ROZDZIAŁ 3

13 3 0
                                    

Cayden

Kolejny tydzień upłynął normalnie. Studia, praca, spacer, sen, studia, praca, spacer, sen. Codziennie spotykałem się z Leą na wykładach, jeździłem z nią do kawiarni, po czym odwoziłem do domu. Zdarzało się też, że wracała z bratem.

W takie dni chodziłem do klubu, w którym pracował Layne. Oczywiście zrobił mi przesłuchanie na jej temat i chciał ocenić szanse na coś, już nawet nie pamiętam na co.

Zbliżał się weekend, a co za tym idzie, niespodzianka, którą dla niej wymyśliłem. Teraz pojawiła się w moim życiu i nie mogłem wyrzucić jej ze swojej głowy. Po ostatnim czwartkowym wykładzie poprosiłem ją, by poszła po coś do picia, a sam zaciągnąłem na bok jej przyjaciółkę. Z tego co pamiętałem, nazywała się Iris.

– Co ty robisz?– syknęła, gdy złapałem ją za ramię i odciągnąłem w przeciwną stronę, niż ta, w którą poszła szatynka.

– Musisz mi pomóc– powiedziałem tylko, po czym przestała się opierać. Odeszliśmy na tyle daleko by mieć pewność, że Lea nas nie usłyszy.

– Powiesz mi wreszcie o co chodzi?– spytała zniecierpliwiona co chwilę zerkając na ludzi przechodzących obok.

– Czy Lea ma, no nie wiem, jakąś godzinę, o której musi wrócić do domu?– Blondynka w odpowiedzi pokręciła przecząco głową, co mnie ucieszyło. Nie chciałem, by miała przeze mnie problemy.

– W czwartki i piątki nie. A co? Chcesz ją porwać?

– Dobry pomysł– rzuciłem sarkastycznie, na co ze śmiechem przewróciła oczami.– Chcę ją zabrać w miejsce, skąd dobrze widać gwiazdy. – Gdy tylko to usłyszała, otworzyła szerzej oczy, a szeroko rozwarte usta zakryła dłońmi.– Coś nie tak?– spytałem zdziwiony jej reakcją.

– Nie. Wszystko w porządku. Tylko, że jeszcze nikt nigdy jej nigdzie nie zabrał tak, że ona tego chciała. Nie licząc mnie, ale mówię teraz o chłopakach.– Machnęła ręką, a mnie zdziwił fragment z tym, że ona tego chciała. Wolałem jednak nie dopytywać. – Tylko jeszcze jedno, masz ją potem odwieźć do domu i pilnować, by nie zbliżyła się zbytnio do krawędzi dachu, jeśli o takie miejsce ci chodzi. Ma lęk wysokości.

Skinąłem głową na znak, że rozumiem i zakodowałem to w głowie. Do Iris podszedł Charles, a ja ruszyłem w stronę Lei, która stała z boku i rozglądała się na boki zapewne zastanawiając się, gdzie jestem. Powiedziałem jej, że musiałem coś załatwić, co w sumie nie było kłamstwem i wziąłem od niej sok, który mi kupiła.

Na miejsce jak zawsze dojechaliśmy szybko, jednak, ku naszemu zdziwieniu, jej stolik był zajęty. Na jej twarzy pojawiło się coś na znak smutku. Nigdy wcześniej nie widziałem, by ktoś tam usiadł, nie licząc samej Lei.

– Chyba będę musiała zaczekać– westchnęła i rozejrzała się w poszukiwaniu innego stolika, który byłby wolny.

– Chodź na zaplecze. Mamy tam kanapę i stolik kawowy, możesz tam poczekać– zaproponowałem po chwili namysłu.

– Jesteś pewien?– spytała, na co się uśmiechnąłem.

– Gdybym nie był, to bym nie proponował.

Widziałem, jak się uśmiecha, po czym poprosiłem Claire, by poczekała jeszcze chwilę, po czym ją zmienię. Sam zaprowadziłem dziewczynę na tyły kawiarni, gdzie przebrałem się w standardowe ciuchy i poszedłem wymienić koleżankę. Była ode mnie sześć lat starsza i praktycznie nie rozmawialiśmy. Niestety w czwartki przychodziłem tu pod koniec godzin szczytu, więc miałem co robić.

Moją uwagę przyciągnęła grupka licealistów, na oko pierwszaków, którzy prawdopodobnie byli na podwójnej randce. Zdziwiło mnie, że w tym wieku ludzie chodzą do kawiarni. Wydawało mi się, że raczej wolą kina lub fast foody.

We'll Be AlrightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz