Rozdział 10

3 1 0
                                    

Gdy stali już na klatce schodowej, dał jej klucze do piwnicy. Nie potrafił skupić się na utrzymywaniu ich w jednej pozycji, ręce trzęsły mu się podekscytowane ponad wszelką miarę. Spojrzał na ciągnące się w górę schody, przyciskając rękę do spodni. Podziękował Annie za pomoc, gdy ta oddała mu klucze. Stanęła przed nim, jednakże on nie zwrócił na to uwagi. Przepchnął ją na bok, wchodząc na schody.

- Co z tobą nie tak? Od momentu, gdy wyszliśmy z tej skrytki, zachowujesz się dziwacznie. Wątpię, żeby coś z piwnicy tak wpłynęło na ciebie, ja nie czuję zmiany. Zwykłe korytarze pod ziemią, nie wiem, dlaczego cały blok tak unika ich.

- Po prostu chcę jak najszybciej przejrzeć jeszcze raz mieszkanie Coure. Wpadłem na trop i będę szedł jego śladem do końca.

- Nie oznacza to, że musisz traktować mnie jak powietrze, wiesz? - odpowiedziała Annie, zatrzymując się. Tak przynajmniej pomyślał, sądząc po absolutnej ciszy z jej strony. - Wilson, czemu tak bardzo się tym przejmujesz? Powiadom odpowiednich ludzi, oni lepiej to zrobią niż ty.

- Coure to mój przyjaciel, nie pozostawię go samego. Poza tym nikt inny nie powinien widzieć tego, co ja już widziałem. Dziękuję ci za pomoc Annie, bez ciebie kluczyłbym tymi korytarzami bez celu.

Przyspieszył swoje tempo, docierając do mieszkania, nim poczuł pierwsze krople potu. Żaden sąsiad nie wyszedł tym razem na klatkę schodową, by spytać, czego Wilson szuka. Zamknął za sobą drzwi, zaciągając wszystkie zamki. Wziął głęboki oddech, a następnie ruszył w stronę biura. Zatrzymał się przed nim, przyglądając się drzwiom. Wyciągnął z kieszeni klucz, odbijający światło z lampy.

Dostrzegł w nim swoje odbicie. Oczy promieniowały nieugiętą determinacją, rysy twarzy wyostrzyły mu się na przestrzeni w ciągu ostatnich dni. Osoba, którą widział w kluczu stała opanowana, oddychając rytmicznie. Zamknął oczy, przypominając sobie wszystko, przez co przeszedł. Ujrzał ślepca, uciekał przed nim, otarł się o śmierć. Szukał doktora Coure, znajdując klucz, który był jedną wskazówką, zdolną do wytłumaczenia całości.

Wsadził go do zamka. Powoli, obserwując, jak ten obraca się pod naciskiem, przekręcił go. Otworzył je, wsłuchując się w szczękanie zamka. Wreszcie mógł wejść do miejsca, które wczoraj odmówiło mu dostępu. Pchnął drzwi do przodu, pozwalając im uderzyć z hukiem o ścianę. Uśmiech zniknął mu natychmiastowo z twarzy, gdy tylko przyjął do informacji, to co dostrzegł. Meble leżały przewrócone na ziemi, podłogę naznaczył liczne zadrapania. Krzesło niegdyś stojące przy biurku leżało stłuczone na tysiące drzazg w rogu pokoju. Obrazy wiszące na ścianach przecięte były na pół, część zwisająca smętnie na ostatnim gwoździu. Szuflady w szafie były wgniecione do środka, uniemożliwiając otworzenie ich. Jego ciało przeszył wstrząs. Założył kurtkę, zasuwając ją pod sam czubek. Spojrzał ponad złamane biurko, na otwarte szeroko okno.

Śnieżyca trwała, wpychając się do mieszkania. Parapet był pokryty białym puchem, zsypującym się na drewniane panele. Wszedł do środka, uważając, by nie stanąć przypadkiem na żadnej z książek leżących na ziemi. Złapał za klamkę okna, próbując pchnąć ją do przodu. Ani nie drgnęło. Pochylił się do przodu, by dostrzec wygięte zawiasy. Cofnął się, nie skupiając się na tym, co mogło tak destruktywnie wpłynąć na metal. Powrócił do książek, podnosząc każdą, aby sprawdzić ich okładki. Encyklopedie medyczne, podręczniki historyczne, atlasy geograficzne, Coure był zaopatrzony we wszelakie tego typu lektury. Zaczął ciskać nimi w stronę resztek krzesła, przebierając tytułu z coraz mniejszą troską. Jednakże im więcej ich przejrzał, tym więcej widział tylko związanych z Vermo i jego okolicami. Każda opowiadająca o innym aspekcie, nic nieznaczącym dla Wilsona. Złapał ostatnią, „Śladem Zapomnianej Przeszłości Vermo". Obraz na okładce przedstawiał jezioro Mitchi, znajdujące się godzinę jazdy na północ od miasta. Widząc, że nie pozostało mu nic więcej do przeszukania, wziął ze sobą książkę, a następnie udał się do kuchni. Usiadł na krześle, kładąc ją na stół. Obok położył pamiętnik Coure, czytając jeszcze raz wpisy z dni, przed zmianą charakteru pisma.

Zaginięcie dr. CoureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz