ROZDZIAŁ 5

13 3 0
                                    

Lea

Po tym jak nakazałam chłopakom, by poszli do salonu, sama skierowałam się do swojego pokoju. Nie był zbyt duży, ale za to przytulny. Na tej samej ścianie co drzwi stało biurko, nad nim wisiała półka z książkami, a naprzeciwko stało łóżko i szafa. Nie dało się powiedzieć, że był w nim porządek.

Tu panował zwyczajnie chaos.

Ostatnio Dylan spytał mnie, jak coś tu odnajduje, choć dla mnie było to równie wielką zagadką jak dla niego.

Zaczęłam więc wyrzucać wszystkie zeszyty z biurka w poszukiwaniu odpowiednich notatek. Na początku towarzyszyła mi cisza, a później co jakiś czas dobiegały mnie głosy i śmiech chłopaków. Uśmiechnęłam się pod nosem z myślą, że się dogadali. Nie wiem, co zrobiłabym, gdyby stało się inaczej. Na szczęście nie musiałam się tym teraz martwić.

Gdy w końcu, po około pół godziny wyszłam z pokoju z notatkami, ostrożnie zajrzałam przez framugę drzwi do salonu. Moim oczom ukazał się Dylan siedzący na kanapie, który co chwilę sięgał po popcorn, oraz Cayden, który nie wiadomo czemu siedział na dywanie oparty o mebel. Szczerze, myślałam, że tylko ja tak robię.

Zawróciłam do kuchni, by wziąć coś do picia, bo oni oczywiście o tym zapomnieli. Wyjęłam z lodówki colę, wzięłam szklanki i lód. Nie chciałam proponować alkoholu, bo prawdopodobnie brunet jeszcze dzisiaj wróci do domu, a mój brat będzie jechał do pracy. Ja z kolei według amerykańskiego systemu nie mogłam jeszcze pić.

– Jak to tak, beze mnie?– spytałam po wejściu do salonu udając obrażoną.

– Trzeba było przyjść wcześniej– rzucili oboje w tym samym czasie, co mnie szczerze rozbawiło.

– Oj przepraszam. Szukałam dla ciebie notatek– zwróciłam się do Caydena.

– Siadaj nie marudź. Przeszkadzasz– przerwał mi brat, więc wcisnęłam mu do ręki butelkę, żeby nalał picia każdemu. Szklanki położyłam na stoliku kawowym, po czym usiadłam na środku kanapy.

Cayden również zdecydował się podnieść, więc teraz siedziałam pomiędzy dwoma mężczyznami. Poprawka. Chłopcami. Obaj czasem zachowywali się, jak dzieci.

Kiedy skończył się pierwszy film, zaczęła się kłótnia o to, co teraz. Korzystając z okazji sięgnęłam po pilota i tym razem to ja wybrałam, co obejrzymy. Po jakimś czasie ulegli utrzymując, że następnym razem zrobimy losowanie. Naprawdę czułam się jak w przedszkolu.

Nagle podczas seansu Dylan spojrzał na zegarek i poderwał się z miejsca jak oparzony. Zaskoczona tym nagłym ruchem aż podskoczyłam.

– Muszę iść. Miłego oglądania– rzucił dając mi szybkiego buziaka w policzek, jak zawsze.

– No, pa. Tylko wróć po pracy do domu i nie szwendaj się nigdzie. Sen jest ważny– odpowiedziałam przedrzeźniając go.

– Ta, jasne. Od kiedy to ty tu rozkazujesz?– spytał rozbawiony, jednak zignorowałam to ostatnie zdanie. Po chwili zorientował się, że musi się spieszyć i niemalże wybiegł z pomieszczenia. Chwilę później usłyszałam trzask drzwi.

Spojrzałam na kolegę, który zdawał się być zdezorientowany sytuacją.

– Przepraszam, że cię tak przetrzymałam. Chcesz jechać do domu?– spytałam, gdy uświadomiłam sobie, która godzina, oraz, że mogło to być nieodpowiednie.

– Nie ruszam się stąd, dopóki nie skończymy filmu– odparł luźno i nieco rozłożył się na kanapie.

Przewróciłam rozbawiona oczami.

We'll Be AlrightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz