ROZDZIAŁ 10

8 2 0
                                    

Lea

Kilka minut później wróciłam ubrana w luźne spodnie i bluzkę, które dla mnie wziął. Mokre ubrania włożyłam do reklamówki, by nie pobrudziły mu foteli.

Gdy byłam już blisko niego, oczywiście nagle w piasku musiał wyrosnąć jakiś kamień, o który się potknęłam. Na szczęście nie był ostry, więc nie rozcięłam sobie stopy. Cayden zaśmiał się pod nosem, po czym znów wyciągnął w moją stronę dłoń. Chwyciłam ją, by wstać, jednak on o dziwo nawet po podniesieniu jej nie puścił. Trzymał ją w delikatnym uścisku tak, żebym w razie czego mogła ją po prostu zabrać. Jednak tego nie zrobiłam.

Zagwizdał na owczarka i zostawiając resztę rzeczy na kocu skierowaliśmy się w stronę kamiennego pomostu. Szliśmy na tyle blisko brzegu, że zimne fale co jakiś czas obmywały nasze stopy. Kai wyszedł na prowadzenie i naprzemiennie biegał po piasku i między falami.

W pewnym momencie zawiał chłodny wiatr, przez co moja żuchwa zaczęła dygotać a na rękach pojawiła się gęsia skórka. Cayden musiał to zauważyć, bo zatrzymał się na chwilę puszczając moją dłoń i podał mi moją bluzę, która leżała na wierzchu. Szybko wciągnęłam ją przez głowę i uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie.

– Czemu nie mówisz, że jest ci zimno?– spytał ponownie zakładając torbę na ramię.

– Przywykłam– odparłam krótko i była to prawda.

W odpowiedzi wymamrotał coś pod nosem i chwilę później, gdy ruszyliśmy dalej ponownie, jakby odruchowo, chwycił moją dłoń.

Wciąż boso weszliśmy na pomost, który wciąż nie zdążył się ochłodzić po ciepłym dniu. Kamień był przyjemnie ciepły, przez co miałam ochotę się na nim położyć.

Na szczęście był na tyle szeroki, że mogliśmy iść obok siebie. Co prawda nie rozmawialiśmy prawie wcale, tylko wsłuchiwaliśmy się w szum fal obijających się po bokach, ale dzięki temu czułam się bezpieczniej.

Kai grzecznie szedł przed nami i nie wchodził już do wody. Zrobiło się głęboko, a gdy patrzyłam na boki, zaczynałam się nieco bać. Nie chciałam tam wpaść, to na pewno.

W końcu doszliśmy najdalej jak się dało tak, by móc usiąść na suchym. Dalej pomost wchodził jeszcze głębiej, ale stopniowo zanurzał się w wodzie. Brunet zatrzymał się, jednak ja poszłam dalej by obmyć stopy z piasku. Musiał puścić moją dłoń, co zrobił od niechcenia. Kai'a jednak nie puścił za mną, by nie wpadł do wody, albo do niej nie wskoczył.

Machałam stopami pod wodą by je wyczyścić, gdy centralnie przede mną przebiegł mały krab. Zrobił to tak nagle i tak blisko, że aż podskoczyłam tracąc przy tym równowagę. Dzieliły mnie już zaledwie centymetry od kamienia, lecz w ostatniej chwili coś mnie złapało w talii.

– Obawiałem się o Kai'a a wychodzi na to, że to o ciebie powinienem– powiedział brunet tuż nad moim uchem. Po chwili poczułam, że tracę grunt pod nogami. Czy ten idiota mnie podnosił? Chciałam się wyrwać, jednak przypomniałam sobie w jakim miejscu się znajdujemy. Zaprzestałam więc próby z obawy, że wpadniemy przez to do wody lub się poślizgniemy.

– Puść– powiedziałam stanowczo hardo patrząc mu w oczy.

Posłuchał mnie, jednak na dosłownie ułamek sekundy. Moje stopy ledwo zdążyły dotknąć ziemi, gdy ten przerzucił mnie przez swoje ramię jak głupi worek ziemniaków. Moja twarz znajdowała się przez to na wysokości paska od jego spodni. Musiałam oprzeć głowę na ramionach, łokcie podpierając o jego plecy, by krew nie spłynęła mi do mózgu.

– Nie dyskutuj. Teraz nie powiesz, żebym uważał na rękę.

Prychnęłam najgłośniej jak potrafiłam, a on bezczelnie się roześmiał. Co za... Wyprostowałam rękę i z całej siły uderzyłam go w tyłek. Oczekiwałam jednak zgoła innej reakcji niż ta, którą otrzymałam. Miałam bowiem nadzieję, że mnie puści i postawi na ziemię, a on zamiast tego mi oddał. Ręką w gipsie.

We'll Be AlrightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz