Lea
Wyszliśmy z Sali w której leżał Cayden i skierowaliśmy się ku wyjściu. Po drodze złapałam jeszcze mojego brata. Zamieniliśmy z nim kilka słów odnośnie bruneta, ale po chwili został wezwany na salę operacyjną.
– Przywieźć ci coś z domu?– spytałam jeszcze szybko, gdy się z nami żegnał.
– Nie, dzięki. Jedźcie już.
Uściskałam go szybko i poszliśmy. Na parkingu od razu znaleźliśmy jego samochód i ruszyliśmy.
***
Kiedy dojechaliśmy do ich domu, moim oczom ukazał się budynek, z którego dachu jeszcze parę dni temu leżeliśmy i oglądaliśmy gwiazdy.
– Na którym piętrze mieszkacie?– spytałam gdy szliśmy ku bramie.
– Na samej górze– odparł, a przed moimi oczami natychmiast pojawił się widok na nocne miasto. Uśmiechnęłam się pod nosem i spytałam, czy będziemy mogli na chwilę wejść na górę.
– Nie ma problemu. Tylko muszę wziąć klucze z mieszkania, a ty musisz mi obiecać, że nie podejdziesz za blisko krawędzi dachu. To niebezpieczne– powiedział wciskając przycisk wołający windę, a ja pokiwałam głową.
– Uwierz mi, nie mam najmniejszego zamiaru. Mam lęk wysokości, ale póki trzymam się z dala od brzegu budynku, to jest dobrze.
W końcu drzwi windy stanęły przed nami otworem, Layne wcisnął przycisk z numerem siedem i już po chwili byliśmy na samej górze. Weszliśmy do mieszkania, które było naprawdę duże. Na oko trzy pokoje, plus salon, łazienka i kuchnia.
Nagle zza jednych z drzwi wyskoczyła na mnie jakaś duża, włochata istota. Po chwili zorientowałam się, że to pies, który przewrócił mnie na ziemię i zaczął lizać po twarzy.
– Kai, nie skacz na Leę.– Blondyn odezwał się takim głosem, jakby wstydził się za zachowanie zwierzęcia i musiał go upominać już setny raz.
– W porządku, uwielbiam psy– odpowiedziałam siedząc na panelach i głaszcząc psa, który teraz siedział obok i wesoło zamiatał podłogę ogonem.– Prawda, Kai? Kto jest taki słodki?– zwróciłam się uroczym głosem do psa, który tylko przekręcił głowę na bok nie wiedząc, o co mi chodzi.
– To owczarek australijski Caydena. Chociaż prawdę mówiąc też często go wyprowadzam. No ale cóż. Po lewej jest jego pokój. Tablet powinien być na biurku– zaczął tłumaczyć blondyn.– Ewentualnie może leżeć zakopany w pościeli. Mogłabyś go wziąć? Ja w tym czasie poszukam kluczy do włazu.
– Nie ma problemu.– Podniosłam się na równe nogi i ruszyłam do wskazanego przez chłopaka pokoju. Kai ruszył za mną jak cień i od razu wskoczył na łóżko swojego pana. Pomieszczenie było duże. Biurko stało pod ścianą po lewej, a naprzeciwko było łóżko. Szafa zajmowała całą długość ściany, na której znajdowały się drzwi i miała ogromne lustro na jednym ze skrzydeł. Na blacie biurka leżało dużo kartek i równie wiele było przyczepione do tablicy korkowej nad nim. Domyśliłam się, że były to głównie projekty tatuaży.
Jak się okazało, tablet był na łóżku, tuż obok psa. Położyłam mu tam ciuchy, które po drodze zabraliśmy z mojego mieszkania. Wzięłam mu też jakieś ubrania na zmianę gdy go wypiszą i schowałam do torby, która leżała pod łóżkiem. Zamknęłam ją i postawiłam w przedpokoju.
Razem z psem czekałam w salonie na Layne'a, który prawdopodobnie właśnie przetrząsał cały swój pokój, bo co jakiś czas dochodziły do mnie jego westchnięcia i czasem przekleństwa, gdy nie mógł ich znaleźć.
CZYTASZ
We'll Be Alright
RomanceLea Quinn to studentka psychologii, która nie chodzi na imprezy, mieszka ze starszym bratem, a po wykładach chodzi do kawiarni pisać książkę. Ale czy w jej życiu naprawdę wszystko jest takie piękne? Powiadają, że życie potrafi zesłać do ciebie diabł...