ROZDZIAŁ 9

11 2 0
                                    

Lea

Gdy obudziłam się rano nie wiedziałam, gdzie jestem. Nie był to pokój, w którym mieszkałam dotychczas, u brata. Rozejrzałam się wokół, by zorientować się w sytuacji.

W końcu przypomniałam sobie, że przecież przeprowadziłam się do Caydena i Layne'a. Spojrzałam na zegar w telefonie, który leżał koło łóżka. Jedenasta dwadzieścia. Podziękowałam świata w duchu, że Dylanowi udało się ogarnąć mi zwolnienie i nie musiałam wstawać wcześniej na zajęcia.

Fakt faktem, podczas ogarniania przeprowadzki i tak rzadko pojawiałam się na zajęciach, więc teraz już nie mogłam tak po prostu ich opuszczać. Może pięć dni to nie dużo, ale zawsze coś.

Wstałam powoli, by nie mieć mroczków przed oczami które zawsze mnie irytowały i spojrzałam w lustro. Wciąż byłam we wczorajszych ciuchach, bo zasnęłam zanim Cayden wyszedł z łazienki. Wzięłam więc świeże ubrania i poszłam wziąć szybki prysznic. No, szybki. Po dwudziestu minutach, bo po co się spieszyć, wyszłam z łazienki poszłam do kuchni po śniadanie.

O dziwo zastałam tam Caydena. Gotującego Caydena.

– No proszę, któż to mi się obudził– zaśmiał się przenosząc na chwilę na mnie wzrok.

– Co robisz?– spytałam niepewnie, chociaż nie pachniało, jakby coś się paliło.

– Śniadanie, nie widać?– odparł rozbawiony.– Spokojnie, dla ciebie też– dodał, a ja przewróciłam oczami.

– Nie o to mi chodzi. Dziwię się, że kuchnia jeszcze nie stoi w płomieniach– parsknęłam śmiechem, a on udawał urażonego.

– Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz Motylku– powiedział kręcąc z rozbawieniem głową.– A teraz jedz– dodał kładąc przeze mną talerz z jajecznicą.

Nachyliłam się delikatnie żeby powąchać jakby to miało pomóc mi wykryć ewentualną truciznę. On tylko przewrócił oczami, wziął kęs swojej, po czym wymienił nasze talerze. Uniosłam brwi, ale gdy zobaczyłam, jak połyka, nabrałam pewności. To nie tak, że wiedziałam od początku, że wszystko jest dobrze i chciałam się tylko pobawić. Wcale.

W końcu wzięłam kęs i o mój Boże, to było takie dobre! Musiałam się uśmiechnąć lub otworzyć szerzej oczy, bo kąciki ust bruneta powędrowały ku górze. Talerz opustoszał w mgnieniu oka i sama się zdziwiłam, że byłam w stanie tak szybko to zjeść.

– Dokładki?– spytał uśmiechnięty i dumny z siebie.

Pokręciłam jednak głową, bo choć było to pyszne, byłam już pełna. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i napotkałam wzrokiem pustą kanapę. Spytałam Caydena, gdzie jest Layne, a ten wytłumaczył mi, że pewnie jeszcze śpi. Możliwe było, że opuści swój pokój dopiero koło trzynastej, lub nawet później. Z tego co mówił wywnioskowałam, że kochał swoje łóżko.

Wiedziałam, że ludzie potrafią długo spać, ale że aż tyle?

– Okej. W takim razie, skoro masz zamiar grać tajemniczego księcia i nie chcesz mi nic więcej powiedzieć, to podsumujmy, co o tobie wiem, panie enigmatyczny– odezwałam się, na co ten spojrzał na mnie zaciekawiony. Wzrokiem kazał mi kontynuować, więc rozparłam się wygodniej na krześle.– Jesteś rok starszy ode mnie, pracujesz w kawiarni, masz swój salon tatuażu, kochasz psy i Lego Ninjago– parsknęłam śmiechem nie mogąc się powstrzymać, a on rzucił mi mordercze spojrzenie. Zignorowałam to jednak i mówiłam dalej.– Mieszkałeś z babcią, teraz mieszkasz ze mną i Laynem. Chodzisz na te same studia co ja, potrafisz gotować, a przynajmniej jajecznicę, masz spoko samochód i uwielbiasz gwiazdy. No i lubisz ciastka cynamonowe oraz z niezrozumiałego dla mnie powodu nazywasz mnie motylkiem.

We'll Be AlrightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz