Rozdział 10

8 3 0
                                    

I like you the way you are

When we're drivin' in your car

And you're talking to me one on one but you've become

Somebody else round everyone else (...)

Why do you have to go and make things so complicated?"

/Avril Lavigne – „Complicated"/

Gdy Diana przekroczyła próg drzwi domu, mama już na nią czekała. Spojrzała na córkę i powiedziała poważnym tonem

– Musimy porozmawiać. – dziewczyna spojrzała na swoją rodzicielkę. Domyśliła się, że mama widziała, że odprowadził ją Janek, a wychodziła przecież z Michałem. Przyszedł czas na tłumaczenia. Poszły razem do pokoju Diany. Tam matka zadała jej to pytanie, którego się obawiała, ale i spodziewała.

− Łączy cię coś z Jankiem Czarnym? Wyglądacie na bardzo zżytych. – brzmi groźnie, dziewczyna rozumie, że przez mamę przemawiają obawy i strach, że ona mogłaby pójść jej śladami.

− Przyjaźń mamo. Nic więcej, tata zabrał go na wakacje ze mną i tak nawiązaliśmy nić porozumienia. Później byłam u niego na imprezie. Przepraszam, że poszłam bez słowa czy w ogóle mogę. Tam trochę poudawałam jego dziewczynę, ale naprawdę nic pomiędzy nami nie ma. – wyjaśnia Diana, czując, że nie mówi całej prawdy, ale nie chce się przyznać, że coś poczuła do tego chłopaka,

− Diano, proszę uważaj. Jak mogłaś pójść na imprezę bez zapytania mnie?!

− Byłaś na wyjeździe w górach z Robertem, a ja byłam z tatą.

− Czyli on cię pozwolił iść, tak?

− Nie do końca do Janka, ale pozwolił. – odpowiada skruszona

− Jak to nie do końca do Janka?! Co przez to rozumiesz?

− Powiedziałam, że idę do Michała. Przepraszam.

− Oj kochanie, mam nadzieję, że w nic się nie wplątałaś.

− Możesz spać spokojnie mamo. – mówi Diana – Jeśli coś się zmieni, powiem ci. Obiecuję.

Następnego dnia w szkole Michał ją ignorował, co nie uszło uwadze Patrycji, która od dłuższego czasu przyglądała się ich relacji i liczyła na coś ze strony chłopaka, jednak on nie bardzo za nią przepadał. Zazwyczaj siedzieli razem na matematyce, ale dzisiaj, Michał usiadł samotnie w ostatniej ławce. Obok Diany usiadła właśnie Patrycja. Nauczycielka bardzo nie lubiła, gdy ktoś rozmawiał w czasie lekcji, więc pokątnie napisała liścik, który z mściwym uśmiechem przekazała Dianie: „Czyżby nastąpiła jakąś kłótnia gołąbków, albo ty już wolisz kogoś z górnej półki?". Postanowiła zignorować przekazaną karteczkę. Na przerwie jednak Pati nie odpuszczała – To co jest między tobą a Majewskim?

− Nie twój zasrany interes. – odpowiedziała gniewnie Diana

− O proszę, myślisz, że jak masz znanego ojca to możesz pokazywać pazurki? Ze mną się nie zadziera! – mówi butnie – Wiedz, że nie zamierzam odpuścić, jeśli chodzi o Michała. Obyś tylko później nie płakała.

− Mamy wszystko wyjaśnione.

− Tak? A ja mam wrażenie, że jest zupełnie odwrotnie. – uśmiecha się szyderczo – Twoja strata. Zdobędę Michała, a wtedy ty będziesz żałowała.

− Nikt nikogo nie będzie zdobywał. – usłyszały za sobą głos Michała, odwróciły się do niego, ale to Patrycja pierwsza się odezwała.

− Dlaczego nie przyznasz, że Diana dała ci kosza?

− Sytuacja pomiędzy mną a Dianą to nasza prywatna sprawa. Nawet najlepszym przyjaciołom zdarzają się kłótnie. – mina Patrycji rzędnie – Tak, Pati, ja i Diana wciąż się przyjaźnimy. Próbowaliśmy coś stworzyć, ale mamy inne oczekiwania. Ty jednak, nie masz u mnie szans. – po tych słowach odszedł, pozostawiając obie dziewczyny w szoku.

− Suka ogrodnika, sama nie weźmie, ale innemu też nie da. – rzuciła tylko i poszła na niższe piętro.

Diana otarła pojedynczą łzę z policzka i ruszyła pod następną klasę. Karolina już tam na nią czekała, choć słyszała jej wymianę zdań nic nie powiedziała. Reszta lekcji minęła Dianie w oka mgnieniu. Gdy wyszła przed szkołę po zakończeniu zajęć, zaniemówiła. Przy wejściu czekał na nią nie kto inny jak Janek. Przyciągał spojrzenia wychodzących, ale dopiero gdy zauważył Dianę szeroko się uśmiechnął. Dziewczyna do niego podbiegła i szeptem zapytała – Co tu robisz?

− Przyjechałem po ciebie, nie mogę? – odpowiedział szelmowsko się uśmiechając

Janku, ale pomyślałeś jaką sensację wzbudzisz. – Diana nie podzielała entuzjazmu przyjaciela.

− Cześć Janek! – rzuciła zadowolona Karolina, która doszła do przyjaciółki po chwili – Mam cię zostawić sam na sam z Dianą, czy też mogę się zabrać furą do domu?

− Chodź, podrzucę cię. Diana ma rację trochę nie przemyślałem przyjazdu pod waszą szkołę, ale lubię was.

− Jasne nas. Wszyscy wiemy, że czujesz coś więcej do Diany, ale boisz się tego przyznać. – stwierdza Karolina

− Karo! – oburza się dziewczyna – Spadajmy lepiej, bo naprawdę zbudzamy sensację. – dodaje po chwili.

− Jedziemy do maca czy KFC? – pyta w samochodzie Janek – Jak chcesz Karo mogę zadzwonić po Sebę. Wiem co jest miedzy wami.

− Nie, ja muszę dzisiaj być w domu zaraz po lekcjach, ale wy sobie pobądźcie razem gołąbeczki. – odpowiada przyjaciółka Diany, a ona sama patrzy na nią przerażonym wzorkiem.

− To cię odwiozę, a ty Diana KFC czy mak? Chyba, że wolisz na pizzę?

− Wolę pizzę.

− To postanowione. – Janek uśmiecha się, odwozi Karolinę pod jej dom, a potem jedzie z Dianą do Buongoriono. O dziwo szybko znajdują wolne miejsce, ale jest środek tygodnia, gdyż czasem w weekend nie ma gdzie usiąść. – Słyszałem, że tutaj macie najlepszą pizzę.

− Bo tak jest. Od razu mówię, że ja chcę wegetariańską, tutaj jest mistrzowska. – mówi dziewczyna

− Okej, ja w sumie też zjem taką. – stwierdza i uśmiecha się do dziewczyny.

− Janek, mogę cię o coś zapytać? – wyjeżdża nagle dziewczyna

− O co chodzi? Pytaj, moja droga. – jest wyluzowany

− Dlaczego kiedy jesteśmy sami, to jesteś zabawny, miły i starasz się być dobrym przyjacielem, ale jak tylko ktoś jest w pobliżu to zachowujesz się jak dureń, jakbyś chciał mnie tylko za przeproszeniem, przelecieć. – słowa Diany zaskakują Janka. Nie spodziewał się tego, ale cóż, jeśli by się zastanowić ma to sens.

− Diano, to nie tak. Jeśli cię zraniłem, przepraszam. Ja cię naprawdę bardzo lubię.

− W porządku, ale nie bądź już takim dupkiem dobra? Aha i za swoją pizzę płacę sama. – Janek patrzy na nią z delikatną złością

− No dobra, ale następnym razem jak zapraszam to ja stawiam.

Zosia zauważyła po powrocie z pracy, że nie ma jeszcze ze szkoły jej córki. Domyśliła się, że albo znów jest z Jankiem albo robią coś do szkoły z Karoliną. Robert pojechał na kilkudniowy wyjazd w swojej pracy. Czasem mu się to zdarzało. Była, więc sama. Już chciała zrobić obiad dla siebie i Diany, gdy dostała od niej wiadomość: „Mamusiu, nie będę dzisiaj jadła obiadu. Jestem z Jankiem na pizzy, odwiezie mnie do domu całą i zdrową. Nie martw się!". Nie zastanawiając się dłużej zamówiła dla siebie obiad i zadzwoniła do Tomasza, aby z kimś po prostu pogadać. Choć nie chciała się do tego przyznawać, lubiła spędzać czas w towarzystwie tego mężczyzny. Po jej telefonie, po około godzinie zjawił się w jej drzwiach nie kto inny jak Hruin.

NiemożliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz