30.Wrócił

71 8 0
                                    

W końcu postanowiłam wyjść, musiałam nie miałam innego wyboru. Będzie bolało, już na zawsze 21 listopada będzie moją znienawidzona datą. Tak jak dla pewnej osoby 25 sierpnia. Wzięłam głęboki wdech i ruszam w stronę cmętarza za sobą słyszałam kroki Williamsa,  pogoda nie rozpieszczała co miałam w głowie aby ubrać spódniczkę na taki mróz. Stanęłam przed alejkę w której widziałam już tłumy ludzi którzy na mój widok od razu zaczęli w moją stronę biec. Zacisnęłam rękę i weszłam w alejkę obok mnie był Victor który na widok prasy spiął się.

-Co pani czuje po utracie tak ważnej osoby!?-Krzyknął jeden z reporterów z kamerą obok, szliśmy dalej nie słuchając nawet ich pytań. Gdy zobaczyłam dziurę w ziemi dla Charlotte poczułam jakby ktoś mi właśnie wbił nóż głęboko w serce. Na szczęście były barierki oddzielające rodzine od reporterów i innych. Przeszliśmy przez nie a od razu ktoś rzucił mi się w ramiona.

Mama Charlotte.

Zabolało mnie to że kobieta także musi to przeżywać, odwzajemniłam uścisk gdy kobieta płakała. Victor podał rękę tacie Charlotte, a ja dalej byłam w uścisku jej mamy.Dalej nie przeczytałam listu, bałam się co tam będzie.

-Tak mi przykro.-Mruknęłam do kobiety gdy ta się odsunęła.

-Dziękuję Lia że przy niej byłaś kiedy ja i mój mąż nie byliśmy w stanie się nią zając.-Powiedziała gdy w jej oczach zebrały się łzy.-Ty byłaś dla niej najważniejsza.

-Nie, nie mów tak.-Przerwałam.-Charlotte miała wielkie serce kochała każdego tak samo.

-Dlaczego popełniła samobójstwo!?-Krzyknął jeden z reporterów, wystawiłam w jego stronę środkowy palec nawet w tamtą stronę nie patrzeć. Victor rozmawiał z tatą Charlotte, jednak moją uwagę przykuły dwie osoby wchodzące przez bramki. Moi rodzice.

-Będę lecieć.-Powiedziałam do mamy Charlotte cofając się, miałam zamiar odejść aby mnie nie zauważyli. Williams dalej rozmawiał zostawiłam go tam. Poradzi sobie. Moi rodzice od razu poszli w stronę Victora który od razu mnie zauważył i zrozumiał że nie chce aby mnie zauważyli. Ukryłam się za jakimiś ludźmi jednak podeszła do mnie Brooklyn.

Pierdolona pusta lala.

-Przykro mi że nie ma z nami Charlotte. Może wybierzemy się na zakupy na poprawę humoru?

Zmarszczyłam brwi kręcąc z niedowierzaniem głową.

VICTOR

Moim oczom ukazała się matka i ojciec Lii, podziękowałem tacie Charlotte gdy widziałem że rodzice Wilson idą w moją stronę.

-Jak u naszej córki.-Jedno zdanie a wkurwili mnie jak nikt nigdy jednym zdaniem, byłem w stanie mu przyjebać jednak jakbym to zrobił wśród prasy straciłbym reputację.

-Teraz zaczęliście się interesować?-Prychnąłem do nich, na co William się spiął.-Prawie cały pierdolony rok się nią nie przejmowaliście i nagle was coś wzięło?

-Wiemy o niej więcej niż ty Victorze.

-Och tak?-Zapytałem z kpiną w głosie.-Wiecie może że była w stanach zjednoczonych przez dwa miesiące? Byliście przy niej jak przeżywała śmierć najważniejszej osoby? Mam wymieniać dalej?

-To nic nie znaczy-Powiedział w końcu jej ojciec.-Nie było cię gdy miała najgorszy czas w swoim życiu. Nie opowiadała ci? I wątpię że kiedykolwiek powie, bo jesteś dla niej nikim, nie ufa ci tak bardzo.

-William!-Warknęła Elizabeth, trącając go ramieniem.

Jestem dla niej nikim

Nie mogę kurwa słuchać innych, to nie podobne do Victora Williamsa.

The next lie [18+][ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz