Cayden
Obudziłem się ze strasznym bólem głowy i ze zdezorientowaniem rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. To nie był mój pokój. Chwila... biurko z obklejonym naklejkami laptopem, duże lustro, plakaty One Direction i chłopaków z zespołu po jego rozpadzie... Pokój Lei.
Szybko spojrzałem na materac obok mnie. Miejsce było puste i nic nie wskazywało na to, by ktoś tam leżał. Okej, czyli spałem sam.
Za wszelką cenę próbowałem sobie przypomnieć, jak się tu znalazłem. Ostatnia rzecz którą pamiętałem dość wyraźnie, to wyjście z klubu. Z każdą chwilą w mojej głowie pojawiały się kolejne obrazy. Przejazd uberem. Wejście do windy. Lea układająca mnie na swoim łóżku, bo nie byłem w stanie iść dalej. I w końcu mój wielce mądry pomysł, by mnie pocałowała gdy się uderzyłem. I jeszcze ta sugestia, że usta też mnie bolą.
Cholera, jak zawsze musiałem coś odwalić.
Ona na pewno to pamiętała, w końcu była tysiąc razy bardziej trzeźwa ode mnie. Spojrzałem na zegarek. Dwunasta trzydzieści. Westchnąłem głęboko, po czym policzyłem do sześciu i wstałem lekko się chwiejąc. Gdy złapałem równowagę, ruszyłem do kuchni, z której dobiegał mnie zapach gofrów.
Anioł...
– Hej Moty...– zacząłem i chciałem podejść ją przytulić, ale wystawiła w moją stronę rękę każąc mi się trzymać z daleka.
– Idź się umyć. W tej chwili. Śmierdzisz jak bezdomny– powiedziała nalewając kolejną porcję ciasta na gofrownicę.– Nie chce cię widzieć dopóki tego nie zrobisz.
Uniosłem ręce w obronnym geście i wziąłem najszybszą kąpiel, jaką tylko potrafiłem. Gdy wróciłem, Lea i Layne już jedli.
– No bez jaj– jęknąłem.– Tak beze mnie?
– Bez jaj to będziesz zaraz ty, jeśli w tej chwili nie usiądziesz. Jedz i nie marudź– rzuciła Lea biorąc kolejnego kęsa gofra.– No już. Zaraz to będziesz mógł tylko włożyć nasze talerze do zmywarki.
Layne głośno się zaśmiał, więc poczochrałem jego włosy i usiadłem przy stole. Według mnie szatynka powinna częściej gotować, bo robiła to genialnie. Oni rozmawiali o czymś, co działo się gdy już wyszliśmy z klubu, a ja w ciszy spożywałem posiłek, co jakiś czas urywając kawałek gofra i dając go Kai'owi zaczajonemu pod stołem. Pies opierał pysk na mojej nodze więc cieszyłem się, że nie ubrałem żadnych porządnych spodni. Nadal trochę dzwoniło mi w głowie, ale starałem się skupić na tym, o czym rozmawiali.
– Chyba już nigdy nie pójdę na żadną imprezę– odezwała się w pewnym momencie dziewczyna.
– Co? Czemu?– westchnął niepocieszony Layne, któremu ewidentnie spodobało się chodzenie z nami na imprezy.
– To po prostu nie dla mnie– zaczęła tłumaczyć Lea. Powiedziała też, że po prostu wolałaby spędzić ten czas w naszym towarzystwie lub z bratem. Podobała mi się taka wizja.
Layne zaczął ją błaga, by poszła z nami chociaż jeszcze raz, ale ona miała już doświadczenie w odmawianiu na takie rzeczy. Lata spędzone z Iris doprowadziły u niej tą sztukę do perfekcji.
– Pamiętasz w ogóle cokolwiek stary?– spytał mnie w końcu Layne, gdy poddał się w swoich próbach ubłagania jej.
– Wszystko do momentu wyjścia z klubu idealnie. Potem już jak przez mgłę, aż do momentu, w którym pewna dziewczyna uderzyła moją głową o zagłówek– odparłem sugestywnie patrząc na szatynkę.– A potem pocałowała mnie w bolące miejsce.
CZYTASZ
We'll Be Alright
Roman d'amourLea Quinn to studentka psychologii, która nie chodzi na imprezy, mieszka ze starszym bratem, a po wykładach chodzi do kawiarni pisać książkę. Ale czy w jej życiu naprawdę wszystko jest takie piękne? Powiadają, że życie potrafi zesłać do ciebie diabł...