Rozdział 4

14 3 0
                                    

„Did you ever notice
That it's for you that I've lived my life
Every time I had fun you were on my mind"

/John Frusciante – „Dark/Light/

Tomasz czeka w kawiarni popijając podwójne espresso. Bał się, choć w momencie, gdy zobaczył Dianę już wiedział, że to jego córka. Zastanawiał się ile się zmieni w jego życiu, czy jego związek przetrwa tą próbę. Natalia była wściekła z powodu pojawienia się córki. Wiedziała, że wiele tekstów Crazy Cats odnosiło się do jego miłości do Zośki. Nie denerwowała się, bo myślała, że to etap zamknięty, ale teraz rywalka realnie pojawiła się w ich życiu. Diana i Zosia docierają do Pijalni Soków i odnajdują wzrokiem Tomasza. On wita się z nimi podając rękę i uśmiechając się.

− Dziękuję, że przyszłyście. – mówi na dzień dobry – Czego się napijecie?

− Lubię ich cappucinno, więc dla mnie właśnie ono, a ty Diano? – odpowiada Zofia

− Ja nie chcę nic. – mówi krótko

− Diano, jak mam się do ciebie zwracać? – pyta Tomasz – Masz piękne, ale nietypowe imię.

− Dziękuję, najlepiej normalnie. Nie lubię, gdy ktoś wymyśla jakieś dziwne przezwiska. – odpowiada

− Dobrze. Czy chcesz mnie o coś zapytać? – Tomek całą uwagę kieruje w stronę Diany, ale chce się jak najwięcej o niej dowiedzieć, kiedy będzie z nią jej matka.

− Naprawdę nie wiedział pan o moim istnieniu? – zapytała formalnie, a Hruin poczuł się zraniony, gdy usłyszał w ustach Diany słowo „pan"

− Nie wiedziałem. – odpowiada – Czy mogę mieć prośbę? – dziewczyna skina głową – Nie mów do mnie „per pan", jeśli słowo tato nie przechodzi przez gardło mów do mnie proszę po imieniu.

− Dobrze. – odpowiada speszona dziewczyna – Co zamierzasz?

− Chcę spędzić z tobą 2 tygodnie wakacji. Lecę z Natalią do Grecji za tydzień na dwa tygodnie, ale potem chciałbym cię gdzieś zabrać. Co ty na to?

− Nie wiem, ja nie wiem co o tym wszystkim myśleć. To wszystko wydarzyło się tak szybko. – mówi Diana, w jej głosie faktycznie słychać nutkę przerażenia.

− Dla mnie to też nowa i dosyć nietypowa sytuacja. Chcę ci powiedzieć, że chciałbym być obecny w twoim życiu. Pozwolisz mi na to? – pyta uśmiechając się serdecznie.

− Mama już się zgodziła, prawda? – Tomek się śmieje na słowa swojej córki, ale odpowiada z pełną powagą

− Tak.

− To nie mam wyboru. – mówi – Chciałabym przyjąć twoje nazwisko. – na te słowa Zofia poprawia się na krześle. Wiedziała, że Diana ma takie plany, ale nie spodziewała się, że będzie taka bezpośrednia.

− Dobrze. Zadbam o to, aby w twoim akcie urodzenia widniało moje imię i nazwisko.

Robert siedząc w pracy cały czas zastanawiał się czy fakt, iż jego żona nawiązała kontakt ze swoim byłym, a tym samym ojcem Diany coś zmieni w ich małżeństwie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dla Zofii, Tomasz był nie tylko pierwszą miłością, ale i tą najsilniejszą. Chciał wierzyć, że miłość jej wystarczy. Zawsze starał się być dla Diany jak ojciec, ona różnie to przyjmowała, ale teraz wiedział, że ta relacja już nigdy nie będzie taka sama. Oddałby wszystko, aby móc mieć własne dziecko z Zosią, ale wypadek w dzieciństwie sprawił, że aktualnie był bezpłodny i nic już tego nie zmieni. Gdy wrócił do domu, zauważył, że dziewczyn nie ma. Na stole leżała karteczka ze słowami: „Tomasz dostał wyniki. Pojechałyśmy na spotkanie z nim.". Zadzwonił do swojej żony, ale nie odbierała. Nie chciał myśleć, że go oszukuje, ale jakiś głosik w jego głowie podpowiadał mu, że Zosia może go okłamywać w kwestii Tomasza. Postanowił wybrać telefon do Diany, jego pasierbica odebrała od razu z uśmiechem na ustach, było to słychać w jej głosie

− Cześć, jesteś już w domu? – zapytała zaraz po odebraniu

− Tak, mogłabyś dać mi mamę? – odpowiedział pytaniem, choć słyszał w tle głos Karoliny, więc zrozumiał, że Diana już dawno rozstała się z matką.

− Nie mogę. Jestem u Karoliny, a mama mówiła, że musi jeszcze porozmawiać na osobności z Tomaszem.– odpowiada, a Robert zamyka oczy i stara się nie myśleć o tym co może się wydarzyć pomiędzy jego żoną a ojcem Diany.

− Okej, baw się dobrze i nie wracaj za późno. – mówi, na co dziewczyna się śmieje i odpowiada

− Dzisiaj śpię u Karoliny, więc wrócę jutro. Pa! – rozłącza się zanim jemu udaje się cokolwiek powiedzieć. Zamawia pizzę, bo nie ma ochoty gotować obiadu. Czeka na dostawcę, gdy nagle w drzwiach widzi swoją żonę z pudełkiem pizzy w ręce, która mówi, że spotkała go jak parkował przed domem. Opowiada mu o przebiegu rozmowy z Tomaszem i zapewnia, że między nimi nic nie ma. Przytula się do swojego męża i mówi – Kochany, to co było między mną a Tomkiem to już przeszłość. To co nas łączy to tylko Diana. Kocham ciebie, tylko ciebie.

− Obiecujesz mi, że jeśli kiedykolwiek się coś zmieni to mi to powiesz, dobrze? – odpowiada całując ją w czubek głowy.

− Obiecuję. – mówi, a później wieczór przebiega bardzo romantycznie i intensywnie. Nie często zdarza się wolny dom.

Tomasz wrócił ze spotkania z Zofią i Dianą rozżalony. Teraz zrozumiał, że przez wiele lat tłumił w sobie swoje prawdziwe uczucia, że wciąż coś czuł do Zofii. Gdy później Diana poszła do swojej przyjaciółki, a oni zaczęli rozmawiać o przeszłości, uświadomił sobie jak potężny błąd popełnił. Po powrocie usiadł w swoim gabinecie i zaczął pisać tekst nowej piosenki:

Nie pragnę niczego bardziej,

niżli dotyku Twych ust,

nie pragnę niczego bardziej,

jak wtulić się w ciebie

i już nigdy nie puścić.

Nie marzę o niczym innym,

jak tylko o dotyku Twych rąk

Nie marzę o niczym innym,

jak tylko pięknych słów

z Twoich ust.*

Słowa płynęły po kartce, a on wiedział, że będzie chciał nagrać na bazie tego wiersza piosenkę, choć musiał jeszcze trochę tekstu dopisać. Schował kartkę do biurka i wyszedł z pokoju. Na korytarzu trafił na Janka z jointem w dłoni, skrzywił się i powiedział gwałtownie

− Ile razy prosiłem cię, abyś nie palił w moim domu tego dziadostwa! – Czarny spojrzał na swojego starszego kolegę, nieco już naćpanym wzrokiem.

− Sorki. Mam zły dzień. – odpowiedział

− Ja też, chcesz pogadać? – zapytał Hruin w odpowiedzi. Wiedział, że Janek walczył ze swoimi demonami, śmierć rodziców spadła na niego nagle i nie potrafił oswoić tej myśli. Tomasz wiedział, że za odejściem z zespołu kryje się nieco więcej, niż tylko chęć działania solo. – Janku, ja nie uważam, że to dobry pomysł, byś przeprowadzał się do Warszawy.

− Muszę zacząć nowe życie, skoro nawet Basia ze mną zerwała. – mówi smutnym, ale pewnym głosem

− Przemyśl to jeszcze.


*Wiersz własny. Opublikowanypo raz pierwszy na blogu: https://feelsometimes.blogspot.com/2012/09/nie-pragne-niczego-bardziej.html

NiemożliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz