„Obietnica"

132 3 0
                                    

-Hej mamo, wróciłam!

Krzyknęłam zdejmując buty i odstawiając torbę na podłogę.

Weszłam w głąbu domu zauważając mamę siedzącą na kanapie z laptopem w ręku i obok niej leżącego toffika.

-Cześć córcia. Odpowiedziała po czasie wciąż zamyślona. W lodówce masz kupny obiad jeśli chcesz.  - Co tak późno wróciłaś? Jest już 22. Miałam już dzwonić do ciebie.

Się jej przypomniało w porę.

Mówiła nie zerkając na mnie, zamiast tego pisząc coś na klawiaturze. Ja w w między czasie stałam w progu bawiąc się sznurkiem od dresowych spodni.

-Okej. Powiedziałam mijając kuchnię i kierując się w stronę schodów, zabrałam po drodze torebkę.

Weszłam do swojego pokoju następnie zamykając je na klucz, odrazu rzuciłam torbę w kąt i usiadłam opierając się o drzwi.

Schowałam twarz w dłoniach mając na prawdę dość ostatniego miesiąca gdy to wszystko stało się skomplikowane.

Martwiałam się o Elizę, jednocześnie będąc na nią wściekła. Czemu muszę dowiadywać się od Poly o jej sukcesach? Nie miałam z przyjaciółką kontaktu pozostając w myśli, że jest jeszcze chora, a teraz tak po prostu dowiaduje się od tej suki o jej udanym castingu?

Nie zniosła bym kolejnej straty.

A traciłam nawet własną matkę która od awansu całkiem pochłonęła ją praca.

Byłam zła na siebie, że zamiast się cieszyć z jej sukcesów, jeszcze marudzę bo jest zajęta.

Nie byłam dla nich wystarczająco ważna. Czy ja dla kogokolwiek byłam jeszcze istotna?

Zdanie „lubię swój wygląd" zamieniło się w „nienawidzę to jak wyglądam".

Kiedy to się stało?

Nie wiem ile czasu płakałam, 2 minuty 10 minut? pół godziny? Wystarczająco by rozmazać cały makijaż. Wstałam kierując się na balkon.

Nigdy nie paliłam, zawsze w okazjonalnych przypadkach. Więc wzięłam zapalniczkę i opierając się o barierkę zapaliłam papierosa.

Biorąc leki na astmę było to stanowczo zabronione, ale komu na tym zależy?

Na pewno nie mi.

Stałam czując chłodny powiew wiatru, przysłuchując się ledwo słyszalnym szumu drzew.
Było spokojnie i cicho, nawet nie było chmur na niebie.

-Nie zaproponujesz? Usłyszałam męski głos z dołu. Momentalnie się spinając, wyjrzałam za barierkę.

-Co ty tu kurwa robisz Ivan? Mówiłam zaskoczona wizytą jego, aż do momentu gdy przypomniałam sobie sytuację z dzisiaj.

Dlatego tu przylazł.

-Na herbatę, masz cytrynową? Odpowiedział obojętnym tonem.

Zaczął wchodzić po budynku, łapiąc za kawałek dachu od tarasu  i podciągając się na rękach.

Chyba go coś boli.

A jak nie to zaraz zacznie.

-Na chuj tu wchodzisz? Nie jesteś zaproszony. Mówiłam zażenowana dopalając papierosa.

Wszedł mi na balkon otrzepując się o dresowe szare spodnie.

-Na chuj palisz? Odbił piłeczkę stając przede mną opierając jedną rękę na barierce.

-Bo mogę?

-Bo mogę. Odpowiedział odwołując się do wcześniejszego pytania.

-Ale ty jesteś wkurwiający. Przewróciłam oczami, prostując się z zamiarem wrócenia do pokoju i zamknięcia tego ciężkiego przypadku debilizmu na tym zimnie.

Aka Problem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz