ROZDZIAŁ 4

13 4 0
                                    

Cayden

„Wstawaj leniu" to pierwsze słowa jakie usłyszałem tego dnia. Gdy otworzyłem oczy, w drzwiach ujrzałem sylwetkę mojego przyjaciela. Trzymał w ręce kubek kawy i patrzył na mnie z politowaniem.

– Która godzina?– spytałem wciąż wpół przytomny przecierając oczy wierzchem dłoni.

– Dziewiąta czterdzieści. Chcesz?– spytał patrząc na swój kubek, a ja pokiwałem głową, bo nie miałem siły wydusić ani słowa więcej. Spróbowałem usiąść, jednak przeszkadzał mi ciężar na nogach. Był to oczywiście Kai, który błagał wręcz o spacer. Delikatnie zsunąłem go z siebie, po czym wziąłem od Layne'a kawę. Wypiłem całą, a gdy oddałem mu kubek, poszedłem się umyć.

– Byłeś z nim?– krzyknąłem z pod prysznica.

– Czekał na ciebie!

Tak jak myślałem. Kai uwielbiał Layne'a, ale gdy tylko była taka możliwość, wolał spacery ze mną. Wziąłem więc szybki prysznic i ubrałem się. Mimo dość częstego braku czasu uwielbiałem spacery z nim. Poszliśmy na szybką rundkę wokół parku. Obeszliśmy jezioro, Kai pogonił kilka kaczek, a ja rzucałem mu patyki które przynosił.

Po dwudziestu pięciu minutach wróciliśmy do domu. Zjadłem szybkie śniadanie w postaci płatków z mlekiem i ponownie opuściłem mieszkanie.

Jak na końcówkę zimy było naprawdę ciepło, więc nie brałem kurtki. Założyłem tylko cienką bluzę by mój tatuaż nie rzucał się w oczy. Niestety spod większości bluzek z krótkim rękawem wystawał chociaż kawałek.

Wsiadłem do samochodu i pojechałem tą drogą, co zawsze. Moją uwagę przykuła siedząca na przystanku autobusowym szatynka. Zorientowałem się, że codziennie przejeżdżałem koło jej domu nawet o tym nie wiedząc. Zjechałem na pobocze dla autobusów upewniając się, że żaden za mną nie jedzie i zatrąbiłem. Przerażona aż podskoczyła i przeniosła wzrok znad książki na mnie.

– Co tak siedzisz? Wsiadaj.– Machnąłem na nią ręką i po chwili namysłu podeszła do samochodu.

– A ty, co tu robisz?– spytała zdziwiona moją obecnością.

– Zawsze tędy przejeżdżam.– Wzruszyłem ramionami.– Wsiadasz, czy nie?

Skinęła tylko głową, po czym usiadła na miejscu obok mnie. Poczekałem, aż zapnie pasy i pojechaliśmy na uniwersytet. Włączyłem radio i zanim się obejrzeliśmy, byliśmy na miejscu.

– Dziękuję– powiedziała cicho, na co się uśmiechnąłem.

– Nie ma za co.

Po wyjściu z pojazdu zauważyłem stojącą przed wejściem Iris, która patrzyła na nas z rozdziawioną buzią. Zdziwienie miała wręcz wypisane na twarzy, co chcąc nie chcąc mnie rozbawiło. Zorientowałem się, że mogło to wynikać z faktu, że Lea zawsze jeździła z bratem.

Podeszliśmy do niej i już na przywitanie żądała wyjaśnień. Stanąłem z boku i słuchałem tłumaczenia Lei jakim cudem skończyła w moim aucie.

– Mówię ci, że zgarnął mnie z przystanku!– Wybuchła w końcu.

– Na pewno– powiedziała lekceważąco blondynka.– Spałaś u niego.

– Nie! Dylan może ci potwierdzić, że byłam na noc w domu. Co jak co, ale jemu przecież ufasz. Jeśli mi nagle przestałaś.

– I tak mi się wydaje, że to u niego spędziłaś ciekawą noc.– Uśmiechnęła się zadziornie i uniosła brwi.

– Nie!– krzyknąłem w tym samym momencie co Lea, na co popatrzyliśmy po sobie zdziwieni i wszyscy się roześmialiśmy.

– Patrzcie państwo, cóż za zgodność– dodała jeszcze tylko Iris, po czym weszliśmy do środka. W końcu, po piętnastu minutach tłumaczenia, blondynka nam uwierzyła.

We'll Be AlrightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz