36.Może to nie był koniec

55 4 0
                                    

Żałowałam, siedziałam na fotelu. Była trzecia w nocy, a Victor nie wrócił. Dzwoniłam do niego jednak ten nie odbierał. Bałam się o niego. Nie wiem co mógł zrobić. Wybrałam jeszcze raz numer przyłożyłam urządzenie do ucha i czekałam na odpowiedź. Aż usłyszałam dzwonek telefonu. Odwróciłam się w tamtą stronę, w drzwiach stał Williams. Wyglądał na nie wzruszonego jednak wiedziałam że w środku gnił. Zerwałam się z krzesła i go przytuliłam jednak ten nie odwzajemnił, uniósł ręce a ja się odsunęłam.

Zabolało.

-Przepraszam.-Powiedziałam stojąc przed nim, ten patrzył na mnie jednak nie odpowiedział. Patrzył i wypalał dziurę.

-W porządku.-Odpowiedział sucho. Nie chciałam być tylko jego znajomą. Chciałam być Żoną.

-Pieprzyć.-Warknęłam po czym stanęłam na palcach i złapałam policzki szatyna i przyciągnęłam do swojej twarzy, pocałowałam go a ten odwzajemnił pocałunek łapiąc mnie w tali i podnosząc abym nie stała na palcach, oplotłam nogi wokół jego pasa nie przerywając pocałunku.

Jak ja za nim tęskniłam.

Chłopak przeszedł kilka kroków i wszedł do pokoju, kopnął drzwi przez co się zamknęły. Victor rzucił mnie na łóżko po czym zawisł nade mną. Przysunęłam głowę i pocałowałam go, chciałam więcej. Jego ręka wsunęła się pod moją bluzę, którą po chwili ściągnął. Nie nakładałam dzisiaj stanika, przysunęłam się do jego ust jednak nie było mi to pisane bo ktoś otworzył drzwi uderzając w nie z całej siły. Szatyn odwrócił głowę w tamtą stronę tak samo jak ja, szybko złapałam bluzę zakrywając się nią. I tak w połowie zakrywał mnie Victor więc byłam pewna że osoba w drzwiach nie zobaczyła mnie bez stanika.

-O kurwa.-Dwa słowa a tak śmieszyły, w drzwiach stał Apollo. Chyba go obudziliśmy. Williams opadł na materac obok, poczułam zimno.-Wy razem?

Dalej patrzył z wytrzeszczem a ja zakrywałam się bluzą, czułam się niekomfortowo bo i tak cały mój brzuch był widoczny a moje piersi zakrywał jedynie skrawek materiału, jak szatyn zobaczył moje zakłopotanie warknął do chłopaka w drzwiach.

-Wypierdalaj stąd.- Wheathers przewrócił oczami ale wyszedł, jednak zanim zamknął drzwi puścił mi oczko. Gdy wyszedł przełożyłam bluzę przez głowę a Victor przysunął mnie do siebie łapiąc mnie za talię.-Jutro porozmawiamy, idź spać.

Kiwnęłam głową i wtuliłam się w tors chłopaka kładąc dłoń na jego umięśnionym brzuchu a ten trzymał mnie w talii. To była pierwsza tak przyjemna noc odkąd wyjechałam do Ameryki.

Uchyliłam oczy czując obok siebie dalej Victora, uniosłam głowę widząc że robi coś w telefonie, spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

-Będę twoją dziewczyną.-Mruknęłam pod nosem.

-Hm?-Zapytał odkładając telefon.

-Mówię że będę twoją dziewczyną Victorze Williamsie.-Na jego usta wypełzł jeszcze większy uśmiech po czym cmoknął mnie w usta.

-A ja nie wiem czy będę twoim chłopakiem.-Powiedział zamyślony, uderzyłam go z łokcia z brzuch a ten się zaśmiał.-Skoro tak bardzo prosisz.

-Prosi to się świnia.-Chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową.

-Idziesz ze mną zrobić śniadanie czy się zdrzemniesz jeszcze chwilę, dziewczyno?

-Oczywiście że idę chłopaku.-Szatyn wstał a ja wskoczyłam mu na plecy, zaśmiał się pod nosem. Oparłam głowę o jego ramię.

-Czyli teraz się ode mnie nie odlepisz?-Zapytał wyciągając chleb tostowy z szafki.

-Pisałeś się na to.-Mruknęłam, jednak w jednej sekundzie zeszłam z chłopaka, byłam za ciężka. Ten zerknął na mnie jednak potem wrócił wzrokiem do smarowanie chleba masłem.

The next lie [18+][ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz