mogę? - odpowiedział pytaniem, wywołując uśmiech u starszego osobnika.
- Możesz, tylko się późno robi, a mi się nie chce nigdzie wychodzić - westchnął.
- Nie ma problemu, i tak chciałem tylko do ciebie na chwilę przyjść - zapewnił.
Na chwilę.
- W takim razie chodź.
Kanadyjczyk pokiwał głową z ulgą i poszedł za przyjacielem, zamykając drzwi.
- Blake z dziećmi? - zapytał Hugh, kierując się do kuchni.
Ryan zmieszał się nieco. Usiadł na kanapie, wykręcając palce.
- Można tak powiedzieć - odparł w końcu.
Jackman od razu wyłapał wahanie w jego głosie i spojrzał na niego uważnie.
- Co mam przez to rozumieć?
- Nic. Tak mi się powiedziało.
- Wiesz, że jeśli chcesz mi o czymś...
- Wiem.
Starszy osobnik westchnął i wyjął piwo z lodówki. Liczył na to, że okaże się trochę bardziej rozmowny.
Ryan podniósł wzrok, gdy na stoliku przed nim pojawiła się butelka. Wziął ją i upił łyk. Nie miał w tym momencie ochoty właściwie na nic. Hugh usiadł obok niego, mimo iż miał całą przestrzeń kanapy do wykorzystania.
- Co cię gryzie, Noldsy? - zapytał.
Mężczyzna wzruszył ramionami, pukając palcami w butelkę.
- Ale powiesz mi, zanim znikniesz na noc do domu, prawda? - nalegał.
- O to chodzi - powiedział cicho. - Nie wrócę.
Jackman zmarszczył brwi, nie rozumiejąc go.
- W jakim sensie?
- Nie mogę, Hugh. Po prostu nie mogę.
- Nie rozumiem...
- No właśnie, nie rozumiesz - uciął zirytowanym tonem. Australijczyk spojrzał na niego ze zdumieniem. Ryan westchnął tylko i pokręcił głową. - Okej, słuchaj, nie chciałem taki być dobra? Po prostu... to jest pojebane.
- A wytłumaczysz mi?
Reynolds odstawił butelkę, nie patrząc na niego.
- Ry - poprosił cicho Jackman.
Wziął głęboki oddech.
- Blake mnie nie chce.
- Oh.
![](https://img.wattpad.com/cover/375299673-288-k925139.jpg)