Rozdział 11

17 3 1
                                    

Julie

Walentynki. Dzień mojej corocznej męczarni.

Wiedziałam że po tym co Chad zrobił Filipowi , ten pewnie napcha moją szafkę psią kupą. To już wolałam kartki.

Nie chciałam iść do szkoły. Bałam się co mnie tam czeka. Ale musiałam...

Rozmyślałam tak o 6.04 leżąc jeszcze w łóżku. Znowu wstałam za wcześnie.

Z zerowymi chęciami podniosłam się do siadu.

Iść? Nie iść... Iść? Nie iść...

Idę.

Muszę mu pokazać że się go nie boję.

Sięgnęłam po przygotowane poprzedniego dnia ubrania- różowy top , białą spódniczkę i podkolanówki. Włosy zaplotłam w dwa warkocze z czerwonymi kokardkami.

Wtedy ekran mojego telefonu podświetlił się. Przyszła wiadomość. Ktoś napisał przez messengera. Filip Ross.

O cholera.

Skasowałam wiadomość , i starałam się o niej nie myśleć gdy malowałam się i wiązałam sznurówki moich czerwonych trampek.

Nawet nie przeczytałam co mi napisał. Strata czasu.

Jako że był luty musiałam ubrać jeszcze długi zimowy płaszcz, i czapkę. Wtedy przyszła kolejna wiadomość - znowu od tego frajera.

Skasowałam ją.

I kolejna.

Skasowana.

Żeby tego nie przedłużać zablokowałam go. Przyszła kolejna.

Tym razem od mojego chłopaka.

Chad:Będziesz w szkole? Wiem co robił ci ten pajac przez te wszystkie lata , i myślę że w tym roku może być gorzej. Zresztą tyle razy już udowodnił , że cię nie kocha , a chce zniszczyć ci zdrowie psychiczne. Obronię cię. Nawet jak wylecę przez to ze szkoły.

Nawet jak wylecę przez to ze szkoły...

Słodziak.

.....

Chad

No tak. Walentynki.

Zwykle nie obchodziłem tego dnia, bo nigdy nie miałem dziewczyny. Kiedy widziałem całujące się pary myślałem że eksploduję.

Zerwałem się dziś o 6.00, żeby szybko się ubrać i wyjść na miasto , do dopiero co otworzonych sklepów.

Chciałem kupić mojej księżniczce wszystko co najlepsze. Zasługiwała na to i na wiele więcej.

Po około 20 minutach wróciłem do domu zadowolony z efektu zakupów.
Kupiłem duży bukiet czerwonych róż, oraz jej ulubione czekoladki.

Złapałem plecak i podszedłem pod jej blok. Zadzwoniłem domofonem , i czekałem aż zejdzie. Chwilę później w drzwiach pojawiła się dziewczyna w długim jasnobrązowym płaszczu i z plecakiem na ramieniu.

-Chad? Co ty tu robisz? Ja... - w tym momencie zauważyła prezenty- o boże...

-Proszę.- Wręczyłem jej podarunki.

-Nie wiem co powiedzieć... Dziękuję...

Przysunęła nos do kwiatów i wciągnęła ich zapach.

Patrzyłem na to zadowolony. Ostatnio często widziałem ją tak szczęśliwą. I chciałem widzieć ją taką jak najczęściej. Jednak jej uśmiech szybko zgasł.

Vampire and me🫶🏻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz